Wars nie tylko w pociągu. W Kantynie poczujesz się jak w zakładowej stołówce

Wars towarzyszy nam w podróży po torach już od połowy XX wieku. Oczywiście, przedsiębiorstwo ulegało wielu przekształceniom. Obecnie jest związane ze spółką PKP Intercity, gdzie świadczy usługi restauracyjne i sypialniane. Od niedawna można skorzystać z oferty gastronomicznej Warsu bez ważnego biletu na przejazd.

Dwudaniowy obiad z deserem zjadłyśmy w Kantynie Warsu Dwudaniowy obiad z deserem zjadłyśmy w Kantynie Warsu
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Anna Galuhn

Stacjonarne restauracje Warsu funkcjonują już w pięciu lokalizacjach w Warszawie, trzy z nich w okolicach kluczowych punktów przesiadkowych kolei polskich są otwarte dla wszystkich, a pozostałe dwie pełnią funkcję restauracji pracowniczych. Z redakcyjną koleżanką wybrałyśmy się na obiad w pobliżu Dworca Centralnego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wars bez pociągu i tortów. Co można zjeść w kantynie z logo wagonów restauracyjnych?

Jak wygląda Kantyna Warsu?

Lokal przy ul. Chałubińskiego z zewnątrz prezentuje się niepozornie – jeśli nie wiesz, że w środku znajduje się Kantyna, łatwo możesz przeoczyć to miejsce. Szyld jest mało widoczny, a przez zwykłe małe okna trudno dostrzec, co kryje się w środku. Wchodzisz zwykłym wejściem do gmachu Ministerstwa Infrastruktury i kierujesz się w prawo – do baru, który rzeczywiście bardziej przypomina kantynę zakładową niż współczesną restaurację.

Menu rozpisane na każdy dzień tygodnia

W tej lokalizacji Kantyna Warsu jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach od 12 do 16, zatem menu również jest rozpisane na pięć dni tygodnia. Możesz wybrać pełny zestaw obiadowy za około 30 złotych: mięsny kosztuje 31, a jarski 29 złotych. W zestawie masz zupę – jedną z dwóch do wyboru – drugie danie i kompot.

Mielony z ziemniakami i surówką w Kantynie Warsu
Mielony z ziemniakami i surówką w Kantynie Warsu © Pyszności

Już przed przybyciem na miejsce, zapoznałyśmy się z aktualnymi propozycjami na obiad. Byłam zdecydowana na degustację wątróbki, ale niestety, na miejscu okazało się, że taki rarytas tego dnia nie jest już dostępny, więc poprosiłam o polski klasyk, czyli kotlet mielony z ziemniakami i surówką. Do tego wybrałam barszcz czerwony i to był strzał w dziesiątkę – jego smak przypominał zupę, którą moja mama gotuje z botwinki, a w środku pływało dużo pożywnych warzyw.

Makaron z truskawkami stanął na wysokości zadania
Makaron z truskawkami stanął na wysokości zadania © Pyszności

Moja towarzyszka wybrała kapuśniak i makaron z twarogiem i truskawkami. Do tego otrzymałyśmy po szklance kompotu – trudno powiedzieć, z jakich owoców był zrobiony, ale smakiem na pewno oddawał klimat stołówki zakładowej. Żeby tego było mało, skusiłyśmy się również na deser, czyli sernik i kostkę wuzetki.

Jakie wrażenia po obiedzie w Kantynie Warsu?

Jedno jest pewne – z Kantyny przy ul. Chałubińskiego nie wyszłyśmy głodne. Już deser trudno było nam zmieścić, chociaż praktycznie nie tknęłam ziemniaków – nie dlatego, żeby zmieściło się więcej konkretów (jak radzi babcia), tylko dlatego, że po prostu nie były smaczne. Może to kwestia późnej pory, bo do lokalu dotarłyśmy na pół godziny przed zamknięciem? A może tego, że nie były wystarczająco dobrze odparowane. Ziemniaki okazały się najsłabszym elementem na talerzu – za to kotlecik i surówka wjechały jak u cioci na imieninach. Makaron z truskawkami też był niczego sobie.

Sernik i wuzetka jak na bankiecie w PRL-u
Sernik i wuzetka jak na bankiecie w PRL-u © Pyszności

Ciasta w pełni odpowiadały naszym oczekiwaniom, ponieważ okazały się klasycznie bankietowe. Jeśli ktoś nigdy nie jadł kultowej w PRL-u wuzetki, to Wars podaje mu ją na tacy. Obsługa nie narzucała się swoją obecnością, a panie za ladą częstowały nas nie tylko jedzeniem, ale także uśmiechem.

Najważniejsze, że rachunek za całość dawał poczucie obfitości. Za dwudaniowy obiad z kompotem i deserem zapłaciłyśmy piękne i okrągłe 80 złotych. Dlatego serdecznie polecam wizytę w Kantynie wszystkim, którzy chcą poczuć klimat zakładowej stołówki i zaoszczędzić na jedzeniu na mieście.

Za dwudaniowy obiad z deserem zapłaciłyśmy 80 złotych
Za dwudaniowy obiad z deserem zapłaciłyśmy 80 złotych © Pyszności
Źródło artykułu: Pysznosci.pl
Wybrane dla Ciebie
Płatki owsiane nie dla każdego. Oto kto powinien z nich zrezygnować
Płatki owsiane nie dla każdego. Oto kto powinien z nich zrezygnować
Gessler sypie do kopytek. Wychodzą puszyste jak chmurka
Gessler sypie do kopytek. Wychodzą puszyste jak chmurka
Wcale nie z łososia, lecz z innej ryby robię farsz do jajek. Każdego skuszą
Wcale nie z łososia, lecz z innej ryby robię farsz do jajek. Każdego skuszą
Mówi się o nich "ubogie kotlety", ale są smaczne. Zrobisz je za grosze
Mówi się o nich "ubogie kotlety", ale są smaczne. Zrobisz je za grosze
Dodaj łyżkę do marynaty. Mięso będzie kruche jak nigdy wcześniej
Dodaj łyżkę do marynaty. Mięso będzie kruche jak nigdy wcześniej
Buraczki zasmażane zawsze robię z tym dodatkiem. Są smaczniejsze i zdrowsze
Buraczki zasmażane zawsze robię z tym dodatkiem. Są smaczniejsze i zdrowsze
Te produkty mogą zastąpić masło. Nadają odpowiednią konsystencję daniom i chrupkość wypiekom
Te produkty mogą zastąpić masło. Nadają odpowiednią konsystencję daniom i chrupkość wypiekom
Wiele osób kupuje taką białą kiełbasę. Nie każdy wie, czy należy ją gotować
Wiele osób kupuje taką białą kiełbasę. Nie każdy wie, czy należy ją gotować
Na Wszystkich Świętych robię dużą miskę. Ta sałatka znika szybciej ze stołu niż jarzynowa
Na Wszystkich Świętych robię dużą miskę. Ta sałatka znika szybciej ze stołu niż jarzynowa
Biorę serek wiejski, jajka i banana. Po chwili mam placki, które rozpływają się w ustach
Biorę serek wiejski, jajka i banana. Po chwili mam placki, które rozpływają się w ustach
Gołąbki bez zawijania przygotowuję z taką kaszą. Nie narobię się, a jest co jeść przez 2 dni
Gołąbki bez zawijania przygotowuję z taką kaszą. Nie narobię się, a jest co jeść przez 2 dni
Mizerię po azjatycku robię przez cały rok. Bardziej chrupiącej nie jadłam nigdy wcześniej
Mizerię po azjatycku robię przez cały rok. Bardziej chrupiącej nie jadłam nigdy wcześniej