Jajecznica z kartonu, ziemniaki z proszku i jeden zjadliwy specjał. Polak z Florydy punktuje amerykańskie jedzenie
Hubert od prawie dwudziestu lat mieszka w Key West na Florydzie. Chwali pogodę, klimat, amerykański luz, ale o tutejszym jedzeniu ma jak najgorsze zdanie. Zwłaszcza jakość pieczywa woła o pomstę do nieba. Opowiada mi o tym, wspominając... lubelskie cebularze.
Z polskiej ziemi, a dokładniej Lublina, na drugą półkulę na Florydę - tak potoczyły się życiowe wybory mojego rozmówcy. Po latach podsumowuje, za czym tęskni najbardziej i czy od czasu przyjazdu coś się w Ameryce zmieniło w kwestii wyborów kulinarnych. Jak się okazuje, część z produktów wyrabia samodzielnie i nadal zaskakują go żywieniowe przyzwyczajenia Amerykanów.
Prawdziwe polskie wyroby vs amerykańskie półprodukty
Podczas naszego spotkania Hubert zjadł z apetytem dwa pączki i jagodziankę. Jak mówi, tego w Stanach mu bardzo brakuje. Podobnie jak obwarzanków i lubelskiego cebularza.
- Tamtejsze pieczywo i ciasta dostepne w marketach nie umywają się do naszych, polskich - mówi były mieszkaniec Lublina. - Są bez smaku, zapachu, je się jak gąbkę. Takie typowe zapychacze, które są tak nafaszerowane chemią, że tygodniami się nie psują. Jeśli chcesz zjeść dobre pieczywo, to musisz sobie samemu upiec chleb czy bułeczki albo szukać konkretnych piekarni. Tak też robię. Podobnie moi znajomi z Czech czy Słowacji. Taki sklepowy, łatwo dostępny, chleb nie ma w ogóle smaku pieczywa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cebularze lubelskie z tego przepisu wychodzą za każdym razem. Na jednym na pewno się nie skończy
Przez długi czas nie mógł się też przyzwyczaić do tego, że w Stanach bardzo często robi się jajecznicę z jajek z kartonowego opakowania czy z proszku. Podobnie z ziemniaczanym purée czy plackami, zamiast surowych ziemniaków - proszek jako półprodukt.
- Jajka to w ogóle jest osobny temat – mówi. - Mówił o nich nawet Donald Trump. Przed wyborami obiecał, że będą tańsze.
Jeszcze na początku 2025 trwał "kryzys jajeczny" i choć w wakacje jedna z czołowych sieci lokali gastronomicznych wycofała dodatkową opłatę za jajka, nadal za 12 jajek trzeba zapłacić średnio ok. 10 dolarów. Łatwo policzyć, że jedno kosztuje ponad dolar. Tańsze są te w stanie płynnym - z kartonu. Tu jednak pozostaje kwestia, czy jajecznica z półproduktu to nadal to samo śniadanie, do jakiego są przyzwyczajone polskie podniebienia.
Fast food na amerykańskim talerzu
Amerykanie od dziecka uwielbiają burgery, frytki i słodkie napoje gazowane. Do tego mnóstwo lodu. Nic dziwnego, że nadwaga, otyłość i choroby krążenia to wiodący temat w mediach zajmujących się tematyką zdrowotną.
- Słodkie napoje pije się tu hektolitrami - podkreśla Hubert. - Cola, pepsi to wręcz narodowy napój. Wprawdzie w restauracji podaje się na "dzień dobry" zwykłą kranówkę, ale obiad bez coli to nie obiad.
W menu króluje mięso pod każdą postacią. Głównie burgery, steki, befsztyki. Grillowane, pieczone, gotowane, smażone na głębokim tłuszczu. Do tego frytki. Surówki w postaci bukietu warzyw rodem z baru mlecznego? O to najczęściej dopominają się jedynie Europejczycy. I najczęściej napotykają na zdziwioną minę kelnera. W Polsce - jak podkreśla Hubert - zestawy surówek można kupić nawet na stacjach paliw. W Stanach można o tym zapomnieć.
Ile zapłacisz za zestaw obiadowy w USA?
Amerykanie uwielbiają chodzić do baru czy restauracji. Lokale są wszędzie. Do wyboru. Hubert ma jednak wrażenie, że z roku na rok ubywa małych, rodzinnych biznesów. Alternatywą są sieciówki, gdzie szybko i w miarę tanio można zjeść. Ceny? Dobry obiad w restauracji to koszt ok. 40-50 dolarów za osobę. Do tego trzeba doliczyć napiwek. W szybkich barach można już coś przekąsić nawet za kilka dolarów.
- Kiedy po wielu latach przyjechałem po raz pierwszy do Polski, to wstąpiłem na trasie do polskiego McDonald’s i oniemiałem - mówi Hubert. - Taki wystrój, czystość, zwłaszcza w toaletach, to w Stanach można spotkać jedynie w ekskluzywnych restauracjach. Dla mnie to był szok. Pod tym względem USA są daleko w tyle. Czystość w amerykańskich toletach też moim zdaniem pozostawia wiele do życzenia.
Amerykanie w odróżnieniu od Polaków chętnie chodzą do restauracji czy baru na śniadania. Zamiast jogurtu twarożku czy kefiru gustują w płatkach kukurydzianych i maśle orzechowym. Jedzą tego na potęgę, a wybór płatków na sklepowych półkach może przyprawić o zawrót głowy. Z nabiału bardzo popularne są w Stanach - znane również w naszym kraju - serki śmietankowe Philadelphia w różnych smakach. Kefiry, jogurty czy też maślanki rzadko pojawiają się na stole do porannej kawy.
Polski sentyment kulinarny
- Nie będę udawać, że mi w tej Ameryce coś wyjątkowo smakuje, może poza owocami morza - przekonuje nasz rozmówca. - Jak przyjeżdżam do Polski, to doceniam nasze jedzenie. W domu mi wszystko inaczej smakuje, ma zupełnie inny smak. Jak jestem na Florydzie, to czasami tęsknię za prawdziwymi ziemniaczkami z masełkiem i koperkiem. Tutaj są ziemniaki, ale najczęściej używają tych w proszku. Dodaje się wody i powstaje coś jak purée. Niedobre, bez smaku. Sama chemia. I tak jest z większością produktów - przetworzone na maksa, z mnóstwem zabielaczy, polepszaczy i barwników. Nawet porządnego piwa nie można się napić. Wszystkie jakieś rozwodnione, bez charakterystycznej goryczki i aromatu.
Piwo nie jest za to drogie. W sklepie te najtańsze kosztują ok. dolara. W barze to wydatek od ok. 5 do 8 dolarów. W Stanach je się też mnóstwo kurczaków. To bardzo popularne danie.
- To jednak nie ten smak, który jest w naszych, polskich domach - dodaje Hubert. - Wiele produktów jest tu modyfikowanych, sztucznie wytwarzanych. Podobnie i kurczaki. Myślę, że rosół z nich w niczym nie przypominałby polskiej, tradycyjnej zupy. Zupy nie są zresztą w USA popularne. Amerykanie raczej nie znają zwyczaju obiadów dwudaniowych - najpierw zupa, potem drugie. Nie gustują też w kiszonkach. Owszem, mają jakieś pikle, ale gdzie im do naszych kiszonych ogóreczków.
Nasz rodak z Lublina podkreśla, że zamawiając jednak danie w lokalu, musimy się liczyć z tym, że nikt tu nie oszczędza na ilości. Porcje są zazwyczaj bardzo duże. I często od razu polane obficie sosem.