Przepis"Mogę być winna grosika?". Czy sprzedawca może nie chcieć wydać nam reszty?

"Mogę być winna grosika?". Czy sprzedawca może nie chcieć wydać nam reszty?

Sklep to chyba jedyne miejsce, w którym każdy chociaż raz usłyszał pewne słynne pytanie. "Czy mogę być winna grosika?" - kto nie był o to zapytany, niech pierwszy rzuci kamieniem. Co możemy zrobić w przypadku, gdy usłyszymy ten nieśmiertelny tekst?

Sklep to miejsce, które słynie z różnych powiedzeń (Getty Images)
Sklep to miejsce, które słynie z różnych powiedzeń (Getty Images)

18.06.2023 16:22

Wydaje się, że zawsze obowiązuje zasada "Klient nasz pan". Wiele osób uważa, że sprzedawca zawsze powinien wydać nam resztę z uśmiechem. Nie ważne jest to, jakim nominałem płacimy. Możemy nawet rzucić stuzłotówką na ladę, gdy napój kosztuje 3,99 zł. Okazuje się, że nie do końca jest to uregulowane prawnie.

Czy sklep musi oddać "grosika"? Prawo nie jest jasne

Pewnie to zaskoczy wielu konsumentów, ale sprzedawca nie ma obowiązku wydawać reszty. Teoretycznie to właśnie klient powinien mieć odliczoną kwotę. Maciej Chmielowski z biura prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) tłumaczy:

- To oczywiście tylko teoria, ponieważ trudno sobie wyobrazić, żeby sklep, który nie wydaje reszty, utrzymał się długo na rynku. Niemniej jednak przepisy nie nakazują sklepikarzom wydawania reszty.

Tak naprawdę jednak kwestia ta nie została uregulowana. Kodeks cywilny wspomina tylko o tym, że: "Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę". Z tego zapisu wynika, że sklep nie musi oddawać nam reszty. To my musimy mieć przy sobie odpowiednią kwotę. Warto jednak wiedzieć, że sprzedawca nie może odmówić sprzedania towaru bez podania ważnego powodu. Jeśli to zrobi, może zapłacić nawet 5000 złotych.

Czy sklep musi oddać resztę? (ADOBE)
Czy sklep musi oddać resztę? (ADOBE)

Płatność kartą od 10 złotych. Czy to legalne?

Coraz więcej osób po zakupach płaci zbliżeniowo. Niestety, w wielu sklepach (szczególnie tych na wsi lub w małych miasteczkach) występuje dość poważny problem. W niektórych miejscach nie ma terminali, w innych z tego rodzaju płatności możemy skorzystać, gdy przekroczymy określoną kwotę. "Płatność kartą od 10 złotych" - czytamy na karteczkach powieszonych przy ladzie. Na szczęście ten precedens powoli zaczyna odchodzić do lamusa.

Okazuje się, że precedens ten nie jest przeciwko prawu, ale łamie umowę między sklepem a firmą, która dostarcza mu terminal. W dokumencie nie znajdziemy ani słowa o odmowie z powodu za niskiej kwoty.

Utrudnianie rezygnacji z towaru. "Ale ja już nabiłam na kasę"

Samo wyłożenie zakupów na ladę i nawet skasowanie ich nie jest równoznaczne z zakupem. Kiedy odwiedzamy sklep i jeszcze nie zapłaciliśmy, mamy prawo się rozmyślić i zostawić produkty przy kasie. Zdarza się jednak, że sprzedawcy często utrudniają ten proces. Na pewno wiele osób usłyszało to słynne zdanie: "Oj, a ja już nabiłam". Nawet jeśli tak się stało, to nie musimy kupować tego towaru.

- Później może to być już trudniejsze, bo zależy w zasadzie jedynie od dobrej woli sprzedawcy. Możemy natomiast zwrócić towar kupiony przez internet, ale to już inna sytuacja.

- mówi przedstawiciel UOKiK.

Jeśli zauważymy, że cena przy kasie i półce różni się, to płacimy tę korzystniejszą dla nas.

Sklep (Pixabay)
Sklep (Pixabay)

A co z reklamacją? Sklep powinien ją przyjąć

"Reklamacji nie uwzględniamy" - ten wielki napis od razu rzuca się w oczy. Ale jak tak naprawdę powinno być? Na stronie Federacji Konsumentów czytamy, że produkty spożywcze możemy zareklamować, gdy nie spełniają naszych oczekiwań. Musimy mieć jednak przy sobie paragon. Sprzedawca nie powinien w tym przypadku zasłaniać się regulaminem sklepu. Ma obowiązek wymiany towaru na lepszy lub zwrotu pieniędzy.

Produkty w paczkach możemy zareklamować do trzech dni od otwarcia, zaś sprzedawane na wagę - do trzech dni od zakupu.

Wybrane dla Ciebie