Najstarszy bazar z pysznym jedzeniem w Wilnie. Ale najbardziej zaskakuje to, co dzieje się tu wieczorem
Wilno to nie tylko cel wycieczek religijnych, ale też miasto, gdzie można pysznie zjeść i które tylko czeka na odkrycie przez miłośników dobrego jedzenia. Jednak poza restauracjami z cepelinami i lokalami z gwiazdką Michelin, warto wpaść na targowisko "Pod Halą".
Odwiedzanie lokalnych bazarów to najlepszy sposób na to, by poznać życie mieszkańców. To tutaj można podsłuchać uprzejme rozmowy sprzedawców ze stałymi klientami, zajrzeć do koszyków i na koniec samemu wrócić z siatką pełną zakupów. Mieszkańcy Wilna najchętniej wybierają targowisko "Pod Halą". To nie tylko miejsce spotkań, ale też obiekt związany z historią. Już w XV wieku w miejscu dzisiejszego bazarku tętnił życiem "Koński targ", który później przemianowano na "Zbożowy". Później targowisko znalazło się za murami miasta, ale wróciło do Wilna w 1906 r. Wzniesiono wtedy nową halę targową, której projekt był dziełem architekta i inżyniera, Wacława Michniewicza.
Czerpał on inspirację z ówczesnych trendów architektonicznych, a w szczególności z nowatorskiej konstrukcji wieży Eiffla w Paryżu. Projektując halę, zastosował najnowocześniejsze technologie tamtych czasów: stalowe i żelazobetonowe konstrukcje oraz skomplikowane łuki. W tamtym okresie Hala Targowa była jednym z najnowocześniejszych budynków w Wilnie, ale do dziś zachwyca swoim wyglądem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwiedziłam najstarszy targ w Wilnie - oto co można tam kupić
Miejsce pełne smaku
Hala targowa kusi kolorami. Już przed samym budynkiem czekają stragany z kwiatami, świeżymi owocami i warzywami. Jesienią i zimą wszyscy przenoszą się do środka. Tam znajdziemy regionalne sery, z Dziugasem i serem jabłkowym na czele. Ten ostatni jednak tak naprawdę nie ma nic wspólnego z nabiałem, jest raczej jabłkowym przetworem. Na stoiskach z mięsem piętrzą się suszone kiełbasy, kindziuki, kawałki słoniny i wędzonych szynek. W innym miejscu kupić można sękacze i mrowisko, ciastka na wagę, miód czy też świece z wosku pszczelego.
Tuż przy wejściu napić się można świeżego soku, jest sklepik po brzegi wypełniony kimchi i koreańskimi przekąskami. W piwnicy hali targowej znajduje się restauracja "Beigelistai", serwująca kuchnię żydowską oraz bajgle w wielu różnych odsłonach. Stąd nie da się wyjść głodnym.
Ceny nie przerażają i nie odbiegają od tego, co można zastać w sklepach. Sery kosztują ok. 12-13 euro za kilogram, kefir kupić można za 1,2 euro, a przystawki z koreańskiego sklepu to między 1 a 4 euro za 100 gramów. Miłośnicy miodu skusić się mogą na kawałek plastra, prosto od pszczelarza. Za porcję wielkości batonika zapłacić trzeba niecałe 2 euro.
Nocne życie hali targowej
Wieczorami hala targowa tętni życiem, zapraszając do spędzenia czasu w przytulnych barach i restauracjach. Na środku rozstawia się stanowisko DJ-a, gasną światła, pojawiają się reflektory i zaczyna się impreza.
Imprezowicze przy jednym ze stoisk zamawiają mniej lub bardziej wyskokowe napoje i tańczą, wciśnięci gdzieś pomiędzy witrynkę, a stoiska z mięsem. Dominuje muzyka trance, średnia wieku spada w porównaniu do porannych klientów targowiska. Rano wszystko wróci do normy.
Niezależna opinia redakcji. Organizatorem wyjazdu było Go Vilnius.