Perełka tylko dla lokalsów? Odwiedziłam bar mleczny na Kaszubach
Chociaż turyści skupiają się głównie na Trójmieście i Półwyspie Helskim, tłocząc się wśród tłumów, to Kaszuby okazują się prawdziwą perełką. To właśnie tutaj w niewielkim Kielnie trafiłam do baru mlecznego, w którym zjadłam obiad jak u mamy.
Bary mleczne dawniej cieszyły się dużą popularnością, później nieco odeszły w zapomnienie. Nie zniknęły jednak z kulinarnej mapy, a jedynie wtopiły się w krajobraz, ustępując modnym restauracjom oferującym dania z różnych zakątków świata. Tak jak w modzie, tak i na stołach trendy mają tendencję do tego, by powracać. W ostatnich latach bary mleczne przeżywają prawdziwy renesans. Wpadają tam stali klienci, najczęściej mieszkający gdzieś w pobliżu, odwiedzają je również turyści, którzy szukają oszczędności podczas wakacyjnych wojaży.
"Mleczny" nie jest synonimem słowa "smaczny", trafić można zarówno na gastronomiczne perełki, jak i na lokale, gdzie największym i jedynym atutem jest cena. Do zacnego grona tych pierwszych barów mlecznych należy kaszubska "Jula". Chociaż odwiedziny w tym barze wymagają zboczenia z trasy, to zdecydowanie warto nadrobić trochę kilometrów i zjechać kawałek za Trójmiasto. Można będzie nie tylko odkryć piękno Kaszub, ale również zjeść smacznie i niedrogo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bez garnka i gotowania na kuchence. Litewska zupa to najlepszy obiad na upały
Kaszubski bar mleczny - sprawdziłam ceny
To lokal, w którym wśród klientów zdecydowanie dominują mieszkańcy Kielna i okolic. Mała miejscowość w wiejskiej gminie Szemud, gdzie językiem kaszubskim mówi co czwarty mieszkaniec, kusi nie tylko sielskim krajobrazem. Już na wejściu do baru mlecznego widać obiecujące hasło "Tu Cię nie wydoimy". Prosty przekaz, do tego piękny zapach domowego jedzenia i w rezultacie mamy tutaj tłumy. Ustawiam się w długiej kolejce i szybko zerkam na menu.
Jest jak w każdym barze mlecznym — pierogi i naleśniki, do tego różne zestawy obiadowe, których ceny zaczynają się od 23 zł. Dzisiaj kuchnia serwowała m.in. kotlety pożarskie, udka faszerowane i drobiowe filety. Dla każdego coś pysznego. Znalazło się nawet miejsce dla dorsza, otulonego brokułem i serem, zrazów wołowych czy kaczki. Te trzy pozycje były najdroższe — w zestawie z zupą kosztowały 41 zł.
Kolejka przesuwała się ekspresowo, kolejne rodziny pobierały tacę i wskazywały, co chciałyby dzisiaj zjeść. Za plecami usłyszałam tęskne westchnienie, że kończą się pieczone ziemniaczki. Niemal w tym samym czasie otworzyły się wrota kuchni i pojawiła się jedna z pracownic z nową porcją. Wszystko na świeżo, na bogato i tak apetycznie, że już przez szybę można było wyczuć, że będzie smacznie.
Obiad dla dwóch osób za 60 zł
Wybór padł na dewolaja z opiekanymi ziemniaczkami i surówką z czerwonej kapusty oraz żeberka z purée i buraczkami na ciepło. Dewolaj był jak spełnione marzenie Magdy Gessler — panierka nie odpadała, a po przekrojeniu ze środka wypłynęło złociste masło. Żeberka były mięciutkie, chociaż można byłoby ponarzekać, że miały mało mięsa. Purée to po prostu utłuczone ziemniaki, obficie polane sosem. Sam sos można również domówić do innych potraw.
Opiekane ziemniaki to żaden gotowiec z paczki. Nie dziwię się obawom mojego towarzysza, że może ich zabraknąć. Miękkie w środku, dobrze przyprawione i tak smaczne, że stanowiły nie tylko tło dla dobrego dewolaja, ale jego pełnoprawny duet. Do tego dwa razy kompot i na paragonie pojawiła się kwota 62 zł. Dewolaj kosztował mnie 29 zł, żeberka były o 4 zł droższe.
Co kaszubskiego w kaszubskim barze?
Skoro to kaszubski bar mleczny, to można spodziewać się, że będzie tutaj kuchnia kaszubska. Motyw regionalnego haftu był dekoracją na ścianie, ale w menu próżno było szukać ruchanek czy grucholca, czyli baby ziemniaczanej. Co prawda w menu widniała "zupa kaszubska", ale skrywała się pod nią po prostu zupa z bobem i kurkami.
W witrynce koło kasy czekały wyroby w słoikach, takie jak domowy pasztet i paprykarz, pojawia się tam też zylc, śledzie i kiełbasy. Do tego ciasta, jakich nie powstydziłaby się na imieninach żadna ciocia. Do domu zabrałam ciasto "3 Bit". Za porcję, którą podzieliłam na 6 całkiem sporych kawałków, zapłaciłam nieco ponad 16 zł.
- 1
Domowe wyroby i desery
Domowe wyroby i desery
- 2
Ciasto "3Bit"
Ciasto "3Bit"
- 3
Witrynka z domowymi wyrobami
Witrynka z domowymi wyrobami
Kaszubskość tego miejsca to przede wszystkim lokalizacja. Z drugiej strony Kaszubi na co dzień jedzą dokładnie to, co inni mieszkańcy Polski. "Jula" nie jest miejscem, gdzie można rozsiąść się przy stole i delektować smakami kuchni regionalnej. Można za to zamówić pyszny, domowy obiad, nie wydać przy tym fortuny i wyjść z uśmiechem na twarzy.