InspiracjePrzychodzą z wiadrami na pole. Rekordzista zebrał 200 kilogramów w 2 dni

Przychodzą z wiadrami na pole. Rekordzista zebrał 200 kilogramów w 2 dni

Jeżyny u Marty pod Krakowem
Jeżyny u Marty pod Krakowem
Źródło zdjęć: © Pyszności | mat. własne

24.08.2024 09:18, aktual.: 26.08.2024 09:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– Jeżyny muszą odchodzić lekko od gałązki, a skórka grona powinna być pękata, widzisz? – Marta, obracając w dłoni niewielkie owoce, pokazuje mi, że właśnie takie mają lądować w wiaderku. Niebo nad nami przybrało kolor najpiękniejszego błękitu niezmąconego nawet malutkim obłoczkiem, wokół cisza, tylko my przerzucamy słowa ponad krzewinami, szukając ideałów do zerwania. To błogość, której zażyć można, biorąc udział w samozbiorach.

Samozbiory to powrót do natury, ale też oszczędność, bo za uzbierane owoce zapłacimy dużo mniej niż w sklepie. To również satysfakcja, a potwierdzi to każdy, kto w ciepłe letnie popołudnie zrobił sobie deser z własnoręcznie zebranych truskawek. Idea polega na tym, że rolnicy udostępniają swoje uprawy i kto chce, może przyjść i zebrać ulubione owoce za niższą cenę.

Dla osób, które wychowały się na wsi lub jeździły na wieś na wakacje, widok owoców w ich naturalnym anturażu nie jest niczym zadziwiającym. I mimo że pokonując kilometry z miejscowości do miejscowości, mijamy pola i sady, nie każdy miał w swoim życiu możliwość własnymi dłońmi zerwać truskawki czy jabłka. Potwierdza to Marta Kępka prowadząca gospodarstwo w otulinie Parku Ojcowskiego, w miejscowości Grębynice (gm. Zielonki). Odwiedziłam ją z nadzieją na zebranie odrobiny jeżyn. Po krótkiej wymianie zdań wskoczyłyśmy w gumowce i ruszyłyśmy w gąszcz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

U Marty jeżyny, ale nie tylko

Do Marty przyjechałam w sierpniowy ciepły poranek. Jej gospodarstwo znalazłam na stronie myzbieramy.pl. Z racji, że jestem z Południa, szukałam ofert z Małopolski i Podkarpacia, a nie było to tak proste, jak wydawało mi się, że będzie. Na początku celowałam w zbiory borówek amerykańskich, ale w kilku gospodarstwach zgłoszonych było tylu chętnych, że nie dało się mnie wcisnąć, z kolei w innych wszystko zostało już zebrane.

Kilka telefonów później byłam umówiona z Martą, krakowianką, którą życie przeprowadziło z miasta na wieś. Kobieta sama zajmuje się ziemią, która obradza nie tylko w jeżyny, ale też aronię, rokitnik, jabłka, dereń czy pigwę. Praca w gospodarstwie nie była Marcie obca, ponieważ niegdyś sporo czasu spędzała w rodzinnych stronach, na wsi na Podkarpaciu, ale dzisiaj przyznaje, że nadal uczy się roślin, śledzi ich poczynania i wyciąga wnioski. Zapewnia im maksymalnie naturalne warunki (bez chemii, oprysków). Jej sad jest dziki, może nawet chaotyczny, jak natura to sobie wymyśliła, tak zostało.

Marta Kępka udostępnia uprawy na samozbiory
Marta Kępka udostępnia uprawy na samozbiory© Pyszności | mat. własne
– Rokitnik już pęka, mogłam go zebrać kilka dni wcześniej - stwierdziła Marta, zrywając żółtawe jagody. – Te gałązki lepiej jest zrywać w całości i mrozić. Spróbujemy nożyczkami – poinstruowała, wyjmując niewielkie narzędzie, po czym wprawnym ruchem zaczęła odcinać owoce, prosząc mnie o podstawienie wiaderka.

