Zamówiłam pierogi w WARS. Już po pierwszym kęsie wszystko stało się jasne
Jednym z najchętniej zamawianych dań w pociągach są pierogi z serem. Sprawdziłam, jak smakują.
Im dłuższa trasa przed nami, tym głośniejsze może być burczenie w naszych brzuchach. Nie trzeba jednak pamiętać o kanapkach, bo z pomocą przychodzi WARS. Na wagon restauracyjny natknąć się można w niektórych pociągach krajowych, takich jak Intercity i Pendolino. Kiedy w pociągu relacji Kołobrzeg-Kraków zauważyłam ofertę gastronomiczną, postanowiłam dać jej szansę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karol Okrasa zachwycony polskimi produktami. Zjechał po nie specjalnie na Podlasie
Wars działa od wielu lat
Wars nie jest żadną nowością, bo na rynku działa już od 70 lat. Spółka zajmuje się obsługą restauracyjną, barową oraz hotelową (wagony sypialniane), a na swoim koncie ma ponad 5 miliardów przejechanych kilometrów, w tym Stambuł, Paryż, Kijów czy Nowosybirsk. Nic w tym dziwnego, bo głód poczuć można na każdej szerokości geograficznej.
Istnieje możliwość skorzystania nie tylko z dedykowanego wagonu restauracyjnego, bo można również chwycić na szybko przekąskę czy kawę z wózka, który krąży przez pociąg.
Oferta wagonów WARS
Menu zmienia się wraz z porami roku — obecnie skorzystać można z oferty wiosna/lato. Oczywiście nie znikają takie klasyki jak pierogi czy schabowy, ale skusić się można także na bowl z ciecierzycą (32 zł), naleśniki ze szpinakiem (26 zł) czy pierś z kurczaka sous vide w szynce parmeńskiej (43 zł). Poranni pasażerowie sięgnąć mogą także po śniadanie, takie jak jajecznica (22 zł) czy polski talerz z jajkami, szynką i warzywami (28 zł).
Trochę tradycji, trochę trendów i nowości i każdy może znaleźć coś dla siebie. Ceny są dość przystępne, chociaż oczywiście nie umywają się do tych z baru mlecznego. Nie ma się co dziwić, bo Wars w pociągu jest monopolistą - albo kupujesz te pierogi, albo wracasz do wagonu i pokornie czekasz na swoją stację.
Kultowe pierogi z pociągu
Jednym z dań, które cieszą się największą popularnością, są pierogi z serem, czyli popularne ruskie. Mam wrażenie, że nie da się wejść do wagonu restauracyjnego i nie zobaczyć przynajmniej jednej osoby, która zajada się pierogami. Nie trzeba jednak lawirować między wagonami w poszukiwaniu Warsa, łapiąc się foteli przy kolejowych turbulencjach. Jedzenie zamówić można przez telefon za pośrednictwem dedykowanej aplikacji mWars.
Włączam aplikację, przeglądam menu i widzę pierogi. Ku mojemu zaskoczeniu, bez problemu mogę dodać je do koszyka, chociaż zegarek wskazuje, że dopiero dochodzi 9 rano. W tej restauracji menu obiadowe jest przez cały dzień. Szczęśliwi czasu nie liczą, więc dzień zaczynam od porcji pierogów. Szybkie zamówienie, kilka kliknięć i rozsiadam się w fotelu, czekając na posiłek. Nie spodziewam się za dużo, w końcu to obiad jedzony w pociągu.
Nadchodzi on niespodziewanie szybko, bo już po 25 minutach! Może się wydawać, że to przecież nic zaskakującego, ale doświadczenia z PKP pokazują, że można czekać nawet ponad godzinę. Nie brakuje też historii, jak to pasażer zdążył wysiąść, zanim jedzenie dojechało do jego przedziału.
Otwieram papierowe pudełko i moim oczom ukazuje się siedem pierogów, uczciwie okraszonych podsmażoną cebulką. Biorę pierwszy kęs i wszystko staje się jasne - popularność pierogów nie wzięła się znikąd. Ciasto jest delikatne, farsz dobrze doprawiony i pieprzny. Wszystko tutaj gra naprawdę koncertowo. Oczywiście nie może się to w żadnym stopniu równać ze świeżo wyjętymi z wody pierogami mojej babci, ale stosunek jakości do warunków jest co najmniej zadowalający. Trochę tak, jakby jeść gotowca, ale z tej naprawdę dobrej garmażerki.
Za taką przyjemność płacę 35 złotych, w tej samej cenie mogłam dostać też pierogi z mięsem. Dla jednych może to być duża cena, ale w zasadzie nie różni się od tych, jakie spotkać można w restauracjach. A w pociągu ciepły posiłek smakuje nieco inaczej — można poczuć się prawdziwie luksusowo, zajadając ciepłe pierogi zamiast zmęczonej życiem kanapki z dna torebki.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski