Odwiedziliśmy otwartą wbrew zaleceniom restaurację. Działa dzięki prostej zasadzie
Już od ponad roku (z krótką przerwą) działalność gastronomii jest mocno ograniczona. Niektóre miejsca znalazły jednak sposób, żeby obejść obostrzenia.
01.03.2021 | aktual.: 26.09.2023 14:44
Wzięli sprawy w swoje ręce
Obostrzenia dotyczące funkcjonowania lokalów spowodowały niemałe problemy. Wiele miejsc ledwo wiąże koniec z końcem, część lokali musiała zostać zamknięta.
Wszyscy zgodnie mówią: pomoc rządowa po prostu nie istnieje. Nic dziwnego, że wzięli sprawy w swoje ręce.
Postanowiliśmy odwiedzić jedno z otwartych miejsc i sprawdzić, jak to działa i czy w ogóle ma sens.
Pomysł cieszy się ogromnym powodzeniem
Piątek, godzina 17:30. Pod lokalem ustawia się kolejka, w środku wszystkie stoliki zajęte. Czekamy.
Odstępy między czekającymi grupkami? Zachowane, bez żadnego zwracania na to uwagi i upomnień.
Mimo dużego ruchu, co jakiś czas zagląda kelner, który kontroluje sytuację.
Przy wejściu stoliczek i obowiązkowa dezynfekcja rąk. Tutaj też nikomu nie trzeba o tym przypominać.
Odstępy między stolikami zostały zachowane
Na każdym stoliku: mały kwiatek i dodatkowa porcja środka do dezynfekcji rąk. Stolik został porządnie zdezynfekowany. W to akurat nie musimy wierzyć na słowo: cały proces dział się na naszych oczach.
A że w naszej ekipie była magister biologii medycznej, pracująca na co dzień w laboratorium covidowym, to bez obaw usiedliśmy do stołu. W końcu się na tym zna, prawda? ;)
Samą restaurację dobrze znamy sprzed pandemicznych czasów. W oczy od razu rzuca się to, że stolików jest mniej i są bardziej rozproszone po lokalu. Karta została skrócona- wcześniej poza neapolitańską pizzą pojawiały się tam np. gnocchi.
Teraz jest krótko i na temat: pizza z pieca, kilka piw dobrej jakości np. regionalny Bytów i włoskie lagery i oczywiście napoje bezalkoholowe.
Kelnerzy obowiązkowo w maseczkach
Chociaż noszenie maseczek jest obowiązkowe, to nie każdy robi to poprawnie. W tym przypadku było jednak inaczej: cała obsługa (łącznie z kuchnią) miała na swojej twarzy maseczki, które zasłaniały nos i usta. Przed obsługą kolejnych stolików dezynfekowali ręce.
Przed menu: dokumenty
Rozsiadamy się wygodnie, podchodzi do nas kelner i wręcza nam dwie kartki A4. I to bynajmniej zawierające menu.
Pierwsza to ankieta zdrowotna. Musimy zaznaczyć, czy mamy objawy, potencjalny kontakt z chorymi osobami, czy już chorowaliśmy. Jest również rubryczka, w której obowiązkowo musimy wpisać swoje dane kontaktowe.
Dzięki temu w przypadku pojawienia się zakażenia, wszystkie osoby, które danego dnia był w lokalu zostaną niezwłocznie powiadomione.
Drugi dokument był zdecydowanie ciekawszy. To... ankieta rekrutacyjna na stanowisko testera smaku. Na odwrocie- tabelka z danymi do oceny jedzenia.
W przypadku kontroli sanepidu i policji to "złota karta", która chroni gości i pracowników. W końcu bierzesz udział w rekrutacji do pracy, prawda? ;)
Restauracja działa tak od ponad miesiąca
Odwiedzona przez nas restauracja działa tak od ponad miesiąca. Były kontrole policji i sanepidu, ale... działa dalej!
Akcja #otwieraMy to odpowiedź na rządowe działania, które znacząco wpływają na kryzys w gastronomii.
Minął rok od ogłoszenia zamknięcia gastronomii na dwa tygodnie. Wiele miejsc świetnie radzi sobie działając jedynie na wynos. Jeszcze więcej knajp zamknęło się czasowo lub na stałe.
Duże oburzenie wywołało otwarcie hoteli. Chociaż ten krok ucieszył wielu, to wciąż pojawia się pytanie: czy restauracje są tak niebezpiecznym miejscem?
Otwarte miejsca działają na banalnie prostej zasadzie
I nie mam tutaj na myśli ankiet testera smaku i innych sposobów na obejście potencjalnych kar.
Ich działanie opiera się na wzajemnym zaufaniu: goście nie przychodzą chorzy, dbają o odstęp i dezynfekcję, a obsługa zapewnia bezpieczne warunki i odpowiedni reżim sanitarny.
Tylko połączenie zaufania i odpowiedzialności sprawia, że możemy zacząć marzyć o namiastce normalności.