Zabrała dzieci na obiad w Krynicy Morskiej. Teraz pokazuje paragon
Długi weekend czerwcowy w tym roku to już pełnia wakacyjnych wyjazdów. Również pod względem cen w restauracjach czy punktach noclegowych. Tradycyjnie rybkę nad morzem warto zjeść, ale czy da się tanio i smacznie? Kolejny paragon z trzycyfrową kwotą natchnął nas w redakcji do podsumowania, na co zwrócić szczególną uwagę, żeby - mimo widocznych cen - przy płaceniu żadna gula czy ość w gardle nie stanęła.
Kiedy moja redakcyjna koleżanka Ela pakowała walizkę na rodzinny wyjazd do Krynicy Morskiej, wiedziała, że nadmorski klimat rządzi się swoimi prawami - również tymi kulinarnymi. Z dwójką dzieci ruszyła na klasyczny, wakacyjny obiad. Miało być rybnie, miało być dziecięco, miało być choć trochę włosko dla nastolatki – i było. Ale czy warto było zapłacić za to wszystko aż 222 zł?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rybak wyjaśnia, jakie ryby najlepiej wybierać nad Bałtykiem
Rybka, która smakuje jak nad morzem
Na początek danie, które wynagradza wszystko. Tusza halibuta za 54 zł to prawdziwa gwiazda obiadu. Soczysta, doskonale wysmażona, w chrupiącej, ale nienachalnej panierce. To nie była żadna "smażalniana" przeciętność. Ryba była świeża, idealnie doprawiona, a jej jakość można było wyczuć już od pierwszego kęsa. Towarzyszyły jej frytki za 15 zł (poprawne, choć bez niespodzianek) oraz bukiet surówek za 16 zł - w składzie klasyczna biała i kiszona kapusta oraz marchew. Smaczne, domowe, ale porcja raczej mała, a cena zdecydowanie ponad koszty domowego przygotowania.
Uwaga na wagę: rybny rachunek może zaskoczyć
Warto tutaj zrobić małą dygresję, bo zakup ryby nad morzem to często loteria. Na wielu tablicach zobaczymy kuszące ceny: dorsz za 14 zł, halibut za 17 zł... ale za 100 gramów! Finalna cena może mocno zaskoczyć, gdy kelner przyniesie rachunek za 300-gramowy kawałek, którego wyboru dokonała kuchnia. W naszym przypadku halibut był uczciwie rozliczony jako "porcja", ale warto zawsze zapytać przed zamówieniem o orientacyjną wagę i końcowy koszt. Nie każda smażalnia robi to jasno, a różnica między 25 zł a 75 zł za danie potrafi popsuć smak nawet najlepszej ryby.
Nadmorska restauracja z menu dla dzieci i kuchnią włoską
Dziecięce klasyki nigdy nie zawodzą – nuggetsy z frytkami i ketchupem za 39 zł okazały się tym, czego oczekiwaliśmy. Nic odkrywczego – chrupiące, złociste, z delikatnym mięsem, podane z hojną porcją ketchupu i klasycznymi frytkami. Dziecko było zadowolone, a to przecież najważniejsze. Na stole wylądowała też carbonara za 40 zł – solidna porcja makaronu z kremowym sosem. Bez finezji rzymskiej trattorii, ale też bez przykrych niespodzianek. Boczek był, ser był, jajka też pewnie były. Sos trochę zbyt ciężki, ale akceptowalny. To nie jest lokal wyspecjalizowany w kuchni włoskiej i to czuć, ale na urlopowy obiad po plażowaniu wystarcza.
Na talerzu obiad, a co do picia?
Tu zrobiło się drogo. Dwie mrożone herbaty po 12 zł, dwa napoje gazowane po 12 zł, woda gazowana 500 ml za 10 zł. Łącznie 58 zł za coś, co w sklepie kosztowałoby dużo mniej. Ale to już klasyk - płacimy nie za płyn, a za chwilę oddechu z widokiem na morze i cieniem parasola. W wielu lokalach naliczane są na tych grupach produktu wysokie marże. Zdecydowanie w tej kwestii warto zapytać, czy restauracja oferuje karafkę wody za darmo (chociaż to niestety nadal nie jest standardem jak w innych krajach europejskich), a na kuszące napoje wybrać się po obiedzie, przy okazji zajadając lody "z budki".
Cena za wakacyjny, smaczny klimat
222 zł za rodzinny obiad dla trzech osób nad morzem to kwota, która może budzić zdziwienie - szczególnie gdy zdamy sobie sprawę, że w menu dodatki kosztują od 10 do nawet 21 zł, a najprostszy ketchup to wydatek 3 zł. Jednak nie da się ukryć, że jedzenie było świeże, ryba pyszna, a dzieci najedzone i zadowolone. Czy było drogo? Tak. Czy było warto? Chyba też tak. Bo wakacje to nie tylko piasek i woda, ale też smak, który zostaje z nami trochę dłużej niż opalenizna.