W szpitalu w Przemyślu podano jej obiad. Już pierwszy kęs mocno ją zdziwił
Jedzenie w szpitalach od lat budzi sporo kontrowersji. Jednak coraz częściej niesmaczne breje o niezidentyfikowanej zawartości zastępowane są przez zwykłe, proste posiłki. Porównaliśmy obiad w dwóch szpitalach - jednym na zachodzie Polski, niedaleko granicy z Niemcami, a drugim na wschodzie, w Przemyślu.
Szpital to nie restauracja, ale nie jest żadną prawdą objawioną to, że odpowiednie żywienie odgrywa ogromną rolę w rekonwalescencji. Nie chodzi tylko o dostarczenie kalorii, ale przede wszystkim o zapewnienie pacjentom składników odżywczych niezbędnych do wzmocnienia odporności i poprawy pracy organów wewnętrznych. Wiele schorzeń wymaga specjalistycznej diety, a niedożywienie może prowadzić do poważnych powikłań, takich jak osłabienie mięśni, trudności w gojeniu ran i zwiększone ryzyko infekcji. Nic więc dziwnego, że posiłki w szpitalach od lat znajdują się pod lupą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Postaw na klopsiki po japońsku. Na zwykłe mielone nikt nawet nie spojrzy
"Dobry posiłek w szpitalu"
Program "Dobry posiłek w szpitalu" to inicjatywa Ministerstwa Zdrowia, mająca na celu poprawę jakości żywienia pacjentów w polskich szpitalach. Początkowo pilotażowy program zakończyć się miał 31 grudnia 2024 roku, ale podjęto decyzję o przedłużeniu go do połowy 2025 roku. Narodowy Fundusz Zdrowia przeznaczył na program ponad 690 mln zł, a w pilotażu uczestniczy 582 szpitale. Dodatkowe pół roku lepszego żywienia pacjentów będzie kosztować niespełna 440 mln zł.
Szpitale uczestniczące w programie otrzymują dodatkowe środki z Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) na poprawę jakości żywienia. To 25 zł dziennie więcej na pacjenta, co ma przełożyć się na bardziej zróżnicowane i wartościowe posiłki. W układaniu jadłospisu zaleca się, by uczestniczył dietetyk.
Zaglądamy w talerze
Co szpital, to inny talerz. Kiedyś plotki o kiepskim jedzeniu rozchodziły się raczej drogą pantoflową, nie wychodząc specjalnie poza granice miasta lub gminę. Dziś, kiedy internet jest tak powszechny, można sprawdzić, jak karmią w różnych miejscach w Polsce.
Zaglądamy w talerz Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu oraz Szpitala Powiatowego w Sulęcinie. W obu miejscach diety były specjalistyczne - lekkostrawna i dla cukrzyka. Jak wypadły te placówki?
Przemyśl na obiad zaserwował przypominającą gęsty rosół zupę z makaronem, marchewką i ziemniakami oraz kurczaka w sosie śmietanowo-koperkowym, ryż i marchewkę. Prosto, może mało kolorowo i zachęcająco, ale całkiem smacznie. Wielkość porcji również była odpowiednia.
- Na początku posiłki wydawały mi się mało zachęcające. Wszystko przez zasłyszane wcześniej historie na temat szpitalnego jedzenia. Jednak już po pierwszym widelcu wiedziałam, że się myliłam. Mimo że posiłek należał do tych z diety lekkostrawnej, był bardzo smaczny. Niczego nie brakowało ani drugiemu daniu, ani zupie - wspomina nasza redakcyjna koleżanka, Ola.
W sulęcińskim szpitalu jedzenie wygląda całkiem podobnie. Jest ryż w zabielanym lub zaciąganym mąką sosie pomidorowym i surówka z kapusty, a innego dnia podano makaron z sosem pieczarkowym i kiełbasą. Z jednej strony nie za dużo jest tutaj powodów do tego, by się przyczepić — wszak wielu Polaków jada tak samo na co dzień. Z drugiej aż chce się dorzucić tam więcej warzyw.
W szpitalach potraw regionalnych raczej nie uświadczysz, więc żywienie w całym kraju wygląda dość podobnie. Dużo zależy od tego, czy szpital operuje własną kuchnią, czy korzysta z zewnętrznych usług cateringowych. Zarówno w Sulęcinie, jak i w Przemyślu dania są poprawne i smaczne, ale zawsze można znaleźć obszar, który można udoskonalić. Nie da się jednak ukryć, że wiele placówek zaliczyło żywieniowy progres w ostatnich latach. Czy odpowiada za to pilotażowy program w NFZ, czy rosnąca świadomość i presja społeczna, ciężko stwierdzić. Jeśli jednak ma to wyjść na zdrowie pacjentom, każde rozwiązanie będzie prawidłowe.
Ewa Malinowska, Wirtualna Polska