Nie jedz, bo są szkodliwe. Dietetyk wylicza nawet te produkty, które większość z nas kupuje
Istnieje mnóstwo produktów, które mają okropny skład i mogą tylko nam zaszkodzić. Dlatego też lepiej ich unikać i wybierać zdrowsze alternatywy. Dietetyk opowiedział o kilku z nich. Jeden nagminnie trafia do naszych koszyków w sklepie.
10.07.2023 | aktual.: 10.07.2023 11:12
Dietetyk o produktach mięsnych. Niektórych lepiej nie kupować
Mięso z reguły jest zdrowe. Zawiera bowiem mnóstwo białka oraz z reguły mało tłuszczu. Znajdziemy też w nim mnóstwo witamin i minerałów. Niestety, nie wszystkie rodzaje mięs nadają się do spożycia. Dietetyk dr Bartek Kulczyński wymienił kilka podejrzanych produktów.
Na pierwszy ogień poszło mięso wysokoprzetworzone, czyli kiełbasa w plastrach lub szynki ze sklepu oraz smażone produkty. Zawierają azotyn sodu (E250) i ogromne ilości soli. Z przeprowadzanych badań wynika, że:
Ponadto, jak wspomina dr Kulczyński, takie produkty powodują ogólnoustrojowy stan zapalny. Przetworzone mięso jest też żywnością rakotwórczą. Jeśli je regularnie jemy, możemy nabawić się poważnych problemów z układem krążenia. Starajmy się ich unikać, a smażenie zastąpmy gotowaniem lub duszeniem.
Dietetyk skrytykował też mięso pieczone lub grillowane w folii aluminiowej. Dlaczego? Taki rodzaj obróbki termicznej sprawia, że że aluminium przenika do żywności.F% Oprócz mięsa jemy też trochę folii. Smaczne, prawda? Nawet najmniejsza ilość tego związku jest szkodliwa dla naszego organizmu. Lepiej więc wykorzystać rękaw do pieczenia.
Niskiej jakości parówki również wylądowały na liście.
- Mają w składzie mięso oddzielone mechanicznie, czyli MOM. Pod tą nazwą kryją się skrawki mięsa, które przylegają do kości i nie można ich wykroić ręcznie. W skład MOM wchodzą też kawałki zmielonych kości - mówi dietetyk.
Niestety, takie parówki często trafiają do naszych koszyków. Musimy zawsze czytać składy i wybierać produkty w 100 proc. mięsne z dodatkiem ziół, przypraw i naturalnych aromatów.
Tego też lepiej nie jeść. Możemy potem żałować
Niskiej jakości pasztety znalazły się pod ostrzałem. Nic dziwnego, skoro zawierają tłuszcz wieprzowy i MOM, a "dopełnieniem" są białko sojowe, wzmacniacze smaku, skrobia modyfikowana oraz zagęszczacze. Na szczęście można znaleźć pasztety z 80 proc. mięsa.
Dietetyk wspomniał również o konserwach mięsnych. Niska zawartość mięsa nie jest jedynym problemem, w części znajdziemy mnóstwo wypełniaczy i dodatków, na przykład karagen, który negatywnie wpływa na jelita. Do tego dochodzi pojemnik, w którym przechowuje się produkt. Zawiera on bisfenol A, który sprzyja rozwojowi nadwagi i otyłości.
Wędliny dojrzewające ze słabym składem także nie nadają się do spożycia. Duże ilości soli są dla nas szkodliwe, zwłaszcza gdy nie dostarczamy sobie źródeł potasu, na przykład w postaci warzyw i owoców. Najgorsze jest salami, które oprócz soli mają w sobie azotyn sodu oraz azotan potasu. Są też zabarwiane koszenilą (E120) - to substancja pozyskiwana z ciała czerwca kaktusowego.
Na liście znalazło się mięso niedogotowane. Dietetyk wskazuje na jego zanieczyszczenie mikrobiologiczne. Zjedzenie takiego produktu prowadzi do zatrucia pokarmowego. Powinniśmy więc sprawdzać temperaturę, która w środku musi wynosić co najmniej 70-75 stopni Celsjusza.