W kuchni rzuci mięchem, rosół zmieni w Azję. Debora z "MasterChefa" o roli kobiet w kuchni

Finalistka 13. edycji programu "MasterChef Polska", gastroentuzjastka, bizneswoman i pasjonatka polskiej kuchni. Debora Warchoł dała się zapamiętać widzom jako wyrazista babka z charakterem w kuchni. A co sądzi o kobietach-szefach kuchni? I jakie smaczki z programu sama wspomina najbardziej? Zdradziła to specjalnie dla Pyszności.

Debora opowiedziała nam o rosole i innych klasykach w kuchni
Debora opowiedziała nam o rosole i innych klasykach w kuchni
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, Archiwum prywatne | www.janburbicki.com
Magdalena Pomorska

Kiedy, jak nie 8 marca, można włożyć kij w mrowisko i zacząć rozmowę od stereotypów w kuchni i gotujących babek? Moja rozmówczyni dobrze mnie wyczuła, ale wbrew pozorom dyskusja schematami się nie potoczyła. A odpowiedzi na pytania o biznes gastronomiczny, edukację kulinarną i klasyki polskiej kuchni zainspirują niezależnie od płci i kartki z kalendarza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Michał Korkosz o warzywach do sałatki jarzynowej. Nie robi jej jak większość Polaków

Magdalena Pomorska: Czy "gotowanie w domu" jest twoim zdaniem wpisane w rolę kobiety? A jeśli nie - lub tak - to dlaczego?

Debora Warchoł (Suliborska): Widzę, że próbujesz przemycić pytanie: "Czy miejsce kobiety jest w kuchni?" - haha! Moim zdaniem miejsce w domowej kuchni jest dla tego, komu wychodzi to lepiej lub dla tego, kto czerpie z tego większą przyjemność - niezależnie od płci. W moim rodzinnym domu gotował głównie tata, ale teraz, we własnym mieszkaniu, rzadko dopuszczam męża do kuchni - bo to ja po prostu lubię to robić i czuję się tam najlepiej.

Chodziłaś do "gastronomika", jak wspominasz ten czas?

Myślę, że część znajomych i nauczycieli z gimnazjum była zawiedziona, że zamiast prestiżowego warszawskiego liceum wybrałam technikum, bo miałam dobre wyniki w nauce. Ale ja od zawsze czułam, że gastronomia to coś, co przychodzi mi naturalnie. Nigdy nie marzyłam o pracy kelnerki czy kucharki, ale kuchnia zawsze mnie ciekawiła i podświadomie chciałam zgłębić ten świat. Technikum dało mi więcej, niż się spodziewałam – zakwalifikowałam się na konkurs serwisu francuskiego w Tokio i wzięłam udział w wielu ciekawych projektach. Moja pierwsza praca w hotelu to również zasługa praktyk ze szkoły.

Dziś twój "konik" to kuchnia polska. Jakie są twoje klasyki i dlaczego warto je znać?

Moim zdaniem klasyki kuchni polskiej to rosół, schabowy i pierogi. Super by było, gdyby każdy Polak miał je opanowane tak, jak Włosi makaron czy pizzę. Nasze dania też można przygotowywać na mnóstwo sposobów i łączyć z aktualnymi trendami. Kluczem są podstawy: rosół gotowany na kilku rodzajach mięs, a nie z kostki; schabowy smażony na dobrze rozgrzanym tłuszczu z chrupiącą panierką, a nie nasiąknięty olejem; a pierogi z cienkim ciastem i farszem po brzegi!

Debora inspiruje w kuchni
Debora inspiruje w kuchni© Archiwum prywatne | www.janburbicki.com/

Pociągnę wątek rosołu – jak go najsmaczniej obrobić "na drugi dzień"?

Rosół to baza dla wielu genialnych zup – w końcu w poniedziałki zawsze jest pomidorowa z niedzielnego rosołu (haha). Ale pomidorówka to nie jedyna opcja – wystarczy dorzucić inne warzywa czy przyprawy, żeby nadać rosołowi bardziej azjatycki charakter. Mięso z rosołu świetnie sprawdza się w farszu do pierogów albo krokiecików ziemniaczanych np. pikantniejszym majonezem, a warzywa można wykorzystać w wege pasztetach albo po prostu w pastach do chleba.

Słabsza płeć w kuchni - czy fizyczność faktycznie warunkuje, że szefowych kuchni jest mniej niż szefów?

Praca w kuchni to przede wszystkim praca fizyczna – wielogodzinna, wyczerpująca, często w święta i weekendy. Nie uzależniałabym jednak tego od płci, bo znam wielu mężczyzn, którzy uciekaliby z krzykiem po pierwszej "tabace" na kuchni. Szef lub szefowa kuchni poświęca restauracji 110 proc. siebie. Kobietom bywa trudniej, bo łączenie tej roli z macierzyństwem lub ciążą to ogromne wyzwanie. Myślę, że właśnie to jest jednym z powodów, dlaczego kobiet na stanowiskach szefów kuchni jest mniej.

Jak powstał twój pomysł na biznes gastro - skąd koncept i wizja?

Doszłam do ściany w swoim życiu zawodowym. Czułam, że życie ucieka mi między palcami, a ja siedzę przy biurku i nie robię nic, co daje mi satysfakcję. Zmieniłam pracę, poszłam na szkolenia, ale wciąż czułam, że świat korporacji to nie moja bajka. Jedyną prawdziwą radość czerpałam z gotowania dla innych. To mój mąż pierwszy powiedział, żebym poszła w tym kierunku. Wymarzona restauracja okazała się poza moim zasięgiem finansowym, ale wtedy pojawił się pomysł na franczyzę. Gdy już wiedziałam, że otwieram burgerownię, chciałam czegoś więcej. Wtedy pojawił się plan na "MasterChefa".

W programie "MasterChef Polska" udowadniałaś z każdym zadaniem, że gotowanie to nie tylko twoja pasja, ale też sposób na życie. Który moment był najtrudniejszy? Który wspominasz najmilej?

Miałam dwa trudne momenty w programie. W naszej edycji od początku panowała ogromna presja, by pokazywać się jak najbardziej profesjonalnie. Myślę, że duży wpływ miał na to Przemysław Klima - szef kuchni restauracji z dwoma gwiazdkami Michelin. Presja, stres, kamery i całe dni na planie w pewnym momencie mocno dały mi w kość. Pamiętam, że leżąc w łóżku, pomyślałam: "Czy właśnie ze stresem i presją chcę kojarzyć przygodę życia?" Zmieniłam wtedy podejście i złapałam bakcyla na gotowanie przed kamerą.

Drugi trudny moment to pęknięta miska w walce o bilet do Grecji. W konkurencji wcześniej walczyłam o pierwszy bilet, a chwilę później mogłam odpaść, bo nie wydałabym dania. Najmilej wspominam moment, gdy mogłam powiedzieć bliskim, żeby pakowali się na finał w Grecji (uśmiech).

Czy po całej przygodzie zgłosiłabyś się jeszcze raz?

Jasne, że tak! "MasterChef" to przygoda życia – dał mi piękne wspomnienia i znajomości, które trwają do dziś. Dlaczego miałabym nie chcieć tego powtórzyć?

Możesz zdradzić zakulisowe smaczki w postaci "a to jedliśmy codziennie na kolację"

Kolacje najczęściej jedliśmy w biegu między konkurencjami, ale na zakończenie zdjęć w Polsce produkcja zamówiła nam po wielkim burgerze z frytkami. Po całym dniu na planie, ze ściśniętym żołądkiem, walcząc o bilety do Grecji, to było jak luksus!

I na koniec, czy kobiety w kuchni często rzucają mięchem - bo niektóre robią to w kuchni i na wizji (uśmiech)?

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie rzucił mięsem w pracy – haha! Tam, gdzie są emocje, czasem pojawia się nieco mniej telewizyjny język – niezależnie od tego, czy to kuchnia, gabinet lekarski, czy sala konferencyjna (uśmiech).

Wybrane dla Ciebie