Sprawdziłam, jak obecnie smakują popularne słodycze z PRL. Jestem zdumiona
Często wracam wspomnieniami do lat dzieciństwa. Przypominam sobie pewne sytuacje, zapachy, a nawet smaki. Jednak nie zawsze kończy się na samym myśleniu. Tak też było ostatnim razem, kiedy postanowiłam sprawdzić, jak w dzisiejszych czasach smakują kultowe słodycze z PRL.
21.10.2023 | aktual.: 21.10.2023 17:00
Kiedy pomyślę o szczęśliwych latach dzieciństwa, przed oczami niczym film wyświetlają się poszczególne wspomnienia. Bardzo często są one związane z konkretnymi zapachami czy też smakami. Zdarzają się jednak i takie sytuacje, że coś niby chodzi mi po głowie, ale brakuje mi pewnych elementów, których nie potrafię odtworzyć. Taki brak danych potrafi być irytujący, jak komar, który ciągle gdzieś się czai, aby nas ukąsić. O czym przekonałam się ostatnio. Nie mogłam bowiem przypomnieć sobie smaku pewnych słodyczy z dzieciństwa, które kiedyś mogłam jeść na potęgę. W końcu jednak znalazłam skuteczne rozwiązanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słodycze z PRL, czyli słodki wehikuł czasu
Nie mogąc znaleźć konkretnych słodyczy w lokalnych marketach, postanowiłam pobuszować w sieci. I był to strzał w dziesiątkę, bo już po chwili znalazłam cały pakiet ze słodkościami z okresu PRL i lat 90. Nie wahałam się więc ani chwili i od razu złożyłam zamówienie.
I kiedy tylko otworzyłam paczkę, poczułam się jak dziecko. Sam sposób zapakowania łakoci przypominał ten, jaki znam z dzieciństwa. To właśnie w takich paczkach otrzymywałam słodycze od św. Mikołaja. Zaczęło się więc dobrze. Jednak po chwili pojawiły się pewne obawy - co jeśli niesamowity smak słodyczy z dzieciństwa nie znajdzie odzwierciedlenia w zamówionej paczce? Na szczęście tak nie było. I choć nie przypomniałam sobie wszystkich łakoci, to moje ulubione perełki potrafiłam rozpoznać już po jednym kęsie. Co ciekawe, niektóre produkty z paczki nic mi nie mówiły - ani opakowanie, ani nazwa. Dopiero kiedy je skosztowałam, wspomnienia wróciły.
Co znalazło się w mojej paczce ze słodyczami z okresu PRL i lat 90.?
Przede wszystkim były tam moje ukochane draże "Korsarze" w czekoladowej i kokosowej wersji. To był prawdziwy powrót do przeszłości. Smak draży po upływie kilku dekad moim zdaniem nie zmienił się w ogóle, co bardzo mnie ucieszyło. Co więcej, skojarzyłam od razu charakterystyczne opakowania tych łakoci.
W paczce znalazłam również kamyki orzechowe oraz fasolki w pudrowej posypce. Smak obu słodkości moim zdaniem jest identyczny, jak kilkadziesiąt lat temu. W obu przypadkach kojarzę również podobne opakowania — chodzi tu zarówno o kolorystykę, jak i formę. I to właśnie draże, kamyki i fasolki najlepiej pamiętam z dziecięcych lat. Były to moje ulubione słodycze.
Zobacz także
Ciąg dalszy testowania słodyczy
To jednak nie koniec, bo w paczce czekało na mnie jeszcze sporo innych słodkości. Oczywiście nie mogło zabraknąć przysmaku mojej mamy, czyli chałwy waniliowej. I choć osobiście nie jest to mój faworyt, uważam, że smak w ogóle się nie zmienił. Potem przyszedł czas na owocowe galaretki, czekoladę "Jedyna", herbatniki w czekoladzie oraz wafelki Prince Polo. I w tych konkretnych przypadkach też się nie zawiodłam, bo smaki były wręcz identyczne, jak to zapamiętałam z dzieciństwa.
W paczce znalazły się też produkty, których nie skojarzyłam od razu. Dopiero kiedy je skosztowałam, coś zaczynało mi się przypominać. I tak było w przypadku anyżówek, które lubiła moja babcia Zosia, trójkątnego wafelka kakaowego, sękacza oraz cukierków kopalnioków. Spośród rzeczy, które spróbowałam, w ogóle nie pamiętam dwóch produktów — wafelków harcerskich oraz wafelka Teatralnego Classic. Oba produkty przypadły mi jednak do gustu i chętnie bym zjadła je ponownie.
Wielki test słodyczy z PRL - podsumowanie
Czas na małe podsumowanie. Jak już wspomniałam wcześniej, paczkę zamówiłam przez internet. Zapłaciłam za nią 89,99 zł. Czy było warto? Moim zdaniem, jak najbardziej tak. Nie dość, że paczka była naprawdę spora, to jeszcze zawierała wiele smakołyków z różnych kategorii, tym samym na pewno każdy znalazłby tu coś dla siebie. Dla mnie była to czysta przyjemność. I nie chodzi tu tylko o fakt, że kocham słodycze. Była to naprawdę niesamowita podróż do szczęśliwych lat dzieciństwa. Aż w oku kręci się łezka ze wzruszenia!
Marzena Pęcak (ps. Frania), dziennikarka Wirtualnej Polski