Zjadłam rybę nad morzem poza sezonem. To nie cena zaskoczyła mnie najbardziej
Pojechać nad polskie morze i nie zjeść ryby, to jak odwiedzić Paryż i nie zobaczyć wieży Eiffla. O świeżości, sezonowości i mrożeniu można dyskutować długo, ale najważniejsze jest to, by ryba była smaczna. Chociaż czasem zawieje grozą, to można przymknąć oko na finansowe szaleństwo.
Przerwa świąteczno-noworoczna przyciągnęła do Trójmiasta spragnionych jodu turystów. Pod restauracjami ustawiały się kolejki, a kultowe miejscówki przeżywały prawdziwe oblężenie. W poszukiwaniu obiadu trafiliśmy do jednej z gdyńskich tawern. Chociaż opinie w Google pozostawiały sporo do życzenia (średnia 3.5 na ponad 730 ocen), to głód pozwolił nieco przymknąć oko. Tym bardziej, że i restauracja Magdy Gessler potrafi zbierać różne opinie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Malinowe całuski to ciasteczka, które zachwycą każdego
Ryba nad polskim morzem
Dzień był chłodny, więc uczta zaczęła się od flaczków na wywarze wołowym. Były dobrze doprawione, aromatyczne i smaczne. Mięso było mięciutkie, chociaż niektórzy mogą narzekać na to, że było go tam za mało. Za porcję zupy zapłacić trzeba 24 zł. Była to nieduża miseczka, o pojemności ok. 300 ml. W zupełności wystarczyła jednak, by uciszyć pierwsze burczenie w brzuchu.
Po zupie przyszła pora na gwóźdź programu, czyli ryby. Wybór padł na flądrę oraz karmazyna, który jest specjalnością tej restauracji. Flądra (49 zł za zestaw) okazała się być dość sucha, za to druga ryba wzbudziła tylko i wyłącznie zachwyt. Porcja była naprawdę słusznych rozmiarów, z porcją świeżych surówek oraz dobrze wypieczonymi frytkami.
To nie była zwykła smażona ryba. Dzień wcześniej trafia ona do solanki i zalewy cytrynowo-pomarańczowej. Następnie karmazyn smaży się lub zapieka w piecu, zgodnie z życzeniem klienta. Mięso ryby jest soczyste, a ości można usunąć bez większego wysiłku. Na dodatek cała duża porcja kosztowała 54 zł.
Obiad dla dwóch osób w Trójmieście
Za dwie zupy, dwa zestawy ryb z surówką i frytkami oraz porcję grzanego piwa z wiśnią zapłaciłam 177 zł. To smak dania zaskoczył bardziej niż cena, bo ta akurat wpisywała się w obecne normy restauracyjne. Oczywiście można zjeść taniej, ale wciąż nie jest to szokująca cena. W szczególności, gdy widzimy duże porcje i dostajemy smaczne jedzenie.
Warto czasem zboczyć z turystycznych szlaków i sprawdzić własnymi kubkami smakowymi coś nowego. Jeśli będzie do marynowany karmazyn, to eksplorowanie kulinarnego świata można uznać za udane.