"Umierajcie, ale sobie wcześniej pojedzcie". Tak gotowały kucharki z Czarnobyla
26 kwietnia 1986 roku wybuchł reaktor elektrowni atomowej w Czarnobylu. Do pracy nad usuwaniem skutków katastrofy wysłano mnóstwo ludzi, w tym pracowników kuchni. Poznajcie historie kobiet oddelegowanych do gotowania w czarnobylskiej stołówce.
Przytoczone poniżej fragmenty pochodzącą z książki Witolda Szabłowskiego, wydanej w 2021 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. - "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem". Rozdział pt. "Talerz XIII. Bajkowy Las - kuchnia Czarnobyla" autor poświęcił kucharkom z Czarnobyla. Osiem kobiet z pierwszej grupy wysłanej na miejsce katastrofy już nie żyje. Szabłowski rozmawiał z siedmioma kucharkami z drugiej tury. Sześć z nich jest schorowanych i ma za sobą od kilku do kilkunastu operacji.
Stołówka "Bajkowy Las" obok wielkiej tragedii
Kobiety zostały oddelegowane do pracy w stołówce, w której posilali się likwidatorzy skutków czarnobylskiej katastrofy. Jak wspomina jedna z nich - Luba, ludziom wmawiano, że to niewielka awaria, jaka może zdarzyć się w takiej elektrowni. Początkowo kucharki miały do dyspozycji dozymetr, który wariował po zetknięciu z pościelą czy łóżkiem, na którym miały spać. Z czasem pozbawiono ich tych urządzeń. Kobiety zamieszkały w lesie, w ośrodku pionierskim "Bajkowy Las".
Pierwszego dnia pobudkę zaplanowaną miały na 6. rano, ale żołnierze zbudzili je dwie godziny wcześniej.
- Dlaczego tak wcześnie? Przez nasze koleżanki. Tam przez dwa pierwsze dni były jakieś kucharki z innej elektrowni. Miały przygotować śniadanie, pokazać nam kuchnie, chłodnie, ujęcie wody, zapoznać ze sprzętem i o dwunastej miały zaplanowany transport powrotny. Ale zamiast czekać, uciekły w środku nocy, przez las - opowiada Luba, jedna z kucharek.
Podkreśliła, że wtedy była wścieła na te dziewczyny. Teraz jednak wspomina to z rozgoryczeniem, bo wie, że lasy były najbardziej napromieniowane, a kobiety zapewne chciały się uratować.
- Chciały ocalić życie, a pewnie dziś żadna z nich już nie żyje - skwitowała.
Stołówka była wymagającym miejscem pracy. Jak opowiada Luba, kucharkom skóra schodziła z rąk, piekły je oczy.
- Ja kiedyś bez butów poszłam do pracy, taka byłam śpiąca - dodaje.
Czarnobylska stołówka. "Cale morze produktów"
Olga, kolejna z kucharek, opowiada, że żołnierze przynosili kobietom odzież roboczą. Pouczali je, że mają ją zmieniać dwa razy na dobę. Masek zaś pod żadnym pozorem miały nie zdejmować. Pierwszego dnia jednak wytrzymały pół godziny z zasłoniętymi twarzami.
- Dłużej się nie dało, nie szło w nich oddychać - mówi Olga.
Dodała, że maski nie założyła potem ani razu. Natomiast jedzenie jakie serwowały, pochodziło z bardzo wysokiej półki. Starały się - ozdabiały talerze, układały serwetki w różne kształty.
- Było tam całe morze produktów. Masło w kosteczkach, nierozwodniona śmietana, kompot truskawkowy, porzeczkowy, żurawinowy, do tego obowiązkowo mors, czyli radziecki napój, a do jedzenia – galarety, mięsko, szyneczka, kiełbaska, ryba morska, słodkowodna, wędzona, pieczona, jaka chcesz. Do tego wszelakie owoce: arbuzy, melony, pomarańcze, granaty z Azerbejdżanu. Jeden facet z Włoch, w odruchu serca, przysłał nam dwa wagony cytryn, więc codziennie robiłyśmy lemoniadę - opowiada Luba.
Dodaje, że menu było tworzone przez technologów żywienia. Na stole pojawiały się gulasze, sałatki, zapiekanki, serniki i rolady. Zupy obowiązkowo podawano z mięsem, żeby - jak komentuje Luba - pracujący przy elektrowni mieli siłę.
Każdy też dostawał szklankę śmietany - twierdzono, że wapń pomaga na promieniowanie. Według kucharki jednak, wszyscy byli przekonani, że w walce z radiacją najlepsza jest wódka. I mimo że Luba wcześniej stroniła od takich trunków, codziennie z rana przyjmowała 50 gramów alkoholu.
"Nie chcieli nic jeść. Ci ludzie już wtedy umierali"
Luba wspomina w rozmowie z Szabłowskim, że takiej ilości dobrego jedzenia, w jaką wyposażona była stołówka w Czarnobylu, nie widziała nigdy w życiu, w żadnej innej restauracji.
- Jakby państwo chciało wynagrodzić tym ludziom, że ich wysłało w takie straszne miejsce. Umierajcie, ale sobie wcześniej pojedzcie - komentuje.
Kucharki zaczęły tworzyć tzw. witaminowe stoły ze zdrowymi produktami. Robiły różyczki z cebulki namoczone w cukrze, kwiatki z marchwi, stały tam jeżyki z kwaszonymi jabłkami na plecach, były też herbatki na trawienie z syberyjskich ziół. Pracownicy elektrowni nie zwracali jednak uwagi na suto zastawione stoły. Stołówka, mimo że była doskonale utrzymana przez kobiety, nie robiła na likwidatorach wrażenia.
- Jedzenie tam było bardzo dobre (...) zawsze było pełno czekolady, pełno owoców na stołach, myślę, że mało który oglądał takie rzeczy w domu, a oni nawet na to nie spojrzeli. Chcieli tylko pić. Nic więcej. Paliło ich, Witold. Paliło ich od środka - wspomina Olga. - Brali po trzy, cztery szklanki kompotu i prosili o jeszcze. Nie chcieli nic jeść, na czekoladę nawet nie spojrzeli, tylko pić i pić, i pić (...) Ci ludzie już wtedy umierali - dodaje.
Kucharki mówią dzisiaj, że czują się zapomniane. Tłumaczą, że likwidatorzy skutków katastrofy dostają dodatki do emerytury, a one nie mają nic. Dorabiają, by się utrzymać: gotują na weselach czy chrzcinach. Walczą w sądzie o wyższe emerytury, ale jak dotąd to kropla w morzu, co udało im się "wyszarpać". Mierzą się też ze skutkami promieniowania: ropiejącymi ranami, przepuklinami, chorobami oczu, guzami, jedna z kucharek ma alergię na własny pot i słońce.
Co gotowano w Czarnobylu?
Kucharki podzieliły się z Witoldem Szabłowskim kilkoma przepisami na dania, z których słynęła czarnobylska stołówka. Poniżej znajdziecie recepturę na zupę słowiańską.
Składniki:
- 0,5 l piwa
- 2 łyżki śmietany lub kefiru
- 2 żółtka
- skórka ciemnego chleba
- 2 łyżki startego sera
- grzanki z czarnego chleba
- 1 łyżka cukru
Przygotowanie:
- Śmietanę zmiel z cukrem i żółtkami, dodaj 1 łyżkę piwa i ubij.
- Resztę piwa zagotuj z drobno posiekaną skórką chleba, wlej cienkim strumieniem do śmietany, gotuj na małym ogniu (nie doprowadzaj do wrzenia!).
- Na talerzach rozsyp starty ser i grzanki, i zalej je zupą.
Źródło: Witold Szabłowski, "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem"
Rolada mielona to rewelacyjny pomysł na pożywne i smaczne danie. Gdy spróbujesz, będziesz zachwycony.