Wyglądają jak zwykłe praliny. Główny składnik wielu zniechęci do deseru
Na hasło "praliny" wiele osób od razu wyciągnie ręce. W tym przypadku jednak pod warstwą czekolady skrywa się nietypowe wnętrze, które niejedną osobę zniechęci do deseru.
Ślimaki w czekoladzie brzmią jak danie z bajkowej opowieści. Tym razem to jednak nie bajka, a deser przygotowany w Krasinie przez pana Grzegorza Skalmowskiego, nie bez powodu nazywanego Panem Ślimakiem. Turystów i miłośników nietypowych smaków przyciąga mięczakami w chrupiącej panierce, polanymi autorskimi sosami, których miałam okazję wypróbować podczas wizyty w bistro. Na słodkie zakończenie sezonu przygotował jednak coś zupełnie innego.
Pralinki ze ślimaka
Ślimaki w polskiej kuchni nie są tak naprawdę niczym zaskakującym, bo przed wiekami zajadali się nimi zarówno królowie, jak i chłopi. Dostępne, tanie, a przy tym pożywne i pełne białka stały się jednak symbolem kuchni francuskiej. Pan Ślimak przywraca je na salony i pokazuje, że Polak też potrafi. Polskie hodowle ślimaków, takie jak farma Snails Garden, koncentrują się głównie na gatunku Helix aspersa maxima, czyli ślimaku afrykańskim lub na polskim winniczku. To właśnie one zyskały uznanie na europejskim rynku.
Tym razem jednak do ślimaków nie trafił żaden sos pomidorowy; wylądowały one bowiem w soku z granatu. Mięczaki są jak gąbka, chłoną smak, więc macerowanie w słodko-kwaśnym soku nadaje im deserowy charakter. Usmażone w panierce ślimaki zanurzane są następnie w roztopionej czekoladzie. Na koniec jadalne złoto, żeby było po królewsku.
- W bombonierkach liczy się głównie czekolada. Tu jest zupełnie inaczej - najważniejsze jest nadzienie. To ono niesie emocje, zaskoczenie i zapada w pamięć - mówi Grzegorz Skalmowski.
Konsystencja? Trochę, jakby jadło się śliwkę w czekoladzie, tyle że to ślimak. Gdyby jednak porzucić początkową niechęć, zamknąć oczy i oddać się słodkości, można się naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Mięso ślimaka, choć delikatne i neutralne w smaku, stanowi nietypową bazę dla słodyczy i wprowadza nieco galaretowatą strukturę, którą świetnie uzupełnia chrupka panierka i słodka czekolada. Jadalne złoto to tylko efekt wizualny, bo nie ma w zasadzie żadnego smaku.
Przysmak dla odważnych
Grzegorz Skalmowski z zawodu jest cukiernikiem, a z zamiłowania promotorem i fanem ślimaków. Postanowił więc połączyć te dwa światy i zrobić deser, obok którego trudno przejść obojętnie. Dostał on dość obrazową nazwę Słodka Muszelka, chociaż oczywiście mięczaki zjada się bez skorupki. Pełni ona jedynie formę naczynia, trzeba przyznać, że dość efektownego. Jednym z pierwszych testerów nietypowych pralin był Karol Okrasa. Pan Ślimak zaserwował je 3 lata temu podczas Festiwalu Kulinarnego "Mazury Zachodnie od Kuchni".
- Chciałem stworzyć coś, co zostanie w pamięci. Smak, który jednych zachwyci, innych zaskoczy, a wszystkich zmusi do rozmowy. I tak się stało. Ci, którzy z rezerwą próbowali wcześniej chrupiących ślimaków, dziś porównują je do stripsów z kurczaka. Słodka Muszelka budzi jeszcze większe emocje, bo przenosi ślimaka do świata deserów, miejsca, gdzie nikt się go nie spodziewał - opowiada Pan Ślimak.
W kuchni warto łamać schematy i z lokalnych, nieco zapomnianych już składników wyczarowywać często nieoczywiste potrawy.
Ślimaków spróbować można na farmie ślimaków Snails Garden w weekend 26-28 września br.
- Marzy mi się, by ślimak stał się bohaterem pokazów kulinarnych. A może znajdzie się cukiernia, hotel czy restauracja, które odważą się zaprosić go na swoje stoły. Jedno wiem na pewno: Słodka Muszelka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa - uśmiecha się Grzegorz Skalmowski.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski