Tomasz Strzelczyk zamówił dorsza w Darłówku. Już po pierwszym kęsie to wyczuł
Kucharz wybrał się do Darłówka na obiad zaraz po tym, jak usłyszał, że w smażalni podają świeżego bałtyckiego dorsza. Plotki okazały się prawdziwe. Różnicę zauważył już w wyglądzie ryby, a po przebiciu się przez panierkę wszystko stało się jasne. Jak to możliwe, skoro obowiązuje zakaz połowu dorsza?
Tomasz Strzelczyk postanowił skonfrontować swoje obserwacje z wypowiedzią kucharza. Najpierw do stolika podeszła kelnerka i potwierdziła, że faktycznie, dorsz nie był mrożony i został niedawno złowiony w Bałtyku. Zaznaczyła, że ryba nie przychodzi z połowu, ale z przyłowu. Wszystko szczegółowo wyjaśnił kucharz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
„Mimo zakazu – świeży dorsz z Bałtyku w smażalni w Darłówku ! / Oddaszfartucha
W jaki sposób dorsz z Bałtyku pojawił się w smażalni w Darłówku?
Zakaz dotyczący połowu dorsza obowiązuje od 2020 roku. Jednak okazuje się, że w momencie, kiedy dorsz wpłynie do sieci podczas połowu innej ryby, nie trzeba go z powrotem wypuszczać do morza. Oczywiście istnieją pewne limity, o czym doskonale wiedział kucharz w nadmorskiej smażalni.
– Mamy teraz sezon na flądrę, czyli jak przy połowie flądry do sieci wpadnie dorsz, to można go sobie wziąć – mówi w odpowiedzi na pytanie Tomasza Strzelczyka.
Po tych wyjaśnieniach Tomasz Strzelczyk mógł spokojnie zjeść rybę. Zarówno delikatny i soczysty dorsz, jak i kwaśna surówka z kiszonej kapusty idealnie wpasowały się w jego gust. Na materiale z YouTube'a słychać, że nie szczędzi pochwał. Ryba została podana w cieście piwnym, które utworzyło delikatną panierkę wokół białego mięsa.
Warto pytać o dorsza z przyłowu
Kucharz tłumaczy się na nagraniu i widać, że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Do smażalni jechał zdenerwowany, myśląc, że zdemaskuje nieuczciwych sprzedawców. Tymczasem czekało go pozytywne zaskoczenie i pyszny obiad:
– Chciałem się do czegoś dowalić, a mnie skasowali i to krótko. I takich właśnie uczciwych przedsiębiorców należy chwalić i pokazywać. Nie dość, że sami złowili, wypatroszyli, wyfiletowali i usmażyli, to dają turystom do zjedzenia, jak tylko mogą. Gdyby nie było zakazu, to zawsze byłaby taka ryba, od rana do wieczora. Ale niestety, jest to tylko przyłów i trzeba zapytać. Wchodzicie i pytacie, czy jest taki świeży dorsz z przyłowu – instruuje Tomasz Strzelczyk.
W nadmorskich smażalniach warto skosztować świeżo złowionej bałtyckiej ryby. Jeśli nie trafisz na dorsza, zamów flądrę albo turbota. W ostateczności możesz wziąć także dorsza atlantyckiego, ale musisz się liczyć z tym, że będzie to ryba z lodu. Tomasz Strzelczyk i tak ją poleca. Ale przede wszystkim docenia uczciwość właścicieli smażalni.