Pokazał paragon za obiad nad morzem w Hiszpanii. W Polsce trudno za tyle zjeść
Sezon urlopowy trwa w pełni. Jedni wybierają moczenie nóg w Bałtyku i lody na sopockim Monciaku, inni stawiają na dalsze wyjazdy i prażenie się w tureckim słońcu. Sposobów na spędzanie wakacji jest mnóstwo, wszystko zależy od zasobności portfela.
01.08.2024 | aktual.: 01.08.2024 14:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Słońce, palmy, owoce morza i gwarancja dobrej pogody - nic dziwnego, że Hiszpania jest jednym z popularniejszych kierunków wakacyjnych dla Polaków. Po kupieniu biletów i opłaceniu hotelu może pojawić się refleksja - na miejscu wydam fortunę. Okazuje się jednak, że paragonów grozy nie trzeba szukać w euro, a w polskich złotówkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny w Hiszpanii zaskakują
Jeden z użytkowników portalu wykop wybrał Walencję jako cel swojego urlopowego wyjazdu. Do sieci wrzucił rachunek, który nie do końca można nazwać paragonem grozy. Był on z jednej z restauracji znajdującej się na nadmorskim bulwarze La Patacona. To miejsce przyciąga tłumy turystów, więc wybierając się tam na obiad, można siadać do stolika z duszą na ramieniu, przypominając sobie ceny na sopockim molo.
Okazuje się jednak, że grozą wcale tutaj nie powiało. Wykopowicz zamówił dwa dania obiadowe, w tym jedno z owocami morza. Na stole pojawiły się grillowane świeże kalmary z gotowanymi warzywami, grillowany cały filet z kurczaka z frytkami i jajkiem sadzonym oraz półlitrowa cola. Można byłoby się spodziewać wysokiego rachunku, wszak owoce morza w Polsce potrafią kosztować fortunę. W tym wypadku było jednak inaczej, bo na rachunku widniała kwota 17,30 euro, czyli 74 złote.
Taniej niż w Polsce
Rachunek zaskoczył i to w naprawdę pozytywny sposób.
- Ha tfu na polackie gastro, w tej cenie w Mielnie mógłbym szukać najwyżej gofra… - pisze użytkownik dlaczego_michau
Okazuje się, że nie jest to wyjątek potwierdzający regułę, bo za granicą można zjeść tanio. Oczywiście nie wszędzie i nie wszystko, ale wakacje poza Polską nie muszą aż tak rujnować budżetu.
- W Walencji jest taka mała sieć restauracji Saona. Często tam się żywiliśmy. Jedzenie bardzo lokalne, dużo ciekawych dań. Cena to było wtedy jakieś 10-11 euro za dwa dania z deserem. Ogólnie ceny knajpek w Polsce to śmiech na sali. - radzi inny wykopowicz.
Pojawiły się również głosy broniące polskich restauratorów. Koszty utrzymania restauracji w naszym kraju są wysokie, a media mamy jedne z najdroższych w Europie. Nie dziwi jednak podejście Polaków, którzy rezygnują z Bałtyku na rzecz innych kierunków za granicą.
- Dlatego ja już dawno stwierdziłem, że nie stać mnie na wakacje w Polsce. Zdecydowanie taniej wychodzi za granicą - czytamy w komentarzu pod postem.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, bo i nad polskim morzem nie trzeba wydawać fortuny. Z pomocą przychodzą bary mleczne, a niektórzy w podróż zabierają ze sobą jedzenie w słoikach. Każdemu wedle potrzeb, jednak obserwując słoneczne relacje z owocami morza w atrakcyjnej cenie, zapłakać można przy swojej przepłaconej rybie z frytkami w pochmurny dzień w Trójmieście.