NewsyKsiądz opowiada, jak wygląda kolęda. "Na stole czekało na mnie sushi"

Ksiądz opowiada, jak wygląda kolęda. "Na stole czekało na mnie sushi"

Początek roku to czas, gdy duchowni wychodzą z kościołów, by odwiedzić domy swoich parafian. Wiele osób zastanawia się, co przygotować na przyjście księdza po kolędzie. Okazuje się, że wszystko zależy od czasu i miejsca.

Kolęda to okazja do rozmowy z parafianami
Kolęda to okazja do rozmowy z parafianami
Źródło zdjęć: © Marek Sawicki

W jednych parafiach ksiądz puka do drzwi każdego domu, w innych trzeba go wcześniej zaprosić. Wiele osób chce ugościć duchownego w jak najlepszy sposób, przygotowując ciepłe posiłki i domowe wypieki. Ksiądz Marek Sawicki, twórca kanału "Ksiądz w wielkim mieście" i duszpasterz akademicki, podpowiedział, jak najlepiej przyjąć księdza po kolędzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

50 lat prowadzi piekarnie. Nie szczypie się w język mówiąc o cenach

Co region, to obyczaj

Gościnność mamy we krwi. Widać to podczas świąt, gdy stoły uginają się pod ciężarem jedzenia oraz słychać też w zachętach babci do brania dokładek obiadu. Podczas wizyt duszpasterskich odczuwają to również księża.

— Każdy region podchodzi do tego inaczej. Moja pierwsza parafia była w Trzebnicy pod Wrocławiem. Na koniec dnia do jednego z domów zapraszano sąsiadów oraz wszystkich księży, którzy chodzili po kolędzie i serwowano większą kolację. Wtedy wiedzieliśmy, że to już będzie ostatnie miejsce i będziemy spędzać już wieczór na spokojnie, ze wszystkimi zaproszonymi — opowiada ksiądz Marek Sawicki.

A jak jego wizyta duszpasterska wyglądała na Śląsku?

— W Bielsku-Białej pojawiały się akcenty góralskie. Zdarzało się, że wchodziłem do domu, gdzie czekała cała bliższa i dalsza rodzina. Mieli instrumenty i zaczynali śpiewać kolędy. Później było poświęcenie, wspólna modlitwa i niewielki poczęstunek. Cała wizyta była w formie muzyczno-śpiewającej — wspomina duchowny.

W Warszawie wizyty są z kolei krótsze, a poczęstunki należą do rzadkości. Mieszkańcy stolicy oferują kawę oraz herbatę. Księża korzystają często z gościnności w pierwszych odwiedzanych domach. Wypicie i zjedzenie czegoś u każdego z parafian jest niemożliwe.

— Najtrudniejsze są sytuacje, gdy odwiedzam któreś już z kolei mieszkanie, w którym ktoś mówi, że specjalnie dla mnie upiekł ciasto. Gdy słyszę to już kolejny raz tego wieczoru, to jest ciężko. W takich sytuacjach, żeby docenić pracę, nie odmawiam. Staram się wtedy wziąć taką najmniejszą możliwą porcję, już tak dosłownie, tak ciut, ciut — mówi ks. Sawicki.

Nie tylko ciasto

Najczęściej na stołach pojawia się ciasto i ciasteczka. Czasem jednak księża trafiają na niespodziankę. Podczas jednej ze swoich wizyt trwała urodzinowa impreza. Domownicy o kolędzie przypomnieli sobie wtedy, gdy po otwarciu drzwi, zamiast kolejnego imprezowicza, zobaczyli księdza. Kolęda się odbyła, mieszkanie zostało poświęcone, a i na koniec zaproszono duchownego do suto zastawionego stołu.

— Raz mi się zdarzyło, że na stole czekało na mnie sushi. Zrobili je samodzielnie. A że bardzo lubię sushi, to zostałem trochę dłużej. Byłem naprawdę zaskoczony i to mi najbardziej zapadło w pamięć — śmieje się ksiądz Marek.

Duszpasterz akademicki zwraca uwagę na jeszcze jeden wymiar wspólnych posiłków: są one doskonałą okazją do zacieśniania więzi między parafianami. Tworzą one przestrzeń do rozmów, wymiany myśli i budowania głębszych relacji. Zdarza mu się również umawiać na wspólne obiady po kolędzie, gdy może poświęcić więcej czasu gospodarzom.

Kolęda to okazja do rozmowy z parafianami
Kolęda to okazja do rozmowy z parafianami© Marek Sawicki

Kontrowersyjne nagranie z księdzem

W sieci krąży nagranie z ogłoszeń duszpasterskich na jednej ze śląskich parafii. Kapłan z ambony wylicza, co zjadłby podczas odwiedzin. Pojawiają się informacje o odpowiednim rodzaju ciasta, lekkostrawnej kolacji czy napojach. Materiał obił się szerokim echem, wzbudzając lawinę gniewnych komentarzy.

— Złą to zrobiło sławę kolędzie. Przez to powstają stereotypy, że to wszystko dla pieniędzy. Wydźwięk był negatywny, zwłaszcza dla osób, które nie znają tego kontekstu regionalnego. Można to było naprawdę bardzo źle odebrać — komentuje twórca instagramowego profilu ksiadz_w_wielkim_miescie.

Jak w takim razie przyjąć księdza? Nie trzeba stawiać stołu jak na wesele. Ksiądz przychodzi do nas, by porozmawiać, a nie oceniać nasze umiejętności kulinarne. Kawa czy herbata w zupełności wystarczą, żeby pokazać, że jesteśmy gościnni.

Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie