PRL‑owski specjał wraca do łask. Kiedyś był hitem, dziś nadal zachwyca
Jeśli potrafisz sięgnąć pamięcią do lat 80., to z dużym prawdopodobieństwem pamiętasz też smak czekoladowego bloku, w składzie którego na próżno było szukać… czekolady. Klasyka kryzysowej kuchni PRL-u znów cieszy się sporą popularnością. Jak przygotować ten specjał?
11.08.2023 16:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednym z ulubionych określeń tamtych czasów, dziś już niemal całkiem zapomnianym, było słowo "ersatz", czyli zamiennik. PRL-owski handel borykał się z permanentnym brakiem towarów, dlatego wiele produktów zastępowano odpowiednikami, oczywiście gorszej jakości. Najlepszy przykład to choćby sztuczny miód, o którym Agnieszka Osiecka napisała nawet piosenkę. Barbara Krafftówna śpiewała:
"Słowa jak sztuczny miód, / ersatz, cholera, nie życie, / miał być raj, miał być cud / i ćwiartka na popicie, / a to wszystko nie tak, nie tak…".
Nie inaczej wyglądała rzeczywistość miłośników słodyczy. O prawdziwej czekoladzie można było wówczas tylko pomarzyć. Udawały ją wyroby, w których tłuszcz kakaowy zastępowały inne oleje roślinne, np. rzepakowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Do dzisiaj pamiętam wyrób czekoladopodobny z wiewiórką na opakowaniu – to były cukierki z orzechami w takich strasznych plastikowych domkach. Jak ja je kochałam!" – wspomina w jednym z wywiadów dziennikarka Beata Sadowska.
Innym rarytasem tych kryzysowych czasów był blok czekoladowy, jeden z niewielu słodkich przysmaków, który dość regularnie pojawiał się w sklepach. Ze względu na niewielką ilość składników oraz łatwość wykonania często przygotowywano go także w domach.
"Moja mama przynajmniej raz w miesiącu robiła blok czekoladowy. Razem z bratem nie mogliśmy się doczekać, kiedy wyjmie go z lodówki i będziemy mogli rozkoszować się czekoladową masą z chrupiącymi kawałkami herbatników, choć oczywiście nie było w niej żadnej czekolady. Zwykle cały blok zjadaliśmy za jednym posiedzeniem" – opowiada Marta z Radomia.
Choć dziś sklepowe półki uginają się pod ciężarem rozmaitych słodyczy, wiele osób z sentymentem wspomina takie PRL-owskie wynalazki. Często okazuje się, że blok przypada do gustu także młodym konsumentom, znudzonym popularnymi batonami i czekoladkami.
Blok czekoladowy – kupować czy robić?
W sklepach wciąż możemy kupić wyroby przypominające trochę ówczesny blok czekoladowy. Niestety, także dzisiaj ich skład pozostawia sporo do życzenia. Zwykle znajdziemy tam choćby utwardzone tłuszcze roślinne, które sprzyjają otyłości, wzrostowi poziomu "złego" cholesterolu LDL i ryzyka schorzeń układu krążenia.
Blok czekoladowy bywa dosładzany nie tylko cukrem, ale również jeszcze bardziej szkodliwym syropem glukozowo-fruktozowym. Otrzymywana z kukurydzy substancja nie ma żadnych wartości odżywczych, może natomiast podwyższać stężenie "złego" cholesterolu, zwiększać niebezpieczeństwo cukrzycy oraz otyłości – produkt zakłóca bowiem metabolizm, spowalniając wydzielanie leptyny, czyli tzw. hormonu sytości.
Dlatego lepszym rozwiązaniem jest samodzielne przygotowanie specjału, z korzyścią dla zdrowia lekko modyfikując jego skład. Nasze mamy i babcie używały zwykle margaryny, która jest jednak skarbnicą szkodliwych tłuszczów trans. Lepiej zastąpić ją masłem – zdrowszym i zapewniającym głębszy smak.
Nie da się natomiast zastąpić mleka w proszku, powstającego w wyniku odparowania mleka krowiego. Taka obróbka wpływa wprawdzie na obniżenie właściwości odżywczych produktu, ale jest on niezbędny, by blok miał odpowiedni smak i konsystencję.
Przepis na blok czekoladowy
Przygotowanie tradycyjnego bloku czekoladowego jest bardzo proste. Zaczynamy od roztopienia w kąpieli wodnej masła (kostka). Cały czas lekko podgrzewając dodajemy cukier, którego ilość zależy od naszych preferencji smakowych, raczej nie należy z nią przesadzać, zwykle wystarczy około ¾ szklanki. Możemy użyć cukru pudru, gdyż szybciej się rozpuści.
Kolejnym etapem jest dodanie do masy kakao (2-3 czubate łyżki). Dokładnie mieszamy. Następnie dolewamy stopniowo tłuste mleko, najlepiej 3,2 proc. (pół szklanki). Po wymieszaniu zdejmujemy z ognia i po kilkuminutowym przestudzeniu zaczynamy dosypywać powoli pełne mleko w proszku (400 g). Miksujemy, aż do uzyskania jednolitej, dość gęstej masy.
Na koniec dodajemy do niej pokruszone herbatniki, np. maślane. Blok można też wzbogacić rodzynkami, suszoną żurawiną, orzechami włoskimi, blanszowanymi migdałami czy nerkowcami. Jednak straci wówczas PRL-owski charakter, gdyż bakalie były wówczas trudno osiągalne i rzadko pojawiały się w tym deserze.
Na koniec keksówkę wykładamy folią spożywczą. Do blaszki wylewamy masę, którą schładzamy przez kilka godzin w lodówce. Podajemy po pokrojeniu w plastry.