Kupiliśmy frytki nad polskim morzem. Gdyby nie paragony, nikt by nam nie uwierzył
Z wszystkich transformacji, jakie może przejść poczciwy ziemniak, tę we frytki świat docenił najbardziej. I to na taką miarę, że smażone słupki doczekały się swojego święta. Dokładnie 13 lipca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Frytek. To najlepsza okazja, by przybliżyć nieco frytkowe dzieje i sprawdzić, jak smakują i ile kosztują frytki nad polskim morzem. My już wiemy.
Frytkosceptycy może i nie uwierzą, ale ziemniaczane kąski znajdują się w pierwszej dziesiątce najczęściej konsumowanych produktów spożywczych na świecie. To również światowy numer jeden jeśli chodzi o produkty ziemniaczane – żadnej innej formy ziemniaka nie spożywamy tak często, jak frytek. W liczbach daje to ok. 11 milionów ton ziemniaczanych przekąsek zjadanych rocznie na świecie. My również dokładamy tutaj swoją cegiełkę. W sezonie letnim, wakacyjnym, mnóstwo osób zjeżdża nad polskie morze, a tam do rybki ze smażalni uwielbiamy domawiać porcję frytek. Na co możemy liczyć? W jakiej cenie?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filip Chajzer sprzedaje w budce rybę z frytkami. Sprawdziliśmy, czy jest taniej niż w smażalni nad morzem
Co wiemy o frytkach?
Najwięcej frytek jedzą Belgowie. Belgowie też chcą być uważani za praojców tegoż wynalazku, ale o to wykłócają się z nimi również Francuzi i Hiszpanie. Dla większości jednak frytki to symbol kuchni amerykańskiej, chociaż te dotarły tam dopiero po I wojnie światowej. A do tego wszystkiego dochodzi Kanada, a konkretniej miasto Florenceville-Bristol w prowincji Nowy Brunszwik, które nazywane jest "światową stolicą frytek". Znajduje się tam nawet muzeum ziemniaka "Potato World", a także siedziba McCain Foods, największego na świecie producenta mrożonych frytek i innych specjałów ziemniaczanych.
Przygotowanie dobrych frytek, chrupiących na zewnątrz i puszystych w środku, nie jest banałem. Nad ideałem pracowali światowej klasy szefowie kuchni. Heston Blumenthal (zdobywca dwóch gwiazdek Michelin, pionier w dziedzinie food pairingu) wprowadził i spopularyzował metodę trzykrotnego gotowania ziemniaków — najpierw w wodzie, a następnie dwa razy w oleju. Nie był jednak jedynym, który próbował stworzyć idealną frytkę.
Niestety w większości miejsc (nie we wszystkich) możemy liczyć jedynie na frytki mrożone. I to w cenie nieraz bardzo nieadekwatnej do jakości. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak sprawy się mają nad polskim morzem, gdzie rybka bardzo lubi towarzystwo smażonych ziemniaczanych słupków.
Frytki nad polskim morzem. Co i za ile?
Mimo że frytki to z pewnością nie nasz wynalazek, bez problemu dostaniemy je... wszędzie. W mniejszych budkach, większych knajpach, a nawet eleganckich restauracjach, chociaż tam często występują w bardziej finezyjnej formie, niekoniecznie jako odsmażona mrożonka. My sprawdziliśmy, jakie fryteczki dostaniemy w budce położonej przy samej plaży w Gdańsku oraz w sopockiej restauracji przy molo.
Frytki z budki w Gdańsku były chrupiące, mięsiste, nie brakowało im puszystości. Obiecujący jest nieregularny kształt kąsków — im bardziej nieforemne, tym większe prawdopodobieństwo, że nie powstały z ziemniaczanej masy, a z ziemniaków. Nie wyglądają też jak wykałaczki ze słynnej restauracji szybkiej obsługi. Ponadto sama budka miała ten amerykański czar. Jest też druga strona medalu.
Porcja była klasyczna – 180 g (ale wyglądała na bardzo małą). Cena za jedną porcję, czyli 15 zł, nie jest zaskoczeniem, zwłaszcza teraz, kiedy portfele kurczą się w tempie zastraszającym. Na pewno jednak niejeden frytkożerca zastanawiał się, trzymając w dłoni niecałe 20 deka smażonych ziemniaków, dlaczego wydał właśnie 15 zł. Trzeba liczyć wszystkie inne koszty i pamiętać, że sezon nad morzem jest stosunkowo krótki, ale, umówmy się, marża nakładana na frytki to temat rzeka. Na jednym z gastronomicznych blogów natknęłam się na stwierdzenie, że... płacimy głównie za wygodę. I coś w tym jest.
Frytki w sopockiej restauracji przy molo
Tyle samo, bo 15 zł kosztowały frytki w restauracji ulokowanej przy sopockim molo. Było ich jednak dużo więcej, prawie cały talerz. Mowa o frytkach zmówionych oddzielnie, te podane z rybą zostały doliczone do ceny dania. Trzeba też pamiętać, że akurat tutaj nie zasiada się do stołu, żeby zjeść tylko frytki, są one jedynie dodatkiem. Były jednak zaskakująco smaczne. I o ile dorosłym testującym bardziej smakowały te z Gdańska, tak dzieciom do gustu przypadły te sopockie.