Dietetyczka ostrzega przed popularną czekoladą. Skład jest fatalny
O granicach absurdu w kwestii nazewnictwa niektórych produktów spożywczych opowiedziała doświadczona dietetyczka. Za przykład wskazała czekoladę marchewkową. Naprawdę nie zgadniesz, co ten "przysmak" ma w ogóle wspólnego z pomarańczowym warzywem.
24.06.2024 | aktual.: 24.06.2024 08:28
Czekolada marchewkowa — to brzmi świetnie, prawda? Zanim jednak pokusimy się o peany na rzecz tego artykułu, przyjrzyjmy się mu nieco bliżej. Bo jak to jest: czyżby producenci żywności nareszcie zlitowali się nad konsumentami — zwłaszcza dziećmi, które za słodyczami oglądają się za każdym razem w sklepie — i stworzyli warzywno-czekoladowymi koncept, który nie tylko dobrze smakuje, ale i nadaje przekąsce chociaż odrobiny wartości odżywczych? Tu pojawiają się dwie bardzo smutne rzeczy. Pierwsza z nich to odpowiedź na powyższe pytania. Druga, to fakt, że prawdopodobnie takiej właśnie odpowiedzi i tak się spodziewałeś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O istnieniu czekolady marchewkowej dietetyczka Anna Makowska dowiedziała się od swojej czytelniczki. Kiedy przeczytała skład przekąski, nieźle się zdenerwowała. "Nie bawi mnie robienie z konsumentów debili. A już robienie z dzieci bezmyślnych analfabetów wk***** mnie dość mocno" - napisała na swoim profilu "Doktor Ania". Dlaczego dietetyczka aż tak się rozeźliła?
Czekolada marchewkowa — granica absurdu?
Skład nadesłanej doktor Annie Makowskiej czekolady nie jest zbyt korzystny w kwestii właściwości zdrowotnych. Bądźmy jednak uczciwi — nikt nie wymaga od słodyczy tego, by były równie dobre dla organizmu, co warzywa. Istnieje jednak pewna granica mylącego nazewnictwa produktów spożywczych, i to właśnie jej przekroczenie tak bardzo zdenerwowało specjalistkę z dziedziny dietetyki.
Czekolada marchewkowa, zaprezentowana na profilu "Doktor Ania", okazuje się zawierać... 0,5 grama suszonej marchewki na 100 gramów czekolady. Tak, dobrze czytasz. Właśnie tyle warzywa wystarczyło, by nazwać czekoladę marchewkową i by pozytywnym skojarzeniem nakłonić klientów do jej kupienia. Doktor Ania wypowiedziała się o tej taktyce w ostrych słowach:
To taka zabawna gra słów? 0.5 grama to mniej więcej szczypta suszonej marchewki na CAŁĄ TABLICZKĘ. [...] No ludzie kochani, czy to jest jakaś granica absurdu? Kto takie etykiety wymyśla? Kto je zatwierdza? Kto to drukuje? Dlaczego nie można nazwać tego produktu inaczej?
Zgadzasz się z opinią doktor Anny Makowskiej? Czy ty również czułbyś się oszukany, kupując taką "marchewkową" czekoladę?