Rokitnika zebrałyśmy niewiele, potem zahaczyłyśmy o aronię, która w tym roku zaskoczyła i pojawiła się wcześniej, niż oczekiwano. Przyznać jednak trzeba, że ociężałe od dorodnych owoców gałęzie, spływając falą wzdłuż sadu, zdobią go nie mniej niż pełen perełek rokitnik. Marta wkrótce wystawi ofertę na samozbiór aronii, tak więc chętni mogą zacierać dłonie. Rokitnika raczej nie będzie, nie obrodził na tyle.

Samozbiory - rokitnik i aronia
Samozbiory - rokitnik i aronia© Pyszności | mat. własne

Na jeżyny

– Jeżyny muszą odchodzić lekko od gałązki, a skórka grona powinna być pękata, widzisz? – Marta, obracając w dłoni niewielkie owoce, pokazuje mi, że właśnie takie mają lądować w wiaderku. – Pójdziemy razem wzdłuż tego rzędu – wskazała dłonią, a ja poczłapałam za nią w gumiakach, które użyczył mi jej syn.

Marta instruowała mnie, gdzie mam zbierać owoce i jak. Wyjaśniła, że jeżyny rosną falami, to znaczy, że kiedy część owoców na krzaku jest dojrzała, kolejne dopiero do dojrzałości dochodzą, a więc chętnych na samozbiór umawia według tego właśnie cyklu. Nie jest ich tyle, ile przyjmują uprawiający borówkę amerykańską czy truskawkę, ale zainteresowanie jest, a nawet gna pod Zielonki ludzi ze Śląska.

Samozbiór jeżyn
Samozbiór jeżyn© Pyszności | mat. własne
Jeżyna, dochodzę do wniosku, jest owocem ekskluzywnym – stwierdza Marta, uzupełniając wiaderko czarnymi owocami. – Nie każdy wie, co z nią zrobić, niektórzy myślą, że jest kwaśna. Poza tym dużo ludzi jeżynę kojarzy jedynie z tą leśną zbieraną w chaszczach w dzieciństwie. A młodsze pokolenie to nawet i tego nie zna – dodaje kobieta.

Wiele osób pierwszy raz jeżynę jadło w krzakach u Marty. I zawsze jest jedno: zaskoczenie. Że jeżyna nie jest kwaśna, że jest taka soczysta i smaczna. Później na jej bazie powstają cuda. Marta najczęściej robi sok, ale kilkoma innymi inspiracjami podzieliła się z nami jej znajoma. W krótkim esemesie udało się jej zmieścić mnóstwo smakowitości:

"Marta, z twoich jeżyn zrobiłam nalewkę z miodem i Becherovką, jeżyny w kompocie, ocet jeżynowy, ale hiciorem z tego sezonu chyba będzie dżem jeżynowy z bazylią, miodem spadziowym i olejkiem pomarańczowym. Choć może się okazać, że koło Bożego Narodzenia nalewka przebije jednak dżemik" – widniało na ekranie telefonu.
Samozbiory jeżyn, u dołu po prawej rokitnik
Samozbiory jeżyn, u dołu po prawej rokitnik© Pyszności | mat. własne

Druga rola samozbiorów

Marta zdecydowała się udostępnić innym możliwość zbierania u niej owoców, bo jej poletko jest z jednej strony za duże, by samej się nim zająć, a z drugiej za małe, by mogła zatrudniać ludzi i utrzymywać się ze zbiorów. Kobieta pracuje również zawodowo w krakowskiej firmie i w teorii sprawa miała wyglądać tak, że odwiedzający otrzymują od niej instrukcję, jak, co, gdzie zbierać, a kolejnym spotkaniem jest spotkaniem przy wadze, gdzie można rozliczyć się z zawartości wiaderek. Praktyka jednak wymknęła się spod kontroli, ponieważ zainteresowanie nie tyle samymi owocami, a całą otoczką związaną z pracą na gospodarstwie sprawia, że nierzadko kobieta oprowadza, tłumaczy, pokazuje i instruuje.

