Schabowy tańszy niż w barze mlecznym. To dlatego Polacy chodzą tam z całymi rodzinami
03.07.2023 15:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chociaż to miejsce nie kojarzy się przede wszystkim z jedzeniem, to Polacy stołują się tam przy każdej nadarzającej się okazji. Kotlet schabowy za 19 złotych? I to od razu z ziemniakami i kapustą zasmażaną? Czy w 2023 roku jest to w ogóle możliwe? Owszem, a na dodatek tuż obok tej restauracji kupisz lampkę, stół, kanapę, czy szafkę pod telewizor.
Według Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w Polsce w czerwcu tego roku wyniosła 11,5 proc. To nadal dwucyfrowy wzrost cen rok do roku, a co za tym idzie, potężne obciążenie portfeli obywateli. Badania mówią jasno, że Polacy chcą za wszelką cenę oszczędzać, a w takich sytuacjach na pierwszy ogień zawsze idą przyjemności. To właśnie do nich zaliczamy jedzenie na mieście, zwłaszcza że jest ono nie lada wydatkiem.
Kiedy kilkuosobowa rodzina udaje się do restauracji i chce się tam naprawdę najeść — czyli każdy domownik zamówi pierwsze, drugie danie, deser i coś do picia — to rachunek prawdopodobnie będzie oscylował w granicach paru ładnych stówek. I nie mamy tu bynajmniej na myśli steka z argentyńskiej wołowiny, czy też sashimi z tuńczyka błętkitnopłetwego. Zwykły schabowy z ziemniaczanym purée i surówką to wydatek rzędu nawet 40 złotych. Ale nie wszędzie. Istnieje bowiem restauracja, która dokładnie takie samo danie serwuje za... 19 złotych. Zapewne masz tylko jedno pytanie: co to za miejsce, w którym nie obowiązują cenowe realia? Już wszystko wyjaśniamy.
Najpierw fotel, później schabowy
Restauracja IKEI już od lat funkcjonuje na pełnych obrotach. Ceny, które płacimy w niej za różnego rodzaju potrawy, urosły do rangi pewnego rodzaju symboli. Słynne hot-dogi za złotówkę stały się popularnym motywem żartów i memów. Śmiechy zawsze kończyły się jednak w momencie, w którym po wyczerpujących zakupach meblowych, brzuch usilnie domagał się jedzenia. Wtedy restauracja IKEI i jej ceny są niczym kulinarny raj.
Chociaż szwedzkiemu gigantowi nie udało się w pełni uniknąć wpływu inflacji na ceny jedzenia (mityczne hot-dogi podrożały już o 400 proc.) to nadal można się w niej najeść do syta za relatywnie niewielkie pieniądze. Za solidne śniadanie (kiełbasa, fasolka, pieczarki, placek ziemniaczany, jajka sadzone oraz boczek) zapłacimy tam 14 złotych. Za obiad — niewiele więcej.
Klasyka gatunku, czyli schabowy z ziemniakami i kapustą zasmażaną to wydatek rzędu 19 złotych. Klopsiki wołowo-wieprzowe z frytkami, groszkiem i borówką kosztują tam 16 złotych, de vollaile w zestawie - 24 złote, a kiełbasa z grilla z kajzerką - 8 złotych. Można też przekąsić żurek, za którego przyjdzie nam zapłacić 7 złotych.
Trzeba przyznać, że w restauracji IKEI ciężko o paragon grozy, nawet jeśli udamy się tam całą, kilkuosobową rodziną. A czy warto tam zjeść również ze względu na walory smakowe? To sprawdził ostatnio znany youtuber, a my nie omieszkaliśmy napisać o jego recenzji. Ten artykuł możesz przeczytać tutaj.