Otworzyła cukiernię ze swoją mamą. Po ich słodkości ustawiają się długie kolejki
Nie jest to kolejne miejsce, które ocieka czekoladą dubajską i pistacjowymi rogalikami. Jeśli jednak szukasz autentycznych smaków i domowego ciepła w deserach, to adres więcej niż trafiony. "Pani Mama" to biznes oparty na bliskości, nie tylko tej między matką i córką.
Yuliia do Polski przyjechała wraz ze swoją mamą Oksaną w 2016 roku. Od tego czasu pracowały w wielu miejscach. Yuliia ma wykształcenie medyczne, jej mama piekła w różnych trójmiejskich cukierniach. Pani Oksanie brakowało odwagi, by otworzyć coś własnego - w rodzinie nikt wcześniej nie prowadził swojego biznesu, więc nie mogła liczyć na radę doświadczonych przedsiębiorców. Kiedy jej córka zobaczyła, jak męczy się podczas pracy w jednej z cukierni, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jadalny ogródek lepszy niż bukiet. Na Dzień Matki to najsmaczniejszy prezent
Wszystko zaczęło się od tortu
Pani Oksana pieczenie wyniosła z domu, ma to we krwi. Świetnie robiła to jej mama, piecze również siostra, a jej popisowy tort wieloowocowy "Pani Mama" z kawałkami czekolady, kiwi, bananami, pomarańczą i truskawkami do dziś wspominają wszyscy klienci.
- Moja mama piekła torty na zamówienie w naszej rodzinnej miejscowości. Jeszcze długo po naszym wyjeździe klienci przychodzili do mojej babci i pytali, czy mogliby coś od mamy zamówić. Wszyscy kochali jej wypieki, więc chciałam, żeby miała coś swojego, gdzie będzie mogła się realizować - opowiada Yuliia.
Padło na niewielki lokal na gdyńskim Oksywiu, jednej z najstarszych części Gdyni. Na początku były tam gołe ściany i potrzeba było sporo wyobraźni, by stworzyć tam cukiernię. Zakasały jednak rękawy, z pomocą przyszedł tata i razem doprowadzili to miejsce do porządku. To coś więcej niż rodzinny biznes — to miłość i pasja w każdym kawałku. W końcu "Pani Mama" powstała z potrzeby spełnienia marzenia pani Oksany.
Pracowanie na co dzień z bliską osobą może być wyzwaniem. Obie jednak podkreślają, że nie mogły znaleźć lepszego współpracownika. Najczęstsze spory dotyczą tego, co ma znaleźć się w witrynce.
- Mama jest artystką, ona czuje wenę i musi piec, nie zważając na koszta. Najchętniej by wszystkich wykarmiła za darmo, jak to mama. Ja staram się to wszystko zbalansować, dopilnować biznesowo. Musi być równowaga - śmieje się Yuliia.
Biznes oparty na bliskości
Cała magia dzieje się w jednym pomieszczeniu. Pani Oksana do pracy przychodzi często przed piątą rano, chwilę później dołącza do niej córka. Pieką drożdżówki, szwajcarskie bułeczki z czekoladą, eklery, ciasteczka, serniki i całą masę różnych pyszności. Wszystko robią same. Mama i córka — duet, jakiego nie da się przebić.
W weekendy do cukierni lepiej wpadać rano, bo nieraz witrynka świeci pustkami jeszcze sporo przed oficjalnym zamknięciem.
- Czasem klienci narzekają, że szybko się wszystko wyprzedaje. Tłumaczymy wtedy, że robimy wszystko same, od podstaw - opowiadają kobiety.
"Pani Mama" to cukiernia, w której można świętować urodziny przez cały rok, bo w witrynce zawsze czeka kawałek ciasta, który śmiało może zastąpić tort. To właśnie sprawia, że lokal wyróżnia się na tle innych. Na dodatek wszystko opiera się na bliskości – zarówno z produktem, jak i ze społecznością. Co chwilę ktoś zagląda do środka, aby się przywitać, z daleka machają przechodnie, na ścianie wiszą dziecięce rysunki. Kiedy w maju obchodziły pierwszą rocznicę otwarcia cukierni, ich lokal zalały świeże kwiaty i drobne prezenty od gości. Zupełnie tak, jakby ktoś wpadł do mamy na imieniny.
- Proszę koniecznie napisać o tym, że bez słowa zastanowienia Yuliia z mamą wsparły kiermasz dla dzieci w naszej szkole podstawowej. Od razu przekazały vouchery - zaznacza jedna z klientek, którą spotkałam w cukierni.
Pani Oksana i Yuliia doskonale wiedzą, jakie są ulubione desery swoich gości. Odłożą drożdżówkę (swoją drogą najlepszą, jaką jadłam), upieką tort na komunię, poczęstują kawałkiem czekolady czy dorzucą makaronik do urodzinowego zamówienia. Tutaj nie ma surowej biznesowej relacji klient-sprzedawca. Pani Oksana i jej córka po prostu lubią ludzi.
- Polacy są niesamowici. To, jak wspierają lokalne, małe biznesy, odwiedzają takie miejsca jak nasza "Pani Mama" i cieszą się dobrym jedzeniem, jest wspaniałe - zachwyca się Yuliia.
"Chcemy stworzyć coś dla Gdyni"
Menu cukierni to wizja pani Oksany. Obserwuje ona nastroje, sprawdza pogodę i piecze to, na co mają ochotę klienci. Czasem jednak coś znika z witrynki, bo znudziła się już pieczeniem tego deseru. Wszystko obraca się wokół pasji i przyjemności.
- Chciałabym upiec gdyński deser. Aż szkoda, że takie wspaniałe miasto nie ma nic charakterystycznego, co można przywieźć jako słodką pamiątkę z wizyty - zdradza nam pani Oksana.
W planach ma stworzenie wyjątkowego ciasta, które nawiązywałoby do tradycyjnych deserów z Oksywia. To forma podziękowania za to, jak ciepło przyjęli ją Polacy.
Sekret cukierni "Pani Mama" ukryty jest w miłości. Córka spełnia marzenie swojej mamy, a mama przekazuje to w swoich słodkich dziełach. To nie są zwykłe ciasta, a historia bezgranicznej miłości, odziana w cukier i mąkę.
Adres cukierni: ul. Bosmańska 4, Gdynia
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski