Prawdziwe śląskie smaki bez ściemy. Za ten gratis do zamówienia, przymykamy oko na rachunek
Bywają miejsca, gdzie obiad nie jest tylko posiłkiem, ale małym rytuałem. Talerz wypełniony klasyką, dodatkowa miska pełna tego, czego nigdy nie ma dość, i atmosfera, w której łatwo stracić poczucie czasu. W takich chwilach człowiek zaczyna rozumieć, dlaczego pewne smaki nie starzeją się nigdy. Rolada, modra kapusta i gwiazda na talerzu, czyli kluska śląska. Ile za te cuda zapłaciliśmy?
Lokale, które serwują prawdziwą kuchnię polską, z roku na rok zyskują na popularności. Jednym z takich miejsc jest "Śląska Prohibicja" – restauracja, która obiecuje klasykę śląskiej kuchni w najlepszym wydaniu. A że kluski śląskie są tu prawie "no limits", to głodny stąd nikt nie wychodzi. Wizytując w Katowicach, nasza redakcja udała się na osiedle Nikiszowiec, by sprawdzić, czy te kluski nadają się do cyklu Kulinarna Stolica Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Golonka pieczona w piwie po śląsku
Od Gieschewaldu do Nikiszowca – historia miejsca
Nie bez znaczenia jest też to, gdzie ta restauracja się mieści. To sam środek Nikiszowca – niezwykłego osiedla górniczego, którego historia sięga początków XX wieku. Powstało jako Gieschewald, kolonia robotnicza zaprojektowana przez berlińskich architektów na zlecenie koncernu Georg von Giesche’s Erben. Z czasem osiedle zaczęto nazywać Nikiszowcem i do dziś zachwyca swoją spójną, ceglaną zabudową z wewnętrznymi podwórzami.
Restauracja działa w trzypiętrowym budynku Nikiszowca – dawnej górniczej kantynie, która kiedyś pełniła funkcję hotelu robotniczego. Było to miejsce nie tylko noclegu, ale też spotkań, a w międzywojniu sala kantyny stała się sercem lokalnych wydarzeń. Dziś, choć hotel robotniczy już nie istnieje, sala restauracyjna pozostała otwarta dla mieszkańców i gości, łącząc tradycję z nowoczesnym obliczem śląskiej kuchni.
Rolada, kluski i kapusta – trójca śląskiej kuchni
Śląski obiad nie istnieje bez tego zestawu. Na talerzu pojawia się rolada – miękka, soczysta, z farszem pełnym smaku. Nie jest przesuszona ani zbyt ciężka, co często bywa problemem w mniej udanych wersjach. Obok niej lśni gęsty, brązowy sos – wyrazisty, pełen głębi, taki, że każda dodatkowa kluska aż prosi się o zanurzenie w nim. Smak umami bardzo działa na zmysły.
Kluski śląskie – temat, o którym można mówić godzinami. Tutaj mają idealną konsystencję: sprężyste, ale nie gumowe, miękkie, a jednocześnie zwarte. Każda z charakterystycznym wgłębieniem, które wypełnia się sosem jak mała łyżeczka. To właśnie one stanowią serce tego obiadu i to one sprawiają, że uśmiech pojawia się na twarzy jeszcze zanim widelec dotknie talerza.
Modra kapusta jest dokładnie taka, jak powinna – zrównoważona, lekko słodkawa, z subtelnym kwaskiem. To nie jest tylko dodatek, ale kontrapunkt dla ciężaru mięsa i sosu. Bez niej obiad byłby niepełny.
Kluski śląskie "no limits" i opcja wege
Jest w tym lokalu coś, co zasługuje na szczególne uznanie: do każdego obiadu podawana jest dodatkowa miseczka klusek. To taki niepisany ukłon w stronę śląskiej tradycji, gdzie na stole zawsze było "więcej niż trzeba". Można więc śmiało powiedzieć, że obowiązuje tu zasada "kluski śląskie no limits". I choć brzmi to żartobliwie, bo food cost się musi zgadzać, w praktyce oznacza, że nikt stąd głodny nie wyjdzie – bo kiedy na głównym talerzu wciąż jest sos, a kluski się skończą, zawsze można sięgnąć po kolejną porcję.
Śląska kuchnia kojarzy się przede wszystkim z mięsem, ale menu przygotowało też coś dla tych, którzy wolą bezmięsne smaki. Sezonowe kluski śląskie w sosie kurkowym z gorgonzolą i bobem to danie, które mogłoby z powodzeniem znaleźć się w dobrej włoskiej trattorii. A jednak pozostaje w pełni śląskie dzięki obecności klusek. Sos jest gęsty, kremowy, a smak kurek i wyrazistość gorgonzoli łączą się w całość, która doskonale otula kluski. To dowód, że klasyczna forma potrafi świetnie odnaleźć się w nowoczesnym, wegetariańskim wydaniu.
Wrażenia i podsumowanie
Atmosfera podczas obiadu była naprawdę przyjemna – spokojna, domowa, ale z odrobiną elegancji. Jedzenie smakowało jak wspomnienie z dzieciństwa, tylko podane w nieco bardziej dopracowanej, restauracyjnej wersji. Kluski były perfekcyjne, rolada zachwycała smakiem, a kapusta domykała całość w dobrze znanej harmonii.
Czy wyszliśmy głodni? Absolutnie nie. Czy portfel to poczuł? Tak – zestaw obiadowy to wydatek rzędu blisko 80 zł, a w przypadku wegetariańskiej opcji cena utrzymuje na poziomie 65 złotych. To nie jest tani obiad "jak u mamy w kuchni", ale to też nie fast food. To celebracja tradycji, której warto spróbować, zwłaszcza gdy chce się poczuć, że śląska kuchnia wciąż ma w sobie coś wyjątkowego.