Strzelczyk pokazał, jakie ryby dostał nad polskim morzem. "Tym powinien się zająć sanepid"
Ciężko wyobrazić sobie urlop nad Bałtykiem bez smacznej rybki. Nie warto jedna dać się ponieść internetowym sugestiom. Tomasz Strzelczyk sprawdził jeden z lokali w Międzyzdrojach. Na taką rybę szkoda pieniędzy.
Nie bez powodu mówi się, że reklama dźwignią handlu. Media społecznościowe dają dużą przestrzeń do promocji, a jednym z najpopularniejszych kanałów jest TikTok. To właśnie tam Tomasz Strzelczyk trafił na reklamę wędzonych i świeżych ryb. Postanowił przetestować, abyśmy my nie musieli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jajecznica na Krupówkach za 67 zł. Sprawdziliśmy, jak smakuje
Tomasz Strzelczyk demaskuje
"U Grubego" to tak naprawdę dwa lokale. Jeden z nich to typowa, nadmorska smażalnia, w drugiej kupić można ryby wędzone. Strzelczyk zaczął od smażalni. Zamówił dorsza (17 zł za 100 g), dobrał do tego frytki oraz surówkę z kiszonej. Płatność miała mieć miejsce przy odbiorze, ale pracownica przy zamawianiu zapytała, jaki rozmiar fileta ma być zaserwowany. Znany kucharz poprosił o standardową, normalnej wielkości porcję.
Za zestaw Tomasz Strzelczyk zapłacił 66 zł. Na talerzu obok ryby pojawiła się dekoracja z papryki i ogórka. Ryba cała pływała w tłuszczu, widać było wyraźną kałużę oleju. Dorsz pokryty był gotową mieszanką przypraw, która okazała się być bardzo słona.
- Tej ryby się po prostu nie da zjeść. Jest ohydna, naprawdę. Pływa w tłuszczu. Ta przyprawa jest mega słona, po prostu niedobra. Na dodatek ryba jest zimna w środku - skomentował Tomasz Strzelczyk.
Słabo wypadły też dodatki. Frytki, wyglądające bardziej jak ziemniaczaki, były nasiąknięte tłuszczem i ugotowane. Można założyć, że zostały wrzucone na słabo rozgrzany olej, przez co chłonęły go jak gąbka. Surówka z kiszonej okazała się być przyprawiona za mocno olejem i cukrem, co zabiło naturalny, kwaśny smak.
- Dobrze, że płaci się z góry, bo nikt by nie zapłacił - podkreślił uczestnik IV edycji "Masterchefa".
Tomasz Strzelczyk podkreślił, że na pewno tutaj nie wróci, bo tego dania po prostu nie da się zjeść.
Wędzona ryba z mikrofalówki
Po nieudanej próbie ze smażalnią Tomasz Strzelczyk skierował się w stronę sklepu z wędzonymi na ciepło rybami. Według zapewnień pracującej tam kobiety ryby miały pochodzić z wędzenia z poprzedniego dnia. Produkty wędzone tego samego dnia miały pojawić się koło 14:30.
Tomasz Strzelczyk zamówił szaszłyka z wędzonego na ciepło łososia. Ku jego zaskoczeniu, ryba została podgrzana w mikrofalówce.
- To pani to podgrzewa w mikrofali? Myślałem, że w wędzarni tak się podkapca - zdziwił się youtuber.
Obsługa miała się później tłumaczyć, że podgrzanie w wędzarni spowodowałoby długi czas oczekiwania. Jak przyznał później znany twórca internetowy, nie przekonała go ta wymówka.
Strzelczyk nie krył zniesmaczenia. Podkreślił, że reklama w internecie nijak ma się do rzeczywistości i nie powinno to w ogóle istnieć. Ryba okazała się być na dodatek niezbyty smaczna. Łosoś był suchy jak wiór, mało słony i bardziej pieczony niż wędzony. Na dodatek jeden z kawałków był zepsuty.
- Zobaczcie, to ma zielonkawy kolor. To śmierdzi, to po prostu śmierdzi. Tym powinien zająć się sanepid - podsumował.
Tomasz Strzelczyk wprost powiedział, że to nic innego, jak naciąganie turystów. Piękne reklamy w sieci okazały się być tylko przynętą, bo rzeczywistość okazała się być przytłaczająco słaba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo