Wielkanocne menu z czasów PRL. Dziś na samą myśl wiele osób ma ciarki

Choć władza ludowa bała się nazwy Wielkanoc jak diabeł święconej wody, obywatele PRL-u obchodzili święta bardzo uroczyście. Dużo działo się również w kuchniach, jednak przygotowywanie okolicznościowych pyszności w czasach, gdy sklepowe półki świeciły pustkami, bywało dużym wyzwaniem i wymagało sporo pomysłowości. 

ObrazekPyszności - Fot. Adobe Stock
Katarzyna Gileta

Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu w mediach nie mogła pojawiać się zbyt często nazwa Wielkanoc, którą władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej próbowały zastępować rozmaitymi zamiennikami, np. określeniem „święta wiosenne”.

Popularny tygodnik „Przyjaciółka” w 1950 roku, zamiast o śniadaniu wielkanocnym, pisał o „śniadaniu na pierwszy dzień świąt”, prezentując przepisy na barszcz czerwony, bigos, galaretkę z nóżek, jaja do święconego oraz mazurek czekoladowy. „Z ciast najlepiej upiec zwykły drożdżowy placek dobrze słodki, z kruszonką. Jest mniej kosztowny niż babka, łatwiej go przygotować i piec” – radziła gazeta.

Wielkanoc w czasach PRL

Podczas przyrządzania świątecznych przysmaków problemem nie były jednak trudności techniczne, ale przede wszystkim dostępność produktów, a dokładniej jej brak. Niemal przez cały okres istnienia PRL borykała się z potężnymi kryzysami gospodarczymi, czego przejawem były puste półki w sklepach i stojące przed nimi długie kolejki.

Obrazek
Pyszności - Fot. Adobe Stock

Zaopatrzenie świąteczne stanowiło jeden z priorytetów ówczesnego handlu, ale w praktyce bywało z tym kiepsko. „Największe kolejki obserwujemy przy stoiskach z alkoholem, herbatą, śmietaną, a także tam, gdzie można kupić owoce cytrusowe” – pisał w 1976 r. „Dziennik Łódzki”. „Przed świętami w łódzkich sklepach znalazło się 35 tys. litrów win gronowych, a ma być dostarczonych kolejnych 7 tys. Zmalały za to zapasy herbaty w łódzkich hurtowniach, bo trafiły do sklepów. Zawieziono tam 147,5 tony. Ale, że od dłuższego czasu brakowało w nich herbaty, to błyskawicznie została wykupiona. Niemniej w piątek i sobotę do łódzkich sklepów trafi jeszcze 30 ton herbaty. Również w tych dniach rozwiezione zostaną resztki kubańskich i tureckich pomarańczy - około 15 ton, a także 10 ton cytryn. Skończyły się za to rodzynki, których sprzedano 35,5 tony”.

„Żabie oczko” na święta

W czasach, gdy wszystko było racjonowane, bardzo promowano usprawnienia organizacyjne. „Spostrzegawczy klienci zauważyli, że w sklepach nabiałowo-piekarniczych, jaja pakowane są po 10 sztuk w papierowe torby. Podobnie z masłem, duże kostki sprzedawcy porcjują na 25-gramowe racje i dzięki temu kolejka przesuwa się do przodu znacznie szybciej” – cieszył się dziennikarz „Słowa Ludu” przed Wielkanocą w 1986 r.

W latach 80. przygotowywanie świątecznych potraw stało się szczególnie dużym wyzwaniem, obowiązywał bowiem system powszechnej reglamentacji towarów. Władza wprowadziła kartki na cukier, alkohol, masło, smalec, mąkę, kaszę, płatki zbożowe, ryż i czekoladę, ale przede wszystkim mięso i wędliny – na pracownika umysłowego przypadało ich miesięcznie 2,5 kg, fizyczny mógł liczyć na 4 kg.

„Kupujemy na kartki 60 proc. wędlin i 40 proc. mięsa. Większą niż zwykle pulę stanowią w dostawach wędzonki i szlachetne wyroby mięsne. Niewątpliwie wielu amatorów zgłosi się na czwartkowy targ, gdzie z dużym powodzeniem rozkręca się handel mięsem z gospodarskiego uboju” – takie wieści przynosiło „Życie Radomskie” w marcu 1986 r.

Obrazek
Pyszności - Fot. Adobe Stock

Kurnik w mieście?

Nawet w miastach pojawiały się prowizoryczne kurniki i chlewiki, gdzie hodowano świnie czy drób. Zajmowała się tym głównie ludność pochodzenia rolniczego oraz robotnicy. W archiwum IPN zachowało się wspomnienie pani Jolanty: „(...) pamiętam z dzieciństwa szopki przy garażach. Tam ludzie hodowali świnie. I to taka zwyczajność była, biło się świniaka przed świętami, dwa razy do roku: Wielkanoc i Boże Narodzenie. I wtedy wszystko się robiło”.

Domowe wędliny były prawdziwym rarytasem, szczególnie w porównaniu do wyrobów sklepowych. „Większość wędlin w PRL była fatalna. W mojej rodzinie złą sławą cieszyła się mortadela – wędlina śmietnik” – wspomina historyk Antoni Dudek. Panowało powszechne przekonanie, że kiełbasa kryje w swoim składzie wszystko, z wyjątkiem mięsa. Mimo to w wielu polskich domach na Wielkanoc serwowano „żabie oczko”. Był to po prostu panierowany i smażony plaster mortadeli, podawany z jajkiem sadzonym.

W gazetach pojawiały się też porady, jak zakamuflować niezbyt wysoką jakość wędlin. „Nawet najgorsza kiełbasa nabiera wdzięku, jeśli się ją podaje i zjada z różnymi sosami i smaczkami, np. z majonezem, sosem tatarskim, ćwikłą i chrzanem” – pisało „Życie Warszawy”.

Wielkanoc nie może się obejść bez sosu tatarskiego

Wspomniany sos tatarski był jednym z ulubionych dodatków do świątecznych wędlin, podawanych na zimno mięs, ryb czy jajek ugotowanych na twardo. Jak go przygotować? Pół szklanki majonezu mieszamy z kilkoma łyżeczkami kwaśnej śmietany albo jogurtu naturalnego oraz drobno posiekanymi jajkami ugotowanymi na twardo, szczypiorkiem, korniszonami i grzybkami marynowanymi, ewentualnie zamiast nich kaparami. Można też dodać marynowaną cebulkę, chrzan (najlepiej świeżo starty) lub odrobinę soku z cytryny. Sos doprawiamy szczyptą cukru, soli i pieprzu, po czym odstawiamy na kilka godzin do lodówki, aby smaki odpowiednio się „przegryzły”.

Jako świąteczne mięsiwo „Przyjaciółka” polecała ozór wołowy peklowany,  „albowiem obecnie ozory są na rynku i nie są drogie”. Dziś to produkt rzadko goszczący na naszych stołach, także wielkanocnych.

Obrazek
Pyszności - Fot. Adobe Stock

Szynka zamiast płaszczyka

W okresie przedświątecznym gazety często przypominały o oszczędzaniu i samoograniczaniu w jedzeniu. W 1960 r.  „Kobieta i Życie” starała się wywołać wyrzuty sumienia czytelniczek przygotowujących sutą Wielkanoc: "Gnębi cię przecież, że za uskładane na płaszczyk dla Basi pieniądze – kupiłaś szynkę, że zamiast wiosennych pantofli dla siebie – wódkę i coś pod wódkę". W 1983 r. to samo czasopismo pisało, że uginające się od potraw stoły to tradycja już niemodna i nie na czasie.

Trochę odmienny ton nadawała Jadwiga Kłossowska, autorka popularnego w latach 80. poradnika „Obiady u Kowalskich”. Na pierwszy dzień Wielkanocy proponowała zimne zakąski, wędlinę lub ryby, barszcz czerwony we filiżankach, indyczą pieczeń z farszem rodzynkowym, ziemniaki i smażone borówki.

Deserem miała być pascha, czyli przysmak pochodzący z Kresów Wschodnich. Jego przyrządzenie jest bardzo proste. Na początku należy trzykrotnie zmielić dobrej jakości twaróg, rodzynki zalać wrzątkiem i pozostawić w takiej kąpieli przez kilka minut, orzechy i migdały posiekać, figi, daktyle i suszone morele pokroić. Następnie ucieramy masło z cukrem, cukrem waniliowym (lub miąższem z laski wanilii) oraz żółtkami, po czym stopniowo dodajemy twaróg, cały czas miksując. Na koniec wsypujemy bakalie i wszystko dokładanie mieszamy. Jeśli masa jest za sucha, możemy dodać trochę kwaśnej śmietany, by uzyskać gładką konsystencję. Masę wykładamy na sito wyłożone gazą lub ściereczką, zawijamy i obciążamy talerzykiem, by mogła się odsączyć. Paschę zostawiamy w lodówce na kilka godzin, najlepiej całą noc. Wyjmujemy bezpośrednio przed podaniem, umieszczamy na talerzu i dekorujemy, np. bakaliami.

Autor: Rafał Natorski

Korzystałem z książki Moniki Milewskiej „Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL”

Na naszym kanale YouTube znajdziesz genialny przepis na mięsną roladę:

Wybrane dla Ciebie
Płatki owsiane nie dla każdego. Oto kto powinien z nich zrezygnować
Płatki owsiane nie dla każdego. Oto kto powinien z nich zrezygnować
Gessler sypie do kopytek. Wychodzą puszyste jak chmurka
Gessler sypie do kopytek. Wychodzą puszyste jak chmurka
Wcale nie z łososia, lecz z innej ryby robię farsz do jajek. Każdego skuszą
Wcale nie z łososia, lecz z innej ryby robię farsz do jajek. Każdego skuszą
Mówi się o nich "ubogie kotlety", ale są smaczne. Zrobisz je za grosze
Mówi się o nich "ubogie kotlety", ale są smaczne. Zrobisz je za grosze
Dodaj łyżkę do marynaty. Mięso będzie kruche jak nigdy wcześniej
Dodaj łyżkę do marynaty. Mięso będzie kruche jak nigdy wcześniej
Buraczki zasmażane zawsze robię z tym dodatkiem. Są smaczniejsze i zdrowsze
Buraczki zasmażane zawsze robię z tym dodatkiem. Są smaczniejsze i zdrowsze
Te produkty mogą zastąpić masło. Nadają odpowiednią konsystencję daniom i chrupkość wypiekom
Te produkty mogą zastąpić masło. Nadają odpowiednią konsystencję daniom i chrupkość wypiekom
Wiele osób kupuje taką białą kiełbasę. Nie każdy wie, czy należy ją gotować
Wiele osób kupuje taką białą kiełbasę. Nie każdy wie, czy należy ją gotować
Na Wszystkich Świętych robię dużą miskę. Ta sałatka znika szybciej ze stołu niż jarzynowa
Na Wszystkich Świętych robię dużą miskę. Ta sałatka znika szybciej ze stołu niż jarzynowa
Biorę serek wiejski, jajka i banana. Po chwili mam placki, które rozpływają się w ustach
Biorę serek wiejski, jajka i banana. Po chwili mam placki, które rozpływają się w ustach
Gołąbki bez zawijania przygotowuję z taką kaszą. Nie narobię się, a jest co jeść przez 2 dni
Gołąbki bez zawijania przygotowuję z taką kaszą. Nie narobię się, a jest co jeść przez 2 dni
Mizerię po azjatycku robię przez cały rok. Bardziej chrupiącej nie jadłam nigdy wcześniej
Mizerię po azjatycku robię przez cały rok. Bardziej chrupiącej nie jadłam nigdy wcześniej