Między chlebem z truskawkami a karierą w telewizji - Ewa Wachowicz o byciu mamą
Ciepło i bliskość w relacji z córką są dla Ewy Wachowicz wyjątkowo istotne. Nic dziwnego - jak sama podkreśla, najwięcej zawdzięcza swojej własnej mamie i to przekłada na relację z Olą. Jak macierzyństwo pomogło jej w karierze i pasji do gotowania? Opowiedziała o tym w intymnym wywiadzie dla Pyszności.pl.
To właśnie kobiece doświadczenia i relacje w rodzinie ukształtowały jej postrzeganie macierzyństwa. Choć Ewa Wachowicz od lat funkcjonuje w przestrzeni publicznej, dba o to, by chronić swoją rodzinę przed światłami reflektorów. Kulinarna ekspertka i była miss nie ukrywa, że jej kulinarne korzenie sięgają głęboko rodzinnych tradycji. Nie brakuje w nich i smaków dzieciństwa, i przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z okazji Dnia Matki zrobiłam dla mamy serduszka w jadalnym wydaniu. Prezent okazał się strzałem w 10!
Karolina Wachowicz: Czy są jakieś tradycje związane z Dniem Matki, które pielęgnujecie w domu?
Ewa Wachowicz: Owszem, mamy swoją tradycję z moją córką Olą. Od kiedy była dzieckiem, przygotowuje mi śniadanie do łóżka. Zdarzało się więc, że serwowane przez nią potrawy były zaskakujące, ale zawsze bardzo się starała. Robiła to z serca. Często też wyjeżdżamy gdzieś razem - tylko ja i ona, na przykład do domu w Zawoi. Spędzamy wspólnie czas, rozmawiamy. To dla nas bardzo ważne.
Czego nauczyła się pani od swojej mamy i co przekazała dalej?
Mojej mamie zawdzięczam praktycznie wszystko. To ona nauczyła mnie, jak być mamą i zaszczepiła we mnie pasję do gotowania. Nauczyła mnie też szacunku do ludzi, zwierząt, przyrody - wszystkiego, co nas otacza. Mam najlepszą mamę na świecie. Kiedyś to ona opiekowała się mną, teraz to ja opiekuję się mamą.
Jakim momentem w pani życiu było zostanie mamą?
To dla mnie najpiękniejszy moment na świecie. Rola mamy – moim zdaniem – kwalifikuje się do nominacji oscarowych. Jest najważniejszą i najtrudniejszą ze wszystkich ról w życiu kobiety. Od urodzenia córki uwielbiałam być mamą, karmić ją piersią, przytulać, pokazywać świat. Uwielbiałam być mamą malutkiej Oli, tej która później chodziła do przedszkola, do szkoły. Trochę mniej, kiedy była nastolatką (śmiech), ale wyrosła na wspaniałą kobietę i uwielbiam być mamą dorosłej córki.
Czy bycie mamą wpłynęło na pani podejście do pracy zawodowej, np. w kuchni czy mediach?
Kiedy urodziłam córkę, dałam sobie taki rok dla siebie. Dopóki karmiłam ją piersią, to zdecydowanie mniej pracowałam i to był czas, który poświęcałam jej w stu procentach. Później wróciłam do obowiązków zawodowych, bo uwielbiam swoją pracę. Mimo wszystko ten rok był niesamowicie ważny w moim życiu. Kiedy mogłam być tylko i wyłącznie dla swojego dziecka. Chciałabym, żeby każda mama miała taką możliwość. To wyjątkowe doświadczenie. Ważne zarówno dla mamy, jak i dziecka. Tak rodzi się więź.
Pani jest osobą publiczną, a reszta rodziny?
Od ponad 30 lat jestem osobą publiczną. Zaczęło się, kiedy zostałam Miss Polonia i tak naprawdę nigdy nie skończyło. Pracowałam i pracuję w mediach. Jeśli jednak chodzi o moich bliskich, to ustaliliśmy, że to ja występuję przed kamerami, a ich przed tym chronię. Dlaczego? Bo media, zwłaszcza obecnie, to miejsce, gdzie wylewa się mnóstwo hejtu. Wiele osób dopytuje, jak wygląda moja córka, mój mąż, moi bliscy. Rozumiem to, ale staram się zachowywać pewne rzeczy dla siebie. Rodzina i jej prywatność to dla mnie najważniejsze kwestie. Nie chcę też po prostu, by czuli się niekomfortowo. Oczywiście, gdyby jednak córka wybrała inną drogę i chciała być obecna w mediach - to nie mam z tym problemu. Do jej wyborów podchodzę z ogromnym szacunkiem i zrozumieniem. Podobnie zresztą do wyborów mojej córki chrzestnej, bratanicy Karoliny, która jest obecna w mediach i podobnie jak ja, kocha podróżować. Z rodziną brata jesteśmy bardzo blisko i zawsze wspieramy siebie i nasze dzieci. Myślę, że nasze córki to czują.
Czy jest coś, czego córka nauczyła panią?
Oczywiście! Moja córka to inne pokolenie, więc wszelkiego rodzaju "nowinki technologiczne" to jej konik. Zawsze pokazuje mi, co jest modne, jakie są trendy w internecie, na socialach, jak powinno się nagrywać filmiki. Bardzo dużo się od niej uczę! Niesamowicie też cieszę się, że zaangażowała się bardzo mocno w moją restaurację i mogę na niej w wielu sprawach bardzo polegać.
Czy pamięta pani danie, które mama przygotowywała na szczególne okazje?
Owszem i z tą potrawą (a właściwie deserem), wiąże się wiele anegdot! W mojej rodzinie, a nawet wśród znajomych, dobrze znane są wypiekane kiedyś przez moją mamę tzw. ciasteczka słoneczka. Przygotowywała je zawsze na szczególne okazje - urodziny, imieniny, wszelkiego rodzaju uroczystości. Kiedy jeździłam w odwiedziny do mojego brata Artura, który mieszkał w Krakowie w akademiku, wszyscy jego znajomi dopytywali się o te słodycze. Powiem więcej - kiedy razem z moją córką i bratanicą wybrałyśmy się do Stanów Zjednoczonych, odwiedzić przyjaciół brata właśnie, to na lotnisku przywitali nas… pytaniem o słynne ciasteczka słoneczka!
Jaki przysmak z dzieciństwa wciąż poprawia pani humor?
Jako że sezon na nasze pyszne, polskie truskawki w pełni, to na myśl przychodzi mi całkiem nietypowe danie, a mianowicie kromka chleba z truskawkami i śmietaną. Ale opiszę to dokładniej, bo kryje się za tym wyjątkowa historia. Doskonale pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam zrywać truskawki z krzaków na naszych grządkach w Klęczanach. Jedliśmy je z odrobiną cukru i ze śmietaną - prawdziwą, wiejską. Mieliśmy bowiem własne gospodarstwo specjalizujące się w wyrobach mlecznych. Wielu osobom wydaje się to nietypowe, ale takie truskawki, pokrojone w plasterki, doskonale smakowały z… pajdą chleba upieczonego przez moją mamę. A ten domowy chleb, uwierzcie mi… smak nie do podrobienia. Coś pysznego! Piekę go w swoim domu, a dodatkowo można go skosztować w mojej restauracji, krakowskich Zalipiankach. Staram się maksymalnie odwzorować smak tego "klęczańskiego", który z pasją wypiekała moja mama.
Czy ma pani jakąś "maminą" recepturę, którą zawsze będzie pani pielęgnować?
Jest taki rodzinny przepis na sernik z ciastem czekoladowym. To też ulubiony wypiek mojej córki. Uwielbiam tę recepturę, a charakterystyczna, czekoladowa kratka "przechodzi" z pokolenia na pokolenie. Przed moją mamą, ciasto robiła też babcia. Innym przepisem jest taki na ciężką, ucieraną babę wielkanocną. Nazywamy ją: "Baba z Klęczan". Niejednokrotnie dzieliłam się tymi (oraz innymi) przepisami i prezentowałam je w swoich programach. Do dziś mam stare zeszyty, w których moja mama skrzętnie notowała przepisy. Często do nich wracam, dzięki czemu moje potrawy są autentyczne i domowe. A poza tym wiadomo - mamine przepisy nigdy nie zawodzą.
Karolina Wachowicz dla Wirtualnej Polski