Nowy Rok przywitam tym deserem. Krem nie wypłynie, ciasto będzie idealne
Choć sklepowe półki uginają się od gotowych wypieków, ja w tym roku postawiłam na klasykę w nowoczesnym wydaniu - karpatkę z malinami. Mam dla Was przepis, dzięki któremu to kultowe ciasto wyjdzie dokładnie tak, jak u najlepszego cukiernika – sztywne, wysokie i pełne owocowego orzeźwienia.
Karpatka z malinami to mój sprawdzony sposób na efektowny deser na specjalne okazje. Właśnie dlatego pojawi się u mnie na stole w Nowy Rok – wygląda spektakularnie, kroi się perfekcyjnie i nie ma w niej miejsca na kulinarne wpadki. Krem jest stabilny, ciasto lekkie, a kwaskowe maliny przełamują słodycz w punkt. To jeden z tych deserów, które robią "wow", a wcale nie wymagają cukierniczego dyplomu.
Torcik waflowy bez pieczenia. Smak deseru z dzieciństwa w wersji premium
Dlaczego karpatka z malinami zawsze się udaje
Przez lata testowania przepisów nauczyłem się jednego: w karpatce kluczowe są proporcje i cierpliwość. Karpatka z malinami w mojej wersji ma bardzo gęsty krem budyniowy, który po połączeniu z masłem zamienia się w aksamitną, ale stabilną masę. Dzięki temu nic nie wypływa bokami, nawet po pokrojeniu. Dodatek malin nie jest tu tylko dekoracją – to świeżość, lekka kwasowość i kontrast dla waniliowego kremu.
Co ważne, nie idę na skróty. Budyń studzę w temperaturze pokojowej, a ciasto parzone dopiekam do złota, żeby powstały charakterystyczne "góry". To właśnie one sprawiają, że deser wygląda jak z dobrej cukierni, a jednocześnie smakuje bardzo domowo.
Karpatka z malinami – przepis
Masa budyniowa:
- 1 l mleka 2 proc.,
- 3 łyżki cukru,
- 3 łyżki cukru waniliowego,
- 70 g mąki ziemniaczanej,
- 50 g mąki pszennej,
- 4 żółtka,
- ziarenka z 1 laski wanilii lub pasta waniliowa,
- 200 g masła w temp. pokojowej.
Ciasto parzone:
- 1,5 szklanki wody,
- 220 g masła,
- 300 g mąki pszennej,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- szczypta soli,
- 7 jajek rozmiar L.
Dodatkowo:
- ok. 300 g malin (świeżych lub mrożonych),
- cukier puder do oprószenia.
Sposób przygotowania:
- Zaczynam od budyniu, bo musi spokojnie wystygnąć. Większość mleka gotuję z cukrem i wanilią. Resztę mieszam z żółtkami i mąkami. Łączę wszystko, gotuję do zgęstnienia i przykrywam folią "na styk".
- Gdy masa ma temperaturę pokojową, miksuję ją z miękkim masłem, aż krem stanie się puszysty i gładki.
- Maliny krótko podgrzewam z odrobiną wody i cukru – tylko tyle, by puściły sok, ale zachowały kawałki. Studzę.
- Ciasto parzone przygotowuję klasycznie: wodę z masłem zagotowuję, dodaję mąkę z solą i proszkiem, a po przestudzeniu miksuję z jajkami.
- Piekę dwa osobne blaty w 180°C przez ok. 30 minut, aż będą rumiane i pofalowane.
- Na pierwszy blat wykładam krem, rozkładam maliny, przykrywam drugim blatem i schładzam kilka godzin w lodówce.
- Przed podaniem oprószam cukrem pudrem.
Ta karpatka z malinami to dla mnie synonim spokojnego świętowania – bez stresu, bez niespodzianek, za to z gwarancją smaku.