– W tym roku zauważyłam taką tendencję: coraz więcej osób nie traktuje samozbiorów jako sposobu na pozyskanie owoców, a przyjeżdża do mnie po to, by zrobić sobie sesję zdjęciową, spędzić czas w sadzie. I to jest budujące, że ludzie wracają do tego kontaktu z naturą – wyjaśnia moja rozmówczyni. – Tylko że wtedy ja nie wiem, w co mam ręce włożyć, bo brakuje mi na wszystko czasu – dodaje.
Samozbiory - pigwa i aronia
Samozbiory - pigwa i aronia© Pyszności | mat. własne

Rodziny z dziećmi, jak mówi, to stali bywalcy. Żartuje, że praca z dzieciakami idzie najszybciej, bo one, małymi i zwinnymi rączkami, są w stanie zaskakująco sprawnie poradzić sobie z ukrytymi w gęstwinie owocami.

– Dzieci mogą się wybiegać, pobyć ze zwierzętami, zobaczyć, skąd biorą się owoce i warzywa. Niedaleko mamy piękny zabytkowy kościół, zamek, Dolinę Prądnika. Rodziny łączą te wszystkie atrakcje i mają wyjazd na cały dzień – podsumowuje Marta.

Odwiedzających z roku na rok przybywa. Marta udostępniła swoje pole cztery lata temu, a zaczęło się od kilku wiadomości do znajomych, czy nie chcieliby przyjść, pogadać w miejscu bez gumowych uszu, a przy okazji pozbierać co nieco. Wieść o jeżynach i aronii od Marty rozeszła się pocztą pantoflową, a dzisiaj jej gospodarstwo odwiedzają nawet goście z zagranicy.

– Miewam też gości Arabów, oprowadzam ich, a oni pokazują swoim dzieciom, jak rośnie jabłko na drzewie, a nawet, jak wygląda gruszka – dodaje. – Ale zbieranie owoców dla siebie ich nie interesuje.
Samozbiory - drzewa owocowe w sadzie Marty
Samozbiory - drzewa owocowe w sadzie Marty© Pyszności | mat. własne

Ciężka praca

Jeżyn u Marty nie brakuje. Kilka rzędów gęstej krzewiny rodzi w szczycie sezonu od 40 kilogramów owoców dziennie, po 10 kilogramów już u schyłku. W rekordowy dzień jednak udało im się zebrać aż... 120 kilogramów, ale z pomocą musieli przybyć sąsiedzi. Z kolei rekordzista z samozbiorów zebrał ok. 200 kilogramów. Przyjechał na dwa dni, a owoce przerabiał na wino.

Uczestnicząc w samozbiorach możemy uszczknąć nieco tego, co sadownicy, rolnicy, plantatorzy mają na co dzień. Podkreślam, uszczknąć, bo to jest praca ciężka, wymagająca specjalistycznej wiedzy, obecności, nieakceptująca słabszych dni, zwolnień lekarskich i urlopów. I tutaj, okazuje się, nieco rozmija nam się pojęcie obcowania z naturą czy posiadania pracy w gospodarstwie. Marta przyznaje, że na samozbiorach pojawiają się kobiety w zwiewnych sukienkach i klapkach. Dziecięce spacerówki grzęzną w zrytej przez dziki ziemi, fryzury mierzwi gąszcz, owady lgną do wyperfumowanych ciał, a brud przyklei się do każdej, nawet najlepiej wypielęgnowanej skóry. Natura nie jest tak bajkowa, jak nam się wydaje, ale chcącym ją zrozumieć, może wiele dać.

Kiedy oczekiwałam na przystanku na autobus, garściami wyjadałam jeżyny z opakowania. Bez obaw, że nieumyte, bez zastanawiania się skąd są i czy na pewno z Polski. Za 1,5 kilograma owoców zapłaciłam 24 zł. To bezcen za tak spędzony czas i za owoce jakości, o której wiele osób może jedynie pomarzyć.

Samozbiory - aronia
Samozbiory - aronia© Pyszności | mat. własne

Karina Czernik, dziennikarka Wirtualnej Polski