PrzepisDania główneTe ziemniaki są najładniejszymi ziemniakami, jakie widziałam. A na dodatek smakują obłędnie!
Te ziemniaki są najładniejszymi ziemniakami, jakie widziałam. A na dodatek smakują obłędnie!
Ala Krauzowicz
02.05.2016 12:04, aktual.: 17.05.2017 15:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ziemniaki są jednym z podstawowych składników naszej codziennej diety. Warto je jeść, ponieważ zawierają mało kalorii i są bogate w ważne dla nas składniki odżywcze, między innymi witaminę C.
Chyba każdy wie jak wyglądają i smakują klasyczne ziemniaki.
Dzisiaj jednak zobaczysz ich niezwykłą odmianę, która wygląda przepięknie. Są to ziemniaki z różowymi akcentami, rosnące na polu w Kanadzie.
Oprócz ich ponadprzeciętnego wyglądu, swoim smakiem zdecydowanie przebijają klasyczne ziemniaki.
Rodzina Johnny'ego MacLeana zajmuje się uprawą ziemniaków od 1930 roku. Ich ziemniaki rosną na polu o powierzchni 600 arów.
Pewnego dnia, MacLean ujrzał coś niezwykłego - ziemniaki z różowymi akcentami, które wyglądały, jakby się do niego uśmiechały! Kiedy ich spróbował, stwierdził, że nigdy wcześniej nie jadł czegoś tak dobrego.
Johnny MacLean jest jedenym plantatorem tej odmiany ziemniaków, dzięki uzyskaniu specjalnej licencji na ich uprawę.
"Moim celem było znalezienie dobrego typu ziemniaka o niepowtarzalnym smaku i udało mi się to. Nie ważne co z nich przyrządzisz. I tak zawsze będą przepyszne." - przyznaje MacLean.
Tej wiosny, Johnny zasadził 100 arów różowych ziemniaków. Jak na razie sprzedawane są w lokalnych sklepach, ale hodowca ma nadzieję rozszerzyć ich sprzedaż w obrębie całej Kanady, a także Stanów Zjednoczonych.
Z różowych ziemniaków wyrastają także piękne różowe kwiaty. Johnny MacLean przyznaje, że kiedy ludzie przejeżdżają obok jego pola, często zatrzymują się i robią zdjęcia. Są naprawdę pod dużym wrażeniem.
Dla hodowcy najważniejszy jest jednak wspaniały i niepowtarzalny smak uprawianych przez niego ziemniaków. Johnny poleca każdemu ich spróbować.
