NewsyByłem na otwarciu Popeyes w Szczecinie. Takiego szaleństwa się nie spodziewałem

Byłem na otwarciu Popeyes w Szczecinie. Takiego szaleństwa się nie spodziewałem

Sieć fast-foodów Popeyes Louisiana Kitchen wkroczyła do Polski. Nie przepuściłem okazji i poszedłem na szumnie zapowiadane otwarcie lokalu w Szczecinie. To, co tam zobaczyłem bardzo mnie zaskoczyło.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

28.07.2023 | aktual.: 28.07.2023 15:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Popeyes Louisiana Kitchen – jak sama nazwa wskazuje – specjalizuje się w kuchni rodem z Południa Stanów Zjednoczonych. W menu dominują smażone kurczaki i kanapki, lecz czy coś odróżnia je na tle konkurencji w postaci np. KFC? Jako entuzjasta kuchni cajun, z której sieć czerpie inspiracje, chciałem się o tym przekonać. Moją ciekawość jeszcze bardziej wzmogło to, że najzagorzalsi fani amerykańskiej kuchni czekali na otwarcie pierwszego lokalu (które miało miejsce we Wrocławiu 7 lipca br.) przez 14 godzin!

Iluzje, tatuaże i selfie

W piątek 28 lipca chętnie wybrałem się do centrum handlowego Galaxy na al. Wyzwolenia w Szczecinie. To tutaj, na drugim piętrze, otworzono drugą restaurację brandu Popeyes Louisiana Kitchen. Załoga zadbała o moc atrakcji dla pierwszych gości. Trzy pierwsze osoby dostały vouchery, pozwalające na codzienny odbiór kanapki Chicken Sandwich przez 365 dni. Szczecinianie poszli na rekord! Rekordzista czekał na swój talon przez 26 godzin. Kolejne 100 osób poczęstowano darmowymi przekąskami.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Mnie Popeyes zarzucił solidnym zestawem dań. Degustację i oczekiwanie umilały mi "magiczne" występy iluzjonisty i orkiestry, a w każdej chwili mogłem sobie cyknąć zdjęcie w fotobudce lub zafundować tymczasowy tatuaż. Ostatecznie nie skusiłem się na żadną z tych opcji. Dobrodusznie postanowiłem oszczędzić Czytelnikom oglądanie redaktorskich selfie, z kolei tatuaże mam i nie potrzebuje robić ich więcej.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Frytki, buły i jeszcze raz kurczaki

Odłóżmy żarty na bok i przejdźmy do sedna sprawy. Jako pierwszą wrzuciłem na ruszt flagową kanapkę Popeyes – Chicken Sandwich (18,95 zł solo i 8 zł więcej w zestawie). W bułce znalazły się piklowane ogórki, solidny kotlet z panierowanego kurczaka i kapka sosu majonezowego. Cała kompozycja była dość przyjemna i wyraźnie dominowała nad swoimi cenowymi odpowiednikami z KFC.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Następnie sięgnąłem po zestaw bardzo panierowanych i lekko pikantnych kurczaków – Chicken Tenders. Za trzy sztuki tego specjału zapłacimy w restauracji 16,95 zł, za 5 – 24,95 zł. Również ta opcja wydała mi się całkiem przyzwoita. Choć w tym przypadku nie zabrakło "ale". Jeśli Popeyes powołuje się na smaki Luizjany, mięso mogłoby być ostrzejsze.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Po konsumpcji kurczaków przyszła kolei na sowity zestaw dobrze przypieczonych frytek z serem, krojoną zieloną cebulką i pieprzem. Ta bomba kaloryczna okazała się największym zaskoczeniem. Tak smacznych krojonych ziemniaków nie dostaniemy ani w KFC, ani w McDonald’s. Żeby jednak przesadnie nie chwalić Popeyesa, dodajmy, że ich cena jest dość wygórowana – kosztują 14,95 zł. Jako dodatki możemy też dobrać frytki średnie (8,95 zł), duże (9,95 zł), przyprawione w cajuńskim stylu (plus 1 zł do regularnej ceny), krążki cebulowe (5 sztuk za 7,95 zł lub 10 zł za 12,95 zł) oraz sałatkę Coleslaw (7,95 zł). Tą ostatnią skubnąłem – i niewiele mogę o niej napisać. Taką sałatkę dostaniemy wszędzie.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Rola przystawki przypadła pozycji Classic Chicken Wrap (18,95 zł solo i 8 zł więcej w zestawie). W tortilli znalazło się miejsce dla dwóch kawałków panierowanego kurczaka, kilku kawałków sałaty i dwóch cząstek pomidorów. Całość wkomponowano w łagodny sos. Niestety, wrap był najsłabszą pozycją w menu. Lekko poprawiło go użycie dipów. Ja dostałem do spróbowania trzy sosy: średnio ostry Nola Sauce, typowo musztardowy Mardi Gras i NAPRAWDĘ pikantny Bayou Buffalo, który trudno jeść bez popijania. Nie to, żebym narzekał, bo liczyłem na właśnie takie smaczki.

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Knajpa nie dla każdego

Czy jeszcze tu wrócę? Raczej tak. Potrawy, choć nieliczne, wydają się ciekawsze i – przede wszystkim – pikantniejsze niż w KFC i innych sieciówkach, od dawna obecnych w Polsce. O ile entuzjaści stereotypowych potraw z południa USA będą zadowoleni, to tego samego nie mogę powiedzieć o wegetarianach i weganach. Popeyes zupełnie o nich nie pomyślał. Frytki, krążki cebulowe, ciasta i shaki to jedyne, czym mogą się posilić w knajpie…

Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor
Popeyes Louisiana Kitchen w Szczecinie, fot. Norman Tabor

Norman Tabor, dziennikarz Wirtualnej Polski