Awantura w "Kuchennych rewolucjach". Magda Gessler krzyczała wniebogłosy brzydkie słowa
Magda Gessler znana jest z gwałtownych reakcji i tego, że nie przebiera w słowach. Przekonało się o tym wielu uczestników "Kuchennych Rewolucji". Tym razem restauratorka naprawdę się wściekła. To, że jej dania nie smakowały, jest tak naprawdę niczym. Czarę goryczy przelał wygląd lokalu.
20.05.2023 | aktual.: 20.05.2023 23:19
Pani Magda wybrała się do Łomży, by uratować restaurację "Stary młyn". To, co tam zobaczyła, przeszło wszelkie oczekiwania. Wybuchła ogromna awantura, niecenzuralne słowa odbijały się od ścian. Restauratorka przeklinała wniebogłosy.
Zobacz także
Magda Gessler skrytykowała dania. Zaczęła się scysja nie z tej ziemi
Przy wejściu można było zauważyć, że wygląd restauracji pozostawia wiele do życzenia. Celebrytka postanowiła jednak zamówić kilka dań. Żaden pieróg i żaden naleśnik jej nie smakował. Restauratorka całkowicie skrytykowała potrawy, twierdząc, że lokal nie powinien serwować takich pierogów. Kolejnego dnia przyszła znowu i postanowiła rozmówić się z właścicielami "Starego młyna".
To nie spodobało się właścicielce, która stwierdziła, że jej klienci uwielbiają te pierogi. Z jej słów wynika także, że odwiedzający lokal nie byli zachwyceni informacją o "Kuchennych rewolucjach". Wtedy zaczął się armagedon. Gwiazda TVN była wściekła.
Restauratorkę oburzył wygląd lokalu i wyzysk pracowników
Magda Gessler postanowiła sprawdzić też kuchnię. To, co ujrzała, całkowicie ja zamurowało. Pomieszczenie było brudne i niepraktyczne. Od razu winą obarczyła właścicieli. Chciała też wzywać Państwową Inspekcję Sanitarną.
Nie był to jednak koniec nieprzyjemnych sytuacji.
Okazało się bowiem, że prowadzący "Stary młyn" mają o wiele więcej za uszami. Nie tylko krytykują pracownicę o każdą najmniejszą rzecz i krytykują je za bałagan, to jeszcze wypłacają im głodowe pensje. Kobiety otrzymywały 12-13 złotych na rękę, czyli o wiele mniej niż najniższa krajowa.
Restauratorka z wściekłością zwróciła się do właściciela knajpy:
Postawiła też ultimatum. Dokończy "Kuchenne Rewolucje", jeśli właściciele podpiszą z kucharkami umowę o pracę i zaoferują im co najmniej najniższą krajową z czteroprocentowym bonusem. Prowadzący restaurację zgodzili się na takie rozwiązanie i wszystko powoli zaczęło się poprawiać. Najpierw posprzątano i odświeżono restaurację, potem przystąpiono do nauki gotowania. "Stary młyn" zmienił się w "Malowane pierogi".