Odwiedzili kawiarnię Harry’ego Pottera w Katowicach. Ceny nie dla mugoli z cienkim portfelem
Czy w Katowicach można poczuć się jak w świecie Harry’ego Pottera? Ewa i Piotr – nasi czytelnicy i fani serii o młodym czarodzieju – przekonali się, że tak. Odwiedzili Alahamorę, magiczną kawiarnię, która przyciąga nie tylko wystrojem, ale i klimatem oraz kreatywnym menu. Oto ich relacja z wizyty, którą nazwali "czarodziejskim doświadczeniem kulinarnym".
Alahamora to miejsce inspirowane światem stworzonym przez J.K. Rowling, ale nie jest oficjalnie powiązane z marką Harry Potter. Właściciele zadbali jednak o każdy detal, by przenieść gości do alternatywnej rzeczywistości, pełnej czarów i zaklęć. Wnętrze przypomina mroczne sale Hogwartu, a menu obfituje w dania i napoje stylizowane na eliksiry i magiczne przysmaki.
- Odwiedziliśmy kawiarnię w Katowicach. Lokal w Gliwicach jest większy i poza jedzeniem znajdziemy tam też wiele sal do robienia sobie zdjęć w klimacie Harry'ego Pottera - opowiada Ewa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie do sałatki, a do deseru. Sprawdziliśmy, jak smakują lody majonezowe
Rzeczywiście, gliwicki lokal Alahamory to większe przedsięwzięcie: poza gastronomią oferuje także strefy do zdjęć, magiczne rekwizyty, scenografie, a nawet pokój wróżb i gabinet eliksirów. Katowicka wersja skupia się na kulinarnej stronie magii – ale robi to z rozmachem i konsekwencją.
Zaklęciem czy dukatami?
Już sam sposób komunikacji obsługi wprawia gości w czarodziejskie zdumienie.
- Kelnerzy do klientów zwracają się per czarodziej. I cała konwersacja też jest w języku potterowym – relacjonuje Piotr. - Zamiast zapytać, czy płacimy kartą, czy gotówką, pan zapytał, czy płatność będzie zaklęciem, czy dukatami.
Na koniec wizyty każdy gość otrzymuje "cukierki spełniające marzenia". Detale są tu naprawdę dopracowane – nawet w toalecie można spotkać się z magią.
- Na dużym lustrze wyświetla się film z Kasandrą z "Harry'ego Pottera" i ona straszy złymi przepowiedniami. Na sali też są ruchome portrety.
Jedzenie, które wygląda i smakuje magicznie
Alahamora to nie tylko wystrój – menu również gra pierwsze skrzypce. Znajdziemy w nim m.in. "bajgla filozoficznego", tajemnicze eliksiry, "Hagriwalda", słodkie kotki i kolorowe napary.
- Jedzenie bardzo mi smakowało. Zamówiłam bajgla z wege kaczką. Kolorowe bułeczki wypiekają sami na miejscu. Składniki są świeże i świetnie dobrane. Piotrek zamówił bajgla, który został wyróżniony w jakimś konkursie. Na deser uroczy kotek, który smakował jak panna cotta i dżem truskawkowy w słoiczku do polania - mówi Ewa.
W ofercie są również kolorowe napoje przypominające eliksiry, herbata z kwiatów, rzemieślnicze piwo "Tłuczek" i bubble tea o fantazyjnych nazwach. Każdy element potrawy ma swoje znaczenie – i pasuje do magicznej koncepcji miejsca.
- Porcje były dość spore, najedliśmy się oboje na full, tego kotka dopychaliśmy już tak ostatkiem sił. Deser nie był przesłodzony, wszystko miało "to coś" - dodaje Ewa.
W półmroku i z różdżką w dłoni
Całe doświadczenie dopełnia atmosfera wnętrza – bez okien, z półmrokiem, drewnianymi akcentami, książkami i rekwizytami. Do dyspozycji gości są czapeczki, peleryny i różdżki – można na chwilę przemienić się w czarodzieja.
- Można było przebrać się tam za czarodzieja, były czapeczki i różdżki. Wystrój ciekawy, kelnerzy robią fajny klimat, wczuwając się w rolę. I ten magiczny przycisk do przywoływania kelnera – bardzo praktyczny! Ja bym nie miała nic przeciwko, gdyby takie coś było też w innych knajpkach - dodaje Ewa.
Dla fanów to prawdziwa gratka – ale, jak podkreślają Ewa i Piotr, nawet osoby, które nie znają świata Harry’ego Pottera, mogą dobrze się tam bawić i najeść do syta.
- Jak ktoś jest fanem Harry'ego Pottera, będzie zadowolony – bo to nie tylko miejsce na lunch czy drinka, ale też świetna atrakcja. Myślę też, że nawet jak się nie jest fanem, to może się spodobać. Bardzo spoko moim zdaniem.
I na koniec – dukaty
Za cztery pozycje z menu Ewa i Piotr zapłacili łącznie 163 zł:
- Woda duża – 24 zł,
- Misty Cat (deser) – 37 zł,
- Bajgiel Filozoficzny – 48 zł,
- Hagriwald (danie główne) – 54 zł.
To sporo jak na kawiarnię – nawet tak tematyczną. Ale jak twierdzą nasi bohaterowie, w tym przypadku płaci się nie tylko za jedzenie, ale i za całą otoczkę. A ta rzeczywiście jest dopracowana do ostatniego czarodziejskiego szczegółu.