Książulo dostał okropne dania na świątecznym jarmarku. Oto jak tłumaczą się wystawcy
Relacje z jarmarków świątecznych z komentarzem tego influencera cieszą się niebywałą popularnością. Film nagrywany na rynku w Opolu obejrzało ponad 1,7 mln subskrybentów. Nic dziwnego, że wystawcy przeżywają duży stres, gdy do stoiska podchodzi youtuber, którego opinia może zaważyć na ich biznesie. Na jarmarku w Opolu smakował mu tylko langosz.
Bożonarodzeniowe jarmarki w Polsce cieszą się ogromną popularnością. Chociaż trudno doszukać się na nich lokalnych specjałów, na wielu można znaleźć coś smacznego. Niestety, po relacji Książula, stoiska w Opolu świecą pustkami. Sprzedawcy narzekają, że teraz już tylko ktoś podchodzi i robi filmik, cytując słowa popularnego youtubera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co można dostać na jarmarku w Opolu?
Organizatorzy jarmarku w Opolu postawili na standardowy zestaw. Obok grzańca dostaniesz grillowane oscypki, smażoną kiełbasę, bigos i pajdę ze smalcem. Ceny są wysokie, ale nie odchodzą od normy. Za kiełbasę zapłacisz ok. 30 zł i, jak sam Książulo stwierdził, takie są średnie ceny na jarmarkach w Polsce. Jednak jakość potrawy pozostawia wiele do życzenia. Chociaż skórka nawet przyjemnie chrupie, pod nią znajduje się "zwykła parówa".
Youtuber posmakował także oscypka i kwaśnicy. Grillowany serek z żurawiną wypadł średnio, chociaż było widać, że sprzedawca się starał. Kwaśnica smakowała jak przelana ze słoika. Co więcej, do zupy podano stare kromki chleba, co niestety również jest standardem, ale czy tak powinno być?
Zadowalającą opinię otrzymał jedynie langosz za 28 zł. Książulo docenił chrupiące ciasto i smaczne dodatki. Jeżeli taki produkt dostaje każdy inny klient, to przy budce z węgierską przekąską warto się zatrzymać. Szkoda, że tylko przy tej jednej.
Tłumaczenia wystawców
Wystawcy w wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej tłumaczą, że youtuber nie przyszedł w najlepszą porę. Już zbliżały się godziny zamknięcia jarmarku i wiele towarów mieli już pochowanych:
- Był to środek tygodnia, na kwadrans przed zamknięciem, a większość produktów była już pochowana. Przyznaję, że dostał coś, co nie było pierwszej świeżości. To był niefortunny moment, ale wystarczył, żeby zepsuć opinię na cały jarmark – mówi jeden ze sprzedawców.
Zła fama poszła w świat i frekwencja na rynku w Opolu z dnia na dzień spada.