Prawdziwy matias czy podróbka? Tak sprzedawcy najczęściej nabierają klientów
Wiele osób myśli o tym, aby na święta Bożego Narodzenia kupić coś ekstra, a sprzedawcy na tym zarabiają. W przypadku popularnych śledzi nikogo nie dziwi dopisek na etykiecie, a jednak taka zagrywka nie jest w porządku, bo pomiędzy oryginalnymi matiasami a filetami à la matias są istotne różnice.
Oryginalne matiasy można kupić w Polsce również w okresie przedświątecznym, ale tylko w wersji mrożonej lub w specjalnej zalewie. Jednak od popularnych śledzi z beczki różnią nie tylko wielkością, smakiem i ceną, ale także wartościami odżywczymi. Są to młode ryby, jeszcze przed tarłem, czyli przed okresem rozrodczym, a wtedy znacznie przybierają na wadze. W rezultacie ich mięso jest bogatsze w kwasy omega-3, a ze względu na krótszy czas życia zawierają mniej rtęci niż dojrzałe śledzie.
Śledzie po królewsku staną się hitem na wigilijnym stole. Każdy poprosi o dokładkę
Różnice między oryginalnym matiasem a podróbką
Nie potrzeba mikroskopu, aby odróżnić oryginalne matiasy od dojrzałych śledzi. Rozpoznasz je przede wszystkim po wielkości i kolorze mięsa. Filety z matiasów są mniejsze i różowo-srebrzyste, te śnieżnobiałe pochodzą od starszych ryb. Warto również pamiętać o tym, że sezon połowu matiasów w Holandii czy Norwegii przypada na czerwiec, co oznacza, że w grudniu nie dostaniesz świeżego śledzia. Oczywiście, za sprawą odpowiedniej obróbki filety mogą być dostępne na rynku przez cały rok – najczęściej są one mrożone lub marynowane w oleju.
Ryzykiem podczas przedświątecznych zakupów mogą być zawyżone ceny filetów, które sprzedawane są pod etykietą "à la matias". Średnia cena zwykłych śledzi to ok. 20–30 zł za kilogram, w zależności od dodatków i marynaty. Wyższa cena za filety z beczki powinna uruchomić czerwoną lampkę. Z kolei za oryginalne matiasy holenderskie zapłacisz nawet 75 zł za kilogram – są one dostępne przez cały rok w sklepach internetowych oraz w dyskontach przed świętami Bożego Narodzenia.
Jak przygotować oryginalne matiasy?
Skusiłeś się na oryginalne mrożone matiasy i zastanawiasz się, co z nimi zrobić? Wbrew pozorom nie wymagają one skomplikowanej obróbki ani długiej listy dodatków. Po rozmrożeniu – najlepiej powolnym, w lodówce – są już produktem gotowym do jedzenia, bo proces solenia i dojrzewania odbył się wcześniej, jeszcze u producenta.
W przeciwieństwie do klasycznych śledzi z beczki nie trzeba ich moczyć, a wręcz nie jest to wskazane, bo łatwo wypłukać charakterystyczny, delikatnie maślany smak. Oryginalne matiasy najlepiej traktować oszczędnie. Wystarczy dobrej jakości olej, drobno posiekana cebula lub szalotka i odrobina pieprzu.
W Holandii podaje się je razem z ogonkiem oraz z dodatkiem ogórka kiszonego i cebuli – bez ciężkich sosów, które przykrywają naturalną słodycz i miękkość mięsa. Możesz je także upiec z migdałami i żurawiną lub ugotować na parze, a następnie podać w sosie śmietanowym lub pomidorowym. Przy czym nie należy zupełnie rezygnować z klasycznych śledzi, które również są pełne wartościowych składników odżywczych.