Politycy tak próbowali zbliżyć się do wyborców. Sprytny chwyt, bo dotyczy każdego
Wybory w Stanach Zjednoczonych rozgrzewają do czerwoności nawet tych, którzy na co dzień stronią od polityki. Kandydaci szukają sposobów, by przekonać do siebie wyborców, często w niestandardowy sposób. Poza wiecami, spotkaniami i materiałami promocyjnymi stawiają również na jedzenie.
05.11.2024 | aktual.: 05.11.2024 10:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jedzenie śmiało można uznać obszarem interdyscyplinarnym, bo przekracza ramy czysto kulinarne. Odgrywa kluczową rolę w budowaniu relacji społecznych, stanowiąc fundament wielu tradycji rodzinnych i kulturowych. Skrzętnie korzystają z tego również politycy, którzy widzą w tym szansę na zbliżenie się do przeciętnego wyborcy. Podczas kampanii często uczestniczą w piknikach, grillach czy innych wydarzeniach związanych z jedzeniem, aby podkreślić swoją bliskość z wyborcami i stworzyć poczucie wspólnoty.
Co jadają prezydenci?
Pytanie może wydawać się banalne, ale kto z nas nie zastanawiał się kiedyś, co takiego jadają najpotężniejsi ludzie na świecie? Oczywiście, ważniejsze są ich decyzje polityczne, ale czytanie o tym, co lubi Biden, a co Obama, to miła odskocznia od codzienności. Pokazuje, że nawet prezydenci mają swoje małe przyjemności i są po prostu ludźmi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zazwyczaj odbieramy polityków jako osoby oderwane od rzeczywistości, niedostępne i nieco wyniosłe. Sytuacja zmienia się, gdy w sieci pojawiają się rodzinne zdjęcia i wypowiedzi współpracowników, którzy "zdradzają" na przykład ich uwielbiane dania. Przykładem może być tu Joe Biden, który przyznał się do swojej miłości do lodów. To pozwoliło mu zbudować przyjaźniejszy wizerunek, pokazując, że jest człowiekiem z krwi i kości, który ma takie same upodobania jak miliony Amerykanów. Kiedy prezydent mówi "I am Joe Biden and I love ice cream", przeciętny obywatel może poczuć się z nim bardziej związany, bo przecież kto nie lubi lodów?
Po tym, gdy pojawił się w pewnej amerykańskiej lodziarni, właściciel nazwał jeden ze smaków jego imieniem. I w ten sposób przeciętny Smith może poczuć więź z prezydentem oraz złudne poczucie bardziej osobistej relacji - wszak jadają te same lody.
Joe Biden podczas swojej wizyty w Polsce odwiedził również jedną z pizzerii. Wybór nie był przypadkowy - ktoś musiał szepnąć mu słówko o tym, że to w tym lokalu stołują się stacjonujący niedaleko amerykańscy żołnierze. Zdjęcia obiegły świat, wizyta dostarczyła uciechy Polakom i przy okazji przysporzyła właścicielowi nowych klientów.
Każdy ma swoje przyzwyczajenia
Każdy z urzędujących wcześniej prezydentów miał swoje przyzwyczajenia. Richard Nixon dzień zaczynał od serka wiejskiego z ketchupem, Ronald Reagan zajadał się żelkami. Jedzenie odegrało także ważną rolę w prezydenturze Obamy i Trumpa.
- Fast food. Ikona Ameryki odgrywa ogromną rolę i dzieli tak samo jak polityka. Miłośnikiem hamburgerów i frytek ze znanych sieciówek jest Donald Trump (co sparodiowano m.in. w klipie "Mama" Clean Bandit i Ellie Goulding). To zamiłowanie przysparza mu i zwolenników, i krytyków. Tych pierwszych, bo "miliarder, a jest tacy jak my". Tych drugich, bo jedzenie w fast foodach składa się na stereotyp "white trash", niezamożnej białej osoby, która o siebie nie dba. Zupełnie inne podejście do fast foodu miał Barack Obama, a zwłaszcza jego żona Michelle. Zasłynęła akcją "Let's Move" i uprawą własnych warzyw w ogródku Białego Domu, a także walką z zamiłowaniem do sieciowek z szybką obsługa. Skrytykowała nawet mistrzynię olimpijską Gabby Douglas za świętowanie zdobycia złota w Londynie pójściem do McDonalda. Powód? Sportsmenka "daje zły przykład dzieciom" - mówi amerykanistka i tłumaczka Martyna F. Zachorska w rozmowie z serwisem Pyszności.
Kucharze Białego Domu mają jedną zasadę - politykę zostawia się za drzwiami. Trzeba przygotować posiłki smaczne, treściwe i jakościowe bez względu na to, kto akurat urzęduje w Gabinecie Owalnym. Czytają oni otoczenie i nastroje, sięgając często po comfort food, który ma poprawić humor prezydenta. Muszą nadążać za tym, co dzieje się w kraju, by wiedzieć, w jakim nastroju dziś będzie ich pracodawca, więc śledzą to, co dzieje się w telewizji.
- Myślę, że pod koniec dnia ci prezydenci mają ciężar świata na swoich barkach. Jedyne, czego chcą, kiedy wracają do domu po pracy w Gabinecie Owalnym, zajmując się jakimikolwiek wydarzeniami światowymi lub krajowymi, to po prostu wrócić do domu na dobry, domowy posiłek - mówi Cristeta Comerfora, wieloletnia kucharka prezydentów USA w rozmowie z National Public Radio.
Kiełbasa wyborcza w Stanach Zjednoczonych
W trakcie obecnej kampanii również znaleźć można wiele jedzeniowych nawiązań. Najgłośniejsze z nich to praca Donalda Trumpa w jednej z restauracji McDonald's, gdzie nakładał frytki podjeżdżającym do okienka kierowcom i obsługiwał kasę. Przy okazji była to oczywiście próba wbicia szpilki kontrkandydatce, która w jednym z wystąpień podkreślała, że sama dawniej pracowała w McDonald's.
- Mogę teraz powiedzieć, że pracowałem dłużej niż Kamala. Ona tu nigdy nie pracowała. Dlaczego to robię? Bo ona kłamie. Po co o tym kłamać? Nie powinna o tym kłamać - powiedział kandydat republikanów.
Kamala Harris również stawia na jedzenie, chociaż w innej formie. Deklaruje, że lubi gotować, chociaż nie paradowała z lodami (Biden), nie wspierała fast foodów (Trump), odcinając się od jedzenia jako samego rekwizytu. Powstała za to strona internetowa "Kamala's Recipes and those inspired by her", na której znaleźć można przekierowanie na bezpośrednią stronę kandydatki na prezydenta. Można tam także kupić znaki, torby na zakupy, świeczki, koszulki i fartuchy, które podkreślają preferencje polityczne.
- Zaprojektowaliśmy przepisy Kamali, aby szerzyć odrobinę radości i inspirować ludzi do zaangażowania się we wspólne tworzenie jaśniejszej przyszłości - czytamy w opisie na stronie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kamala Harris Talks Mexican Food and Family with Chef | Phoenix, AZ
Jedzenie to podstawowa potrzeba człowieka, więc coraz częściej staje się elementem wyborczej strategii polityków. Pozornie banalne działania mają jednak znaczenie socjologiczne - w ten sposób mogą wpływać na postrzeganie kandydatów, budować więzi i manipulować emocjami.