NewsyEmerytka wybrała się na schabowego do restauracji. Gdy kelner przyniósł rachunek, złapała się za głowę

Emerytka wybrała się na schabowego do restauracji. Gdy kelner przyniósł rachunek, złapała się za głowę

Schabowy był ogromny, ale suchy i spalony (adobe)
Schabowy był ogromny, ale suchy i spalony (adobe)
05.07.2023 15:09

Kobieta wybrała się do restauracji w województwie kujawsko-pomorskim. Zamówiła danie główne, ale to, co zobaczyła, ją zmroziło. Schabowy może i był wielki, lecz bardzo suchy i spalony na dole. Niemiłym zaskoczeniem był też rachunek. Nie uwierzycie, ile musiała zapłacić.

Emerytka wybrała się do knajpy razem ze swoim mężem. Zamówili żurek, dwa kotlety schabowe i napoje. Nie spodziewali się, że ich wypad skończy się kulinarną tragedią. I do tego bardzo drogą. Małżeństwo chyba na długo zrezygnuje ze stołowania się na mieście. O swojej niemiłej przygodzie opowiedzieli dziennikarzom "Faktu".

Schabowy był bardzo duży, ale suchy i spalony

Na początku wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Miła obsługa, ładny wystrój i przyjemny zapach dobiegający z kuchni.

— Najpierw pozytywne zaskoczenie: ogromne schabowe. Po chwili czar prysnął. Okazało się, że były suche, a od dołu nawet trochę spalone. Te dziwne kotlety, to jeszcze nic! Kiedy kelner przyniósł rachunek, złapaliśmy się za głowy - relacjonowała pani Marzena w rozmowie z "Faktem".

Na paragony grozy natkniemy się nie tylko w turystycznych miejscowościach. One czyhają na nas dosłownie wszędzie. Przykład pani Marzeny jest dowodem na to, że nawet w małych miastach możemy dostać wysoki rachunek.

Schabowe (Wikimedia Commons)
Schabowe (Wikimedia Commons)

Kotlet naprawdę był bardzo drogi

Schabowy miał pokaźny rozmiar. Niestety, to była jego jedyna zaleta. Smak pozostawiał wiele do życzenia. Emerytka nie dała rady zjeść całego. Miał niezbyt dobrą konsystencję, do tego był strasznie suchy. Ile kosztował? Cena jest porównywalna do tych, które znamy znad morza. Kotlet z warzywami i sosem kosztował aż 42 złote. Pomnóżmy to razy dwa i mamy 84 złote. To jednak nie było wszystko.

- Mąż ma spory apetyt, więc wziął jeszcze żurek. Porcja była po 20 zł. Jak dla mnie, sporo - wyznała pani Marzena.

Małżeństwo zamówiło też dwie małe cole po 200 ml. Za to zapłacili 16 złotych. Łącznie wypad do restauracji kosztował aż 120 złotych. Przypominamy, że to była knajpka w małym mieście w województwie kujawsko-pomorskim, a nie Władysławowo, Stegna, Zakopane czy Mikołajki.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także