Na tym europejskim jarmarku królują słodkości, ale po polską przekąskę i tak ustawiają się kolejki
Jarmarki bożonarodzeniowe to gastronomiczne królestwo i to nie tylko w Polsce. W Wilnie próżno szukać pajdy ze smalcem czy bigosu. Nasi sąsiedzi stawiają bowiem na słodkości. Wśród nich wyróżnia się jednak nasz regionalny produkt.
Bożonarodzeniowe miasteczko w Wilnie nie umywa się rozmiarami do jarmarków w Gdańsku czy Wrocławiu, ale wyjątkowy klimat przyciąga tłumy turystów. Z rozmieszczonych na Placu Katedralnym budek dobiega zapach jedzenia, który przyjemnie łaskocze w nos. Warto jednak wpaść po obiedzie, bo królują tutaj przede wszystkim słodkości.
Odwiedziliśmy jarmark na Kociewiu. Domowe smaki i dobre ceny przyciągnęły tłumy
Co można zjeść na jarmarku w Wilnie?
Największym hitem są małe pączki twarogowe, obficie posypywane cukrem pudrem. Przypominają pączusie gdańskie, więc to smak zdecydowanie znany także polskim turystom. Sprzedaje się je w rożku lub kubeczku, prosto po wyjęciu z gorącego oleju. Chociaż sam proces przygotowania trwa naprawdę krótko, to swoje w kolejce trzeba odstać, bo chętnych nie brakuje. Za małą porcję zapłacić trzeba 5 euro.
Jeśli jednak same pączusie to za mało, to na jednym ze stoisk czeka prawdziwa bomba cukrowa, która niejednego dietetyka przyprawi o szybsze bicie serca. Mowa o Karšti Trupininiai Tinginiai. Tinginys (dosłownie "leń") to klasyczny litewski przysmak z pokruszonych herbatników i kakao. Na jarmarku trafić można jednak na tę nowoczesną, serwowaną na ciepło odmianę tego deseru, podawaną w kubeczkach z różnymi dodatkami, kremem waniliowym i kruszonką.
Można zamówić wersje z dodatkiem pieczonych jabłek z cynamonem, słonym karmelem, nutellą, lotus, oreo czy wiśniami. Nie szczędzą tutaj również czekoladowej polewy. Cena zależy od rozmiaru kubeczka i zaczyna się od 5,50 euro.
Obowiązkowe pozycje na jarmarku
Nie mogło zabraknąć także słodkich klasyków. W końcu czym byłby jarmark świąteczny bez chrupiących churrosów? W Wilnie serwowane są one nie tylko w tradycyjnym towarzystwie kremu czekoladowo-orzechowego, ale również w wielu innych wariacjach, od karmelu i kawałków batonika Daim, aż po czekoladę. Jako że pistacje nie wychodzą z mody, to nie mogło zabraknąć także dubajskiej wersji z dodatkiem chrupiącego ciasta kataifi.
W Wilnie trafić można także na ciepłe kołacze, tutaj znane pod nazwą Suktas Kurtos. Przebierać można w różnych smakach, takich jak cynamon, ciemna czekolada, kokos, malina. Na poszukiwaczy nietypowych smaków czeka nawet wariant z serem Džiugas, który jest najsłynniejszym litewskim twardym serem o głębokim, pikantnym smaku. Za kominkowe ciastko zapłacić trzeba od 8 do 9 euro. Do tego domówić też można nutellę, mus jabłkowy lub nadzienie pistacjowe za 1 euro.
Jarmark pozwala również na kulinarną podróż do kraju tulipanów. Poffertjes, czyli tradycyjne holenderskie mini naleśniki, zyskały ogromną popularność na jarmarkach bożonarodzeniowych w całej Europie. Smaży się je na specjalnych płytach z wgłębieniami, przewracając w trakcie patyczkiem lub widelcem. W innej budce zamówić można Stroopwafle, czyli cienkie wafle przełożone w środku słodkim syropem karmelowym. Mogą być one dodatkowo udekorowane polewą czekoladową oraz różnymi posypkami, takimi jak kolorowe cukiereczki czy mini pianki marshmallow.
Co na słono na litewskim jarmarku?
W Wilnie zdecydowanie królują słodkości, a wytrawnych przysmaków można szukać ze świecą. Na jednym ze stoisk wypatrzyć można naleśniki z warzywami i mięsem, chociaż patrząc na kolejne osoby odchodzące ze swoim zamówieniem w rękach, zdecydowanie detronizują je naleśniki z czekoladą.
Kolejka ustawia się za to przy... oscypkach. Za wersję z żurawiną (su spanguolių uogiene) zapłacić trzeba 3,5 euro, za ten z dodatkiem boczku (su šonine) trzeba zapłacić 4,5 euro. Kolejka po zakopiański przysmak była spora, a najczęściej można było usłyszeć tam język polski.
Jak na jarmark przystało, nie brakowało także rozgrzewających napojów. Mowa tutaj nie tylko o grzańcach, równie często trafić można było na gęsty kisiel żurawinowy czy gorącą czekoladę. Kisiel żurawinowy zajmuje szczególne miejsce w litewskiej kulturze, jest on tradycyjnym, obowiązkowym napojem podczas wigilijnej kolacji. Na jarmarku podawany jest na gorąco, dzięki czemu przyjemnie rozgrzewa w chłodny wieczór. Kolejnym ciekawym napojem jest herbata z rokitnika, niezwykle popularna w tej części Europy ze względu na swoje właściwości zdrowotne i charakterystyczny, kwaskowaty smak.
Wilno znalazło także ciekawy sposób na system kaucyjny. Napoje serwuje się w papierowych kubeczkach, uiszczając za nie 2 euro dodatkowej opłaty. Aby odzyskać kaucję, należy zwrócić je w wyznaczonym punkcie. Dzięki temu śmietniki nie pękają w szwach, a i na samej ziemi próżno szukać porzuconych odpadków.
Świąteczne miasteczko w Wilnie tętni życiem do 28 grudnia, więc jest jeszcze trochę czasu, aby osobiście odwiedzić Plac Katedralny, poczuć ten wyjątkowy klimat i zjeść coś słodkiego przed końcem roku. A jak zatęsknisz za polską kuchnią, to i oscypek się znajdzie.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski