Gdy ludzie próbowali jej obiadów, padali jak muchy. Wszystko przez to, co do nich dodawała
Nigdy nie wiesz, kto zjawi się w twoim domu. Czasem osoba, która na początku wzbudza same pozytywne emocje, okazuje się być kimś złym. Tak było w XIX-wiecznej Francji. Tam grasowała mordercza kucharka, która otruła co najmniej 23 osoby. Poznajcie historię Helene Jegado.
16.05.2023 | aktual.: 16.05.2023 11:55
Pochodziła ze zubożałej rodziny i szybko musiała się usamodzielnić. Została kucharką i co jakiś czas zmieniała miejsce pracy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zawsze zostawiała za sobą śmierć. Oskarżono ją o 23 morderstwa, chociaż podobno ofiar było o wiele więcej.
Mordercza kucharka Helene Jegado. Na początku był ksiądz
Francuzka urodziła się w 1803 roku i bardzo szybko straciła rodziców. Oddano ją więc na wychowanie ciotkom. Pod ich okiem w wieku 17 lat wykształciła się i została kucharką. Mogła dzięki temu zdobyć dobrą pracę.
Nie wiemy zbyt dużo na temat jej młodości, wiadomo natomiast, że po 30 urodzinach pracowała na plebani w Guern u księdza Françoisa Le Drogo. To właśnie tam seryjna morderczyni zabiła po raz pierwszy. Najpierw jej ofiarą padli starsi mieszkańcy, w tym rodzice kapłana. Wszyscy jedli posiłki przygotowywane przez Helenę. Lekarze i postronni uznali te śmierci za naturalne i spowodowane starością. Podejrzenia pojawiły się, gdy na silne zatrucie zmarł młody ksiądz, który był w sile wieku. Jegado na początku trafiła do kręgu oskarżonych, ale ponoć szlochała tak bardzo, że puszczono ją wolno. Kobieta opuściła więc Guern i udała się dalej.
Wszędzie niosła za sobą śmierć. Od arszeniku w daniach ludzie padali jak muchy
Mordercza kucharka wróciła do rodzinnej Bubry. Tam również przyczyniła się do śmierci kilku osób, zabiła nawet swoją krewną. Następnie wyruszyła do Locminé, by pracować u Marie-Jeanne Leboucher. Chyba nie trzeba wspominać, że gospodyni nie pożyła potem zbyt długo. Zmarła też jej córka, a syn bardzo ciężko zachorował.
Kolejna była wdowa Lorey. Kobieta zjadła zupę przygotowaną przez Jegado i wkrótce potem padła martwa. Chociaż to była kolejna podobna zbrodnia, to nikt nie podejrzewał Heleny o morderstwo. Dlaczego? Podobno świetnie manipulowała i płakała rzewnymi łzami, wspominając o swoich pracodawcach.
W 1835 roku przeprowadziła się do Madame Toussaint. Tam upatrzyła sobie kolejne cztery ofiary. W ciągu dwóch lat zabiła ich już 17. To nie był jeszcze koniec działań seryjnej morderczyni. Jednak na jakiś czas nieco odpuściła, a przynajmniej nie odnotowano żadnych informacji na ten temat. Helena wcale jednak nie stawała się przykładną obywatelką. Była bardzo agresywna i często sięgała po alkohol, zdarzało się też, że kradła. W międzyczasie została przyjęta do klasztoru w Aurey, lecz szybko oskarżono ją o świętokradztwo i wyrzucono stamtąd.
Jegado szybko znajdywała kolejne zatrudnienia i w każde miejsce niosła za sobą widmo śmierci. Jej ofiarami padały nawet małe dzieci. Trucicielka zabiła bowiem małą dziewczynkę, wnuczkę pracodawców.
Ostatni dom trucicielki. Mordercza kucharka trafia w ręce sprawiedliwości
Kobieta przez 20 lat bezkarnie truła ludzi. Chociaż wiele osób podejrzewało, że coś jest z nią nie tak, to zawsze udawało się jej wyjść cało. Do czasu. W roku 1851 wszystko bowiem się zmieniło. Zaczęła wtedy pracować u profesora Théophile'a Bidarda. Mężczyzna miał już jedną służącą, która wkrótce po przybyciu Jegado zmarła z powodu zatrucia pokarmowego. Mężczyzna postanowił zatrudnić kolejna osobę, co niezbyt spodobało się Helenie. Czarę goryczy przelał fakt, iż to właśnie druga pokojówka zajmowała się finansami profesora. Nie trzeba pewnie mówić, że skończyła tak samo, jak jej poprzedniczka.
Pan Bidard jednak cenił swoje pracownice i był bardzo spostrzegawczy. Zauważył, że obydwie miały takie same objawy. Toteż zlecił sekcję zwłok ostatniej służącej. Okazało się, że zmarła w wyniku zatrucia arszenikiem. Jegado trafiła do aresztu. Oskarżono ją o co najmniej 23 morderstwa (chociaż często mówi się też o 36). Udowodniono jej "tylko" trzy zgony oraz 11 kradzieży i to było przedmiotem rozprawy sądowej.
Czy kucharka przyznała się do winy? Oczywiście, że nie. Kobieta dosłownie zanosiła się od płaczu, mdlała, krzyczała i żarliwie się modliła. Zarzekała się, że nawet nie wie czym jest arszenik, że nigdy na oczy czegoś takiego nie widziała. Lamenty na nic się zdały, gdyż sędzia skazał ją na śmierć. Seryjna morderczyni została zgilotynowana 26 lutego 1852 roku.