Kupiliśmy frytki nad polskim morzem. Gdyby nie paragony, nikt by nam nie uwierzył
Z wszystkich transformacji, jakie może przejść poczciwy ziemniak, tę we frytki świat docenił najbardziej. I to na taką miarę, że smażone słupki doczekały się swojego święta. Dokładnie 13 lipca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Frytek. To najlepsza okazja, by przybliżyć nieco frytkowe dzieje i sprawdzić, jak smakują i ile kosztują frytki nad polskim morzem. My już wiemy.
13.07.2024 | aktual.: 13.07.2024 14:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Frytkosceptycy może i nie uwierzą, ale ziemniaczane kąski znajdują się w pierwszej dziesiątce najczęściej konsumowanych produktów spożywczych na świecie. To również światowy numer jeden jeśli chodzi o produkty ziemniaczane – żadnej innej formy ziemniaka nie spożywamy tak często, jak frytek. W liczbach daje to ok. 11 milionów ton ziemniaczanych przekąsek zjadanych rocznie na świecie. My również dokładamy tutaj swoją cegiełkę. W sezonie letnim, wakacyjnym, mnóstwo osób zjeżdża nad polskie morze, a tam do rybki ze smażalni uwielbiamy domawiać porcję frytek. Na co możemy liczyć? W jakiej cenie?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co wiemy o frytkach?
Najwięcej frytek jedzą Belgowie. Belgowie też chcą być uważani za praojców tegoż wynalazku, ale o to wykłócają się z nimi również Francuzi i Hiszpanie. Dla większości jednak frytki to symbol kuchni amerykańskiej, chociaż te dotarły tam dopiero po I wojnie światowej. A do tego wszystkiego dochodzi Kanada, a konkretniej miasto Florenceville-Bristol w prowincji Nowy Brunszwik, które nazywane jest "światową stolicą frytek". Znajduje się tam nawet muzeum ziemniaka "Potato World", a także siedziba McCain Foods, największego na świecie producenta mrożonych frytek i innych specjałów ziemniaczanych.
Przygotowanie dobrych frytek, chrupiących na zewnątrz i puszystych w środku, nie jest banałem. Nad ideałem pracowali światowej klasy szefowie kuchni. Heston Blumenthal (zdobywca dwóch gwiazdek Michelin, pionier w dziedzinie food pairingu) wprowadził i spopularyzował metodę trzykrotnego gotowania ziemniaków — najpierw w wodzie, a następnie dwa razy w oleju. Nie był jednak jedynym, który próbował stworzyć idealną frytkę.
Niestety w większości miejsc (nie we wszystkich) możemy liczyć jedynie na frytki mrożone. I to w cenie nieraz bardzo nieadekwatnej do jakości. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak sprawy się mają nad polskim morzem, gdzie rybka bardzo lubi towarzystwo smażonych ziemniaczanych słupków.
Zobacz także
Frytki nad polskim morzem. Co i za ile?
Mimo że frytki to z pewnością nie nasz wynalazek, bez problemu dostaniemy je... wszędzie. W mniejszych budkach, większych knajpach, a nawet eleganckich restauracjach, chociaż tam często występują w bardziej finezyjnej formie, niekoniecznie jako odsmażona mrożonka. My sprawdziliśmy, jakie fryteczki dostaniemy w budce położonej przy samej plaży w Gdańsku oraz w sopockiej restauracji przy molo.
Frytki z budki w Gdańsku były chrupiące, mięsiste, nie brakowało im puszystości. Obiecujący jest nieregularny kształt kąsków — im bardziej nieforemne, tym większe prawdopodobieństwo, że nie powstały z ziemniaczanej masy, a z ziemniaków. Nie wyglądają też jak wykałaczki ze słynnej restauracji szybkiej obsługi. Ponadto sama budka miała ten amerykański czar. Jest też druga strona medalu.
Porcja była klasyczna – 180 g (ale wyglądała na bardzo małą). Cena za jedną porcję, czyli 15 zł, nie jest zaskoczeniem, zwłaszcza teraz, kiedy portfele kurczą się w tempie zastraszającym. Na pewno jednak niejeden frytkożerca zastanawiał się, trzymając w dłoni niecałe 20 deka smażonych ziemniaków, dlaczego wydał właśnie 15 zł. Trzeba liczyć wszystkie inne koszty i pamiętać, że sezon nad morzem jest stosunkowo krótki, ale, umówmy się, marża nakładana na frytki to temat rzeka. Na jednym z gastronomicznych blogów natknęłam się na stwierdzenie, że... płacimy głównie za wygodę. I coś w tym jest.
Frytki w sopockiej restauracji przy molo
Tyle samo, bo 15 zł kosztowały frytki w restauracji ulokowanej przy sopockim molo. Było ich jednak dużo więcej, prawie cały talerz. Mowa o frytkach zmówionych oddzielnie, te podane z rybą zostały doliczone do ceny dania. Trzeba też pamiętać, że akurat tutaj nie zasiada się do stołu, żeby zjeść tylko frytki, są one jedynie dodatkiem. Były jednak zaskakująco smaczne. I o ile dorosłym testującym bardziej smakowały te z Gdańska, tak dzieciom do gustu przypadły te sopockie.
Zobacz także