Justyna pracuje w Żabce. Opowiada, jak naprawdę wygląda praca kasjerki
Justyna to młoda, pogodna kobieta, która swoje w Żabce przeżyła i zgodziła się podzielić ze mną ułamkiem tych zatrważających historii. To relacja z miejsca, które teoretycznie jest blisko nas, ale o którym wiemy tak naprawdę bardzo niewiele. Z czym na co dzień borykają się kasjerzy Żabki?
25.11.2023 | aktual.: 25.11.2023 12:11
Jest rok 1998. W Swarzędzu, niewielkim mieście położonym 13 kilometrów od centrum Poznania, powstaje malutki sklepik spożywczy z zabawnym logo. Zielona żaba na żółtym tle zdaje się mieć niewiele wspólnego z zakupami spożywczymi, ale kto by to traktował poważnie? Do punktu wchodzi pierwszy klient. Kupuje coca-colę i papierosy firmy Mars. Płaci 7,92 zł. Raczej nie podejrzewa, że otrzymany przez niego paragon 25 lat później stanie się viralem w internecie. Cóż, są w ogóle niewielkie szanse na to, że ów klient miał wtedy cokolwiek do czynienia z raczkującym w Polsce internetem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeszcze tego samego roku poznańska firma zauważa potencjał w niewielkim sklepiku. Wkrótce powstaje 7 kolejnych Żabek. Mariusz Świtalski, założyciel i pomysłodawca sieci, rośnie w siłę. Z firmą żegna się dopiero w 2007 roku. Nowym właścicielem Żabki staje się czeski fundusz. Według informacji, które znalazłem w sieci, transakcja opiewała na pół miliarda złotych. To dopiero pierwszy z kilku takich wielkich "transferów" na najwyższym szczeblu. Żabka wkracza na nową ścieżkę, którą w 2016 wieńczy wdrożenie systemu franczyzowego. Historyczny boom się nie kończy. W 2023 roku anonimowy ajent otwiera dziesięciotysięczną Żabkę.
Aktualnie, jak informuje Żabka, ich sklep dociera nawet do 17 milionów klientów w Polsce. Tyle osób mieszka w pobliżu chociaż jednego punktu sieci. Firma i związani z nią umową franczyzową ajenci zatrudniają około 6 tysięcy osób. Wśród nich jest Justyna. Stołeczną klientelę zna jak mało kto, bo w Żabce pracuje już od kilku lat. Nie narzeka, bo poranne godziny pracy pozwalają jej łączyć zarabianie z macierzyństwem. Jest twarda, o sytuacjach, które spotkały ją w Żabce, mówi bez strachu w głosie. Po każdej kolejnej wraca do pracy z podniesioną głową. Wie, że klienci są różni. Zupełnie tak, jak pracownicy Żabek.
Praca w Żabce oczami kasjerki
Na początku naszej rozmowy Justyna informuje mnie, że w Żabce pracuje od ponad 5 lat i nie zamierza, póki co, zmieniać stanowiska. Pytam ją, dlaczego akurat ten sklep. Dowiaduję się, że nie kryje się za tym żadna szczególna historia. Szukała pracy, znalazła ogłoszenie. Wysłała CV. Już wtedy była mamą, dlatego wczesne godziny pracy zmotywowały ją do przyjęcia warunków warszawskiego ajenta. To i całkiem przyzwoite zarobki.
Jakub Suliga, Wirtualna Polska: Jaki element tej pracy jest najtrudniejszy? I czy te zarobki są tego warte?
Justyna: Przede wszystkim praca kasjera rzeczywiście nie jest łatwa ani lekka. Jest to praca fizyczna, trzeba przenosić i ustawiać ciężkie rzeczy. Jest również sporo ciężkich dostaw, które należy rozpakować, posprawdzać i ustawić na swoje miejsce zasadą FIFO (tzw. first in first out - przyp. red.).
Najtrudniejszym elementem tej pracy jest chamstwo i brak szacunku klienta do kasjera. Jeżeli chodzi o zarobki, to dużo zależy od franczyzobiorcy, natomiast jest to w granicach 14-24 zł za godzinę. W skali miesiąca, w zależności od tego, ile mamy godzin przepracowanych, zarobek wynosi do 4200 zł. Do tego są premie uznaniowe. Co ważne, wynagrodzenia są dawane na czas.
Według wielu danych szara strefa nadal jest w Polsce olbrzymia. Dotyczy to między innymi gastronomii. A czy praca w Żabce też bierze udział w tym zjawisku?
Na samym początku powstawania Żabek była to szara strefa. Ajenci niechętnie dawali umowy o pracę czy zlecenia, wygodniej dla nich było, jak się pracowało na "czarno''. Z upływem czasu wszystko się pozmieniało ze względu na duże kontrole. Umowy są zawierane chętniej, a za urlopy, zgodnie z zawartą umową, są wypłacane urlopy, zwolnienia czy zasiłki macierzyńskie.
Nieprzyjemni, spieszący się klienci to zapewne nic przyjemnego, ale jednocześnie jestem prawie pewny, że zdarzały ci się gorsze sytuacje. Wymienisz któreś?
Klienci szybko się denerwują, gdy coś nie idzie po ich myśli. Kradną sporo, wyzywają, awanturują się, rzucają towarem, wychodzą oburzeni ze sklepu. Kiedyś miałam taką sytuację, że człowiek chciał ukraść piwo, został przyłapany i poproszono go grzecznie o odstawienie towaru na półkę. Niestety zaczął się awanturować, grozić, rzucać puszkami piw i wszystkim, co miał pod ręką. Uciekając ze sklepu, opluł nam sklep, a ja dostałam batonem w głowę za to, że jestem wredną, chamską panią.
Miałam też sytuację, gdy poprosiłam klienta o dowód, bo jest u nas obowiązek legitymowania gdy nie mamy pewności co do skończonych 18. lat. Człowiek się oburzył, bo "jak tak można?". Super, pokazał dowód i miał 18 lat, a obsłużony został miło, lecz gdy wydałam resztę, zaczął rzucać we mnie groszami, używając przy tym różnych wulgarnych słów.
Agora, Forum Romanum, Żabka
Będę z tobą zupełnie szczery: rozmowa z Justyną mną nie wstrząsnęła. Oczywiście to nie jest tak, że nie współczuję jej przykrych sytuacji — każda z nich musiała być bardzo nieprzyjemna i nigdy nie powinna się wydarzyć. Ale się wydarzyła, i to z konkretnego powodu. Jakiego? Powróćmy na chwilę do tego, co pisałem wcześniej.
17 milionów potencjalnych klientów. Do tylu osób dociera Żabka. Można więc uznać, że — z całym szacunkiem do tezy, że każdy z nas stanowi absolutne indywiduum — te sklepy odwiedził już każdy, dosłownie każdy możliwy profil psychologiczny, społeczny, religijny czy zawodowy. Egoiści i altruiści. Biedni i bogaci. Introwertycy i ekstrawertycy. Wstydnisie i ekshibicjoniści. Kominiarze, strażacy, lekarze, adwokaci, kierowcy, poeci, kibole, bezdomni, republikanie, demokraci, czciciele Latającego Potwora Spaghetti. Wszyscy.
Jaka, względem rachunku prawdopodobieństwa i nieszczęsnych praw Murphy'ego, jest szansa na to, że przez 5 lat pracy w Żabce nie spotkałaby nas żadna przykra sytuacja? Żadna awantura i bijatyka? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.