Polacy zajadali się tymi potrawami do syta. Kiedy królowa Bona je poznała, była załamana

Krytykowano ją, że "cienko jada". Mimo to powszechnie nielubiana królowa Bona zdecydowanie wzbogaciła polską kuchnię. Ale wcale nie o włoszczyznę...

Co jadała Bona Sforza?Co jadała Bona Sforza?
Źródło zdjęć: © Domena Publiczna | Jan Matejko, Juan Sánchez Cotán

Dla pełnokrwistej Włoszki, jaką była królowa Bona Sforza, przyjazd do Polski musiał być szokiem pod wieloma względami. Również kulinarnym. Polskie jadło zdecydowanie odbiegało od tego, do czego była przyzwyczajona na rodzinnym Bari. Ponoć uczta powitalna, a później weselna zrobiły na niej tak fatalne wrażenie, że wymogła na Zygmuncie – wbrew intercyzie! – by dla jej dworu mogli gotować wyłącznie włoscy kucharze.

Wkrótce za jej sprawą polska kuchnia mocno się wzbogaciła, acz bynajmniej nie o włoszczyznę. Tę Polacy znali już wcześniej. Sałata, kalafiory, marchew, ogórki czy pory pojawiały się na królewskim stole już za czasów Jagiełły. Co w takim razie zawdzięczamy w tej dziedzinie Bonie?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kartoflana kapusta to przysmak z mazowieckich wsi. Naje się nią cała rodzina

Kuchenna rewolucja Bony

Młoda królowa była załamana, kiedy zaczęła poznawać zwyczaje żywieniowe swoich nowych poddanych. Jak pisze Wika Filipowicz:

"Polacy, zdaniem Bony, nie umieli gotować oraz jedli zbyt dużo i pili ponad miarę, nie delektowali się smakiem potraw, a wyłącznie napychali żołądki, by wstać od stołu z poczuciem raczej przejedzenia się niż umiarkowanej sytości".

Nie przypadły jej do gustu ani ostro przyprawione mięsa, ani ciężkie, zawiesiste sosy, ani ciasta, często wyrabiane ze zjełczałego masła (dla bardziej "wyrazistego" smaku). Brakowało jej świeżych owoców, warzyw, sałaty z aromatyczną oliwą (nad Wisłą jadano ją raczej ze skwarkami) oraz lekkiego wina (o ile w ogóle serwowano je na wawelskim dworze, to było raczej mocne lub kwaśne).

"Smak polskich potraw był tak odległy od »królików we własnym sosie, pieczonych gołąbków i ciasteczek florenckich«, jak Bari było odległe od Krakowa. I Bona postanowiła tę odległość zmniejszyć" – podsumowuje Filipowicz.
Bona, kiedy zaczęła poznawać polską kuchnię, była załamana
Bona, kiedy zaczęła poznawać polską kuchnię, była załamana © Domena Publiczna | Jan Matejko

Wbrew temu, co zwykło się uważać, kulinarna rewolucja, którą przeprowadziła w Polsce, miała jednak dość niewielką skalę. Królowa bynajmniej nie zamierzała na siłę uczyć Polaków jedzenia warzyw i włoskich przysmaków. Po prostu nie chciała jadać jak oni, więc zreformowała menu serwowane na dworze królowej (do zmiany nawyków nie zdołała przekonać nawet męża ani syna). Spora część zapasów w jej spiżarni pochodziła z importu. Władczyni sprowadzała na potrzeby swojego dworu m.in. włoskie sery (w tym "konfliktogenny" parmezan), owoce cytrusowe, figi, kasztany, migdały, pistacje, makarony czy oliwy.

Zmiana głównie… ogrodnicza

Znacznie większe zasługi miała królowa dla polskiego… ogrodnictwa. Po przybyciu do Krakowa przeprowadziła inspekcję cokolwiek zaniedbanych wawelskich ogrodów, w których uprawiano owoce i warzywa na potrzeby dworu, i zarządziła ich rozbudowę w renesansowym stylu. Wika Filipowicz wymienia:

"Sprowadziła więc z Bari nasiona, a wraz z nimi specjalistów, którzy podjęli się aklimatyzacji roślin w nowych warunkach oraz szkolenia miejscowych ogrodników. Jednocześnie zarządziła przebudowę ogrodów według koncepcji renesansowych. Między regularnie rozstawionymi rabatami w postaci skrzyń z dębowego drewna dla wygody ogrodników wytyczono ścieżki wybrukowane cegłą.
Prócz znanych warzyw 'nowej generacji' mieli uprawiać w nich także mniej znane karczochy, brokuły, koper włoski czy szpinak oraz miejscowe i sprowadzone z południa zioła: bazylię, rozmaryn, majeranek, szałwię, miętę, melisę, tymianek czy oregano."

Ale na tym bynajmniej nie poprzestała. Według wzmianek w źródłach Bona miała sprowadzić z Neapolu do Polski… drzewka pomarańczowe! Niekoniecznie po to, by na deser delektować się ich słodkimi owocami (w polskim klimacie byłoby to raczej trudne). Królowej zależało, by zgromadzić jak najobszerniejszą kolekcję roślin, zawierającą wszelkie "botaniczne nowości".

Nie włoszczyzna, a… ślimaki

Za sprawą Bony królewskie ogrody (nie tylko na Wawelu, ale i w innych posiadłościach, m.in. w Łobzowie, Nowym Mieście, Korczynie i Niepołomicach) – nomen omen – rozkwitły. A zapoczątkowane przez władczynię zmiany w ogrodnictwie wkrótce zaczęły przynosić plony również poza zamkiem.


"W ślady królowej szli magnaci, szczególnie ci, co poślubili włoskie dworki z jej fraucymeru. Nie tylko unowocześniali swoje uprawy, ale i częściej korzystali z ich plonów. Zatrudniali u siebie Włochów lub kucharzy wykształconych na dworze Bony, którzy serwowali na zasadzie ciekawostki lub atrakcji włoskie specjały" – pisze Filipowicz.
Wiele składników dań, które spożywała Bona, pochodziło z importu
Wiele składników dań, które spożywała Bona, pochodziło z importu © Domena Publiczna | Juan Sánchez Cotán

I tak stopniowo, staropolska kuchnia zaczęła ewoluować. Smak niektórych dań złagodniał, inne stały się lżejsze lub wegetariańskie. Włoscy kucharze Bony wprowadzili też na szlacheckie stoły… ślimaki. Przyrządzano je jednak "na sposób polski" – z rumianym masłem, aczkolwiek przysmakiem magnaterii stały się dopiero pod koniec XVII wieku.

Jednak nie wszystkim kuchenne rewolucje Bony przypadły do gustu. Mikołaj Rej narzekał na włoskie przysmaki: "Z tych dziwnych wymysłów jeno sprośna utrata, a potem łakomstwo, a potem różność wrzodów a przypadków szkodliwych, a rozlicznych". Z kolei pewien szlachcic miał według anegdoty skrócić pobyt we Włoszech, bo "skoro latem karmią go tam trawą, to zimą pewnie będą go karmić sianem". Podejrzliwość wśród ówczesnych Polaków budziły też dania z makaronu oraz surowe warzywa. Cóż, ponoć o gustach się nie dyskutuje…

Źródło:

Tekst powstał w oparciu o książkę Wiki Filipowicz "Przy stole z królem. Jak ucztowano na królewskim dworze od Jagiełły do Elżbiety II" (Znak Horyzont 2020).

"Przy stole z królem. Jak ucztowano na królewskim dworze"
"Przy stole z królem. Jak ucztowano na królewskim dworze" © Wika Filipowicz, Znak Horyzont
Wybrane dla Ciebie
Unikaj tych chlebów, jeśli chcesz na dłużej zachować zdrowie
Unikaj tych chlebów, jeśli chcesz na dłużej zachować zdrowie
Tak upieczonymi żeberkami zaskoczysz nawet wybrednego gościa. Po prostu palce lizać
Tak upieczonymi żeberkami zaskoczysz nawet wybrednego gościa. Po prostu palce lizać
Nie mogłam się zdecydować i zrobiłam 2 w 1. Rodzina oszalała na punkcie tego ciasta
Nie mogłam się zdecydować i zrobiłam 2 w 1. Rodzina oszalała na punkcie tego ciasta
Wygląda jak naleśnik, ale nie ma w nim ani grama mąki. Serwuję na śniadanie
Wygląda jak naleśnik, ale nie ma w nim ani grama mąki. Serwuję na śniadanie
Blenduję z kawą i piję przed śniadaniem. Daje kopa energii i rozkręca leniwe jelita
Blenduję z kawą i piję przed śniadaniem. Daje kopa energii i rozkręca leniwe jelita
Na Wszystkich Świętych robię schab po węgiersku. Odgrzewany smakuje 100 razy lepiej
Na Wszystkich Świętych robię schab po węgiersku. Odgrzewany smakuje 100 razy lepiej
Żadne placki czy zapiekanka. W moim domu hitem są ziemniaczki po chińsku
Żadne placki czy zapiekanka. W moim domu hitem są ziemniaczki po chińsku
Mieszam kilka składników i wrzucam na gorący olej. Na widok tych pączków aż cieknie ślinka
Mieszam kilka składników i wrzucam na gorący olej. Na widok tych pączków aż cieknie ślinka
Pomaga strawić obfity posiłek. Zrobisz z sezonowych owoców
Pomaga strawić obfity posiłek. Zrobisz z sezonowych owoców
W Skandynawii aż piszczą na widok tych cukierków. Innych skręca na samą myśl
W Skandynawii aż piszczą na widok tych cukierków. