Była na weselu. Tuż po przyjęciu zachowała się w okropny sposób
"Ślub odbywał się w innym regionie Polski. Miałam świadomość, że panują tam inne zasady, a kuchnia znacznie różni się od tej, którą znam. Jednak aż tak wielkich różnic się nie spodziewałam. Tak naprawdę przez całe przyjęcie zjadłam niewiele. Byłam tak głodna, że po powrocie do pokoju hotelowego zamówiłam pizzę".
18.08.2023 16:02
Publikujemy list naszej czytelniczki, która podzieliła się z nami swoim doświadczeniem z pewnego wesela w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezbyt smaczne jedzenie na weselu. Nawet nie było rosołu
Żeby dotrzeć na miejsce, musieliśmy przebyć kilkaset kilometrów, a droga była bardzo męcząca. Na całe szczęście mieliśmy zapewniony nocleg i mogliśmy odpocząć przed kolejnym dniem. Bardzo dobrze wspominam śniadanie w hotelu, było tak pyszne, że nie dało się mu oprzeć. Smak tostów i delikatnej jajecznicy pamiętam do dziś. Z perspektywy czasu cieszę się, że się zapchałam tymi przysmakami. Dlaczego? O tym za chwilę.
W dniu ślubu padało i było bardzo zimno. Zmarźnięci czekaliśmy na imprezę weselną. Jakieś było nasze zdziwienie, gdy na stół wjechała zupa krem z grzybów. Gdzie rosół? - zastanawialiśmy się. Spróbowałam jednak tego dania i nie zachwyciło mnie. Smakowało jak papier, a kucharz chyba bał się użyć przypraw. Potem przyszła pora na drugie danie. Dużo mięs i kluski śląskie zamiast ziemniaków (co dla mnie było na plus, bo kocham kluski śląskie). Musiałam chwilę poczekać na gotowanego kurczaka. Niestety, moje marzenia o zjedzeniu przepysznej i zdrowej piersi z kurczaka runęły jak domek z kart. W środku była okropna w smaku, gotowana wątróbka. Do tej pory mam odruchy wymiotne, gdy o tym pomyślę.
Później nie było wcale lepiej
Ta sytuacja sprawiła, że podejrzliwe patrzyłam na jedzenie na weselu. Fakt, że przy moim stoliku siedziały osoby "ąę" wcale nie pomagał w weselnej zabawie. Nudziłam się tam niemiłosiernie i odliczałam minuty do północy. W tym czasie sączyłam białe wino, które było naprawdę dobre. Niestety to była zbyt mała rekompensata za niezbyt smaczne menu. Tutaj wspomnę, że część osób podzielała moje zdanie. Do samej nocy podawano nam różne przekąski i ciasta, ale zupełnie nie przypadły mi do gustu. Jedynie ciasto marchewkowe było dobre, je akurat miło wspominam.
O samej imprezie nie będę się rozpisywać. Idealnie opisuje ją słowo: nuda. Wodzirej nie potrafił zachęcić nikogo do zabawy. Goście za to chętnie podchodzili do stołu z alkoholem, słodyczami i wędliną. Nie wątpliwie były one smaczne, ale czegoś mi brakowało. Byłam głodna jak wilk, a dania na stoliku nie wzbudzało mojego zaufania. Jedzenie na weselu było tak okropne, że marzyłam o pizzy i kebabie.
Fast foody były lepsze niż weselne jedzenie
Ta myśl sprawiła, że zrobiłam coś, co uznane zostało za bardzo nieeleganckie. Opuściłam wesele, tłumacząc się złym samopoczuciem, po drodze zabierając wino. Zamówiłam pizzę do pokoju hotelowego. Hawajska była o wiele lepsza niż kurczak z wątróbką i inne mięso z niezidentyfikowana bliżej zawartością. Resztę imprezy spędziłam na zajadaniu się fast foodem i oglądaniu telewizji. Żałuję, że tam pojechałam.