Sprzedaje śliwki za pół darmo. Ma tylko jeden warunek, ale nie każdemu się spodoba
Pewien sadownik spod Bydgoszczy już od kilku lat stosuje specyficzną metodę sprzedaży swoich śliwek. Ci, którzy się na nią zdecydują, zapłacą za te zdrowe owoce zaledwie połowę rynkowej ceny. Mężczyzna przekonuje, że obie strony na tym korzystają, a klienci, poza śliwkami, dostaną jeszcze jedną rzecz w gratisie.
28.08.2023 18:01
Niskie ceny hurtowe warzyw i owoców już od dłuższego czasu stanowią dla sadowników nie lada problem. Wielu nazywa sprawy po imieniu i komentuje to zjawisko tylko jednym słowem: skandal. Granicy opłacalności nie można przesuwać w nieskończoność, a wszystko wskazuje na to, że rentowność tego zajęcia może niedługo całkiem podupaść.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przykładowo: w 2023 roku maliny w skupie wyceniono na około 4-5 zł za kilogram. Tymczasem koszt produkcji i zbioru, jak informuje portal sadyogrody.pl, to nawet... 5,50 zł/kg. I na nic zdają się protesty Związku Polskich Producentów Malin i innych, niezrzeszonych sadowników.
Maliny to oczywiście kropla w morzu przykładów, a za następny warto podać właśnie śliwki. 70 groszy za kilogram (w skupie) ciężko uznać za satysfakcjonującą cenę, zwłaszcza że w sklepie, za taką samą ilość owoców, trzeba zapłacić przynajmniej 6-7 złotych. Nic więc dziwnego, że niektórzy sadownicy szukają alternatywnych, nietypowych rozwiązań.
Śliwki za pół ceny. Pod jednym warunkiem.
3,50 zł — tyle wystarczy zapłacić za kilogram śliwek u pewnego sadownika z Gogolina, miasta położonego w województwie opolskim. W rozmowie z Radiem Eska mężczyzna wyjaśnił, że ma świadomość, że mógłby sprzedać swoje owoce za przynajmniej 30 proc. większą cenę. A jednak tego nie robi. Dlaczego? Przytoczmy jego wypowiedź.
W hurcie sprzedałbym je po 5 zł za kilogram, ale wolę zaprosić do siebie ludzi, patrzeć, jak cieszą ich takie zwyczajne chwile jak zbieranie owoców. Że dostanę o jedną trzecią mniej? Wiem. To moja cena. Płacę za pewność, że owoce się nie zmarnują
Jak sam widzisz, promocyjna cena na śliwki nie jest dla wszystkich. Żeby z niej skorzystać, należy udać się do Gogolina i samodzielnie zebrać owoce z drzew. Jak wspomniał sadownik, robiąc to, poza tanimi śliwkami zyskuje się coś jeszcze: miło spędzony wolny czas.
Pomysł mężczyzny jest jednocześnie nietypowy i genialny. Warto zresztą robić wszystko, by uniknąć sytuacji takiej jak rok temu, gdy inny plantator po prostu wyrzucił 2,5 tony śliwek.