Zamówił tylko wodę, więc kelner nie chciał przyjąć sporego napiwku. W końcu go przekonał
W warszawskiej restauracji doszło do nietypowej sytuacji. Napiwek, który pewien kelner otrzymał od swojego gościa, znacznie przekroczył wartość samego rachunku. Kwota robi wrażenie, a to wszystko za podanie butelki wody.
13.09.2023 20:03
Napiwki to nadal jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów dotyczących pracy w gastronomii. Ci, którzy nie wyobrażają sobie nie zostawić "tipa" kelnerce, argumentują to istniejącym konwenansem i potrzebą wsparcia często słabo zarabiających pracowników. Przeciwnicy stają natomiast okoniem i tłumaczą, że po pierwsze jest to zdjęcie odpowiedzialności za wynagrodzenie z pracodawcy, a po drugie — przestarzała praktyka, która dyskryminuje zatrudnionych w innych branżach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzisiaj nie chcemy wchodzić w te trudne rozmowy. Pragniemy jednak podzielić się z tobą historią pana Mariana, kelnera z jednej z warszawskich restauracji, którego spotkała w pracy historia wręcz niebywała. Klient, który zamówił zaledwie dwie butelki wody, wynagrodził pracownika restauracji ogromnym napiwkiem. Upierał się przy swoim nawet wtedy, gdy protestował sam pan Marian.
Dwie butelki wody i niebotyczny napiwek
Ten dzień nie wyróżniał się dla pana Mariana niczym specjalnym. To miało się jednak w pewnym momencie zmienić. Do baru podszedł jeden z gości restauracji i poprosił barmana o butelkę wody. Mówił jednak po angielsku, co dla pracownika za barem okazało się sporą przeszkodą.
Wkroczyłem więc ja. Powiedziałem, że zaniosę mu napój do stolika. Tak się stało. Potem klient domówił jeszcze drugą wodę
- opowiedział redakcji portalu o2.pl pan Marian. Po pewnym czasie, jak tłumaczył kelner, obcokrajowiec chciał zamówić jeszcze sziszę, ale spotkał się z odmową. Tego rodzaju atrakcje są tam dostępne tylko w konkretne dni tygodnia. Zrezygnowany klient poprosił więc o rachunek, a kiedy go dostał, oznajmił chęć zostawienia napiwku.
Zdziwiony pan Marian powiedział mężczyźnie, żeby nie przesadzał, bo to tylko dwie butelki wody. Obcokrajowiec uparł się jednak i zaznaczył, że albo kelner przyjmie od niego napiwek, albo ten nie zapłaci w ogóle. Pozostawiony bez wyboru pan Marian zapytał, ile ma doliczyć do rachunku, bo jego gość chciał zapłacić kartą.
Zapytałem, ile dobić, a on, że 160 zł. Wyrwało mi się: "cooo?" On potwierdził: "160 zł, albo nie płacę i uciekam
1000 proc. zamiast dziesięciu
Według powszechnie przyjętych norm napiwek dla kelnerów powinien wynosić 10 proc. kwoty z rachunku. Nic więc dziwnego, że kiedy pan Marian usłyszał, że jego tip będzie wynosił dziesięciokrotność kwoty z paragonu, osłupiał. Zaproponował swojemu klientowi szklaneczkę whisky, albo chociaż sziszę, o której wcześniej wspominał. Ten jednak tylko wstał, podziękował i opuścił knajpę.
Pozostały po nim jedynie pytania bez odpowiedzi. Kim był? Jaki miał cel? I przede wszystkim: dokąd uda się następnym razem?