Święta według Ani Starmach: 5 choinek, karp taty i rodzinna magia bez spiny
Ania Starmach, mistrzyni smaków i absolwentka prestiżowego Le Cordon Bleu, z sentymentem wspomina rodzinne święta Bożego Narodzenia i wieczór wigilijny. W jej domu, obok finezyjnych wypieków, królują wspomnienia z dzieciństwa, magia tradycji i... aż pięć choinek! Postanowiłam zapytać, jak udaje jej się połączyć świąteczne obowiązki z celebrowaniem wyjątkowego czasu.
Dla wielu z nas przedświąteczny czas to okres gorączki i listy zadań, które zdają się nie mieć końca. Czy jednak Boże Narodzenie musi oznaczać stres i pogoń za perfekcją? Ania Starmach, ceniona kulinarna ekspertka, która na co dzień zachwyca precyzją i kunsztem, ma na to inne spojrzenie. W rozmowie ze mną, z ciepłym uśmiechem zdradza, że w jej domu święta to przede wszystkim magia, bliskość i... spory dystans do świątecznej "idealności". Jak wygląda Wigilia w jej wspomnieniach i jak celebruje ją dziś, ze swoją rodziną?
Wspomnienia z dzieciństwa, czyli zaczynamy od karpia
Ania Starmach z rozrzewnieniem wraca do czasów, gdy święta organizowali jej rodzice. To właśnie z tamtego okresu pochodzą wspomnienia, które kształtowały jej podejście do Wigilii.
- Wigilia jest organizowana przez moich rodziców. Więc wszystko wygląda dokładnie tak, jak wyglądało, zanim ja zostałam kucharką. Oddaję im przygotowania, nie wprowadzam swoich, tylko z szacunkiem pochylam głowę nad tym właśnie, jak oni organizowali – opowiada Ania.
W jej domu nieodłącznym elementem wigilijnego stołu był karp, choć z przymrużeniem oka przyznaje, że nie zawsze był to jej ulubiony element.
- U mnie na Wigilii rządzi karp. Niezmiennie był taki czas, kiedy z tym walczyłam, ale teraz już z tym nie walczę. Próbuję młodsze pokolenie przekonać do tej ryby, tak jak ja kiedyś byłam przekonywana. Opornie mi to idzie (śmiech), ale na stole zawsze znaleźć się musi - po żydowsku i smażony - opowiada ekspertka.
Ale były też potrawy, które skradły jej serce. Wśród nich wyróżniał się barszcz czerwony od mamy zakwaszany octem, ma "najwspanialszy kolor". Już jako dziecko, Ania brała udział w świątecznych przygotowaniach. Z uśmiechem wspomina mielenie sera na sernik jej taty – zadanie, które otwierało drogę do najprzyjemniejszej części.
- Moją ulubioną czynnością było zawsze sprzątanie, bo rowki w maszynce były trudne do wyczyszczenia, więc my z siostrami paluchami wybierałyśmy i zjadałyśmy serowe reszki - wspomina.
Wigilia w domu Starmachów to także tradycje, które wykraczają poza stół. Pojawia się obowiązkowo opłatek, sianko pod obrusem. Nie pomija się modlitwy i czytania Biblii. Z zabawną nutą dodaje, że w ich rodzinie przyjął się zwyczaj, że Biblię czyta najmłodszy. "Do tej pory jest to moja młodsza siostra, która ma już 32 lata" – śmieje się, rozmyślając, czy w tym roku jej siedmioletnia córka przejmie pałeczkę.
W tle tych wspomnień migają obrazy świątecznych dekoracji:
- U moich rodziców jest bardzo dużo baniek na choinkę, które mają swoją historię. Jedną z nich dostałam po grudniowej wizycie u dentystki, za to, że byłam dzielna. Bańka z bałwankiem - do dziś to moja ulubiona.
Życzenia świąteczne
Święta u Ani Starmach – 5 choinek i świąteczne miasteczka
Dziś sama tworzy magię świąt dla swoich dzieci, czerpiąc inspirację z własnego dzieciństwa, ale też wprowadzając nowe, urocze zwyczaje. W jej domu panuje niezwykła atmosfera dużo wcześniej niż niegdysiejsze ubieranie choinki 24 grudnia. I choć to może wydawać się ekstrawaganckie, cel jest prosty: stworzyć dla każdego coś wyjątkowego.
- Na pewno dodatkową atrakcją jest dekorowanie domu już w połowie listopada i to, że mamy w domu pięć choinek, po prostu mamy milion lampek i wygląda to super, każdy kto do nas przychodzi się dziwi. Oczywiście u dzieci są niewielkie drzewka świąteczne, ale ich to cieszy, że każdy ma swoją. Oczywiście pieczemy i dekorujemy pierniczki - uwielbiamy posypki, kolorowe lukry i mamy przy tym ogrom zabawy i dużo wspólnego czasu – dodaje z czułością.
Dekoracje to jednak nie wszystko. Ania pielęgnuje tradycję tworzenia świątecznego kalendarza dla dzieci - nie wiedzą co rozpakują, ale w konkretne dni odkrywają słodycze lub karteczki z miłymi wiadomościami. Nową, ale już ukochaną tradycją, którą Ania wprowadziła w swoim domu, są świąteczne miasteczka.
- To moje spełnienie dzieciństwa, świąteczne miasteczka, gdzie się ruszają elementy, jeżdżą pociągi, ludzie na karuzelach. Już od sześciu lat uzupełniam kolekcję, prezentujemy je w salonie i całość tworzy niesamowitą atmosferę – z entuzjazmem opowiada Ania.
Odpuszczanie i dzielenie obowiązków, czyli przepis na święta bez stresu
Ania Starmach, choć jej kalendarz pęka w szwach, stawia na prawdziwy relaks i celebrowanie obecności bliskich, a nie perfekcyjne przygotowania. Jej główna rada na świąteczny czas? "Odpuszczać".
- Myślę, że jedyne, co tak naprawdę możemy wprowadzić w życie, żeby mieć fajniejsze święta, to po pierwsze nie liczyć, ale już mało kto na szczęście liczy te 12 dań, to już się skończyło i super. A po drugie odpuszczać, bo naprawdę w każdym domu jest za dużo jedzenia. Więc jeśli jednej rzeczy nie będzie, to naprawdę się nic nie stanie. Prawdopodobnie i tak większość ludzi tego nie zauważy – podkreśla Ania.
Jeśli chodzi o przedświąteczną gorączkę kulinarną, Ania ma prostą radę: dzielenie obowiązków, zamówienie niektórych dań ze sprawdzonych miejsc lub przygotowanie ich wcześniej - zamrażając bez obaw pierogi, barszcz czy ciasto drożdżowe.
Finalnie, cała filozofia Ani sprowadza się do prostego przesłania: celebrować, cieszyć się i nie dać się zwariować. Święta to czas dla nas, dla rodziny, a nie dla perfekcyjnych zdjęć czy wygórowanych oczekiwań. Dzięki jej podejściu, każdy z nas może spojrzeć na przedświąteczne przygotowania z większym spokojem i radością, tworząc wspomnienia, które pozostaną na długo w sercu.