Emerytka wybrała się na schabowego do restauracji. Gdy kelner przyniósł rachunek, złapała się za głowę
Kobieta wybrała się do restauracji w województwie kujawsko-pomorskim. Zamówiła danie główne, ale to, co zobaczyła, ją zmroziło. Schabowy może i był wielki, lecz bardzo suchy i spalony na dole. Niemiłym zaskoczeniem był też rachunek. Nie uwierzycie, ile musiała zapłacić.
05.07.2023 15:09
Emerytka wybrała się do knajpy razem ze swoim mężem. Zamówili żurek, dwa kotlety schabowe i napoje. Nie spodziewali się, że ich wypad skończy się kulinarną tragedią. I do tego bardzo drogą. Małżeństwo chyba na długo zrezygnuje ze stołowania się na mieście. O swojej niemiłej przygodzie opowiedzieli dziennikarzom "Faktu".
Schabowy był bardzo duży, ale suchy i spalony
Na początku wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Miła obsługa, ładny wystrój i przyjemny zapach dobiegający z kuchni.
Na paragony grozy natkniemy się nie tylko w turystycznych miejscowościach. One czyhają na nas dosłownie wszędzie. Przykład pani Marzeny jest dowodem na to, że nawet w małych miastach możemy dostać wysoki rachunek.
Kotlet naprawdę był bardzo drogi
Schabowy miał pokaźny rozmiar. Niestety, to była jego jedyna zaleta. Smak pozostawiał wiele do życzenia. Emerytka nie dała rady zjeść całego. Miał niezbyt dobrą konsystencję, do tego był strasznie suchy. Ile kosztował? Cena jest porównywalna do tych, które znamy znad morza. Kotlet z warzywami i sosem kosztował aż 42 złote. Pomnóżmy to razy dwa i mamy 84 złote. To jednak nie było wszystko.
Małżeństwo zamówiło też dwie małe cole po 200 ml. Za to zapłacili 16 złotych. Łącznie wypad do restauracji kosztował aż 120 złotych. Przypominamy, że to była knajpka w małym mieście w województwie kujawsko-pomorskim, a nie Władysławowo, Stegna, Zakopane czy Mikołajki.