Przekąska prosto z kościoła. Czym są chipsy pustelnika?
Z kościelnymi przysmakami kojarzą się przede wszystkim pańskie skórki i turecki miodek, które dostać można 1 listopada przy cmentarzach. Za murami klasztorów skrywają się jednak inne przysmaki, które przypadną do gustu przede wszystkim tym najmłodszym. Dla wielu osób to spełnienie marzeń z dzieciństwa.
20.11.2023 | aktual.: 20.11.2023 09:33
Kiedy byłam młodsza, wraz z moją siostrą uwielbiałyśmy dojadać opłatek, który został po Wigilii. Delikatny, chrupiący i rozpływający się na języku wafelek był prawdziwy rarytasem. Nie zostawało go jednak zbyt dużo, więc każdym kawałkiem trzeba się było delektować. Okazuje się jednak, że można kupić go w formie chipsów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przysmaki z zakonu
Klasztory muszą wykazać się sporą dozą przedsiębiorczości, aby zarobić na swoje potrzeby. Siostry zakonne od lat sprzedają swoje wyroby, takie jak miody i wypieki, aby podciągnąć nieco wspólnotowy budżet. Wśród nich pojawiają się chipsy pustelnika, czyli nieregularne kawałki opłatka. Ich skład jest bardzo prosty - ot, po prostu mąka pszenna i woda. Przepadają za nią dzieci, wywołują wspomnienia u dorosłych. Siostry zakonne utrzymują całość w duchu zero waste, popularnym w internecie trendzie, który od wieków znają wszystkie gospodynie domowe.
Opłatki powstają na maszynach, które produkują andruty. Nie robi się ich nigdzie poza Polską, więc siostry zakonne mają ręce pełne roboty. W czasie pracy zakonnice milczą lub odmawiają różaniec. Gotowe opłatki są następnie przycinane i trafiają na świąteczny stół lub do parafii, gdzie po poświęceniu zamieniają się w hostie.
Zobacz także
Chipsy Pustelnika
Siostry wypiekają codziennie 8 tysięcy opłatków. Odłamki opłatka nie trafiają do kosza - zamieniają się w "Chipsy Pustelnika", idealne do chrupania. Nieregularne kawałki przypominają ścinki materiału. Przepadają za nimi dzieci, ale skuszą się też dorośli. To całkiem niezła alternatywa dla klasycznych chipsów, na dodatek o prostym składzie.
Opactwo Mniszek Benedyktynek w Staniątkach sprzedaje je od lat. Siostry szukają sposobu, żeby dorobić do skromnego budżetu. Robią powidła i dżemy, latem sprzedają dary ze swojego ogrodu, pieką ciastka na miodzie z własnej pasieki i desery na święta. Trzeba przyznać - zaradność mają chyba we krwi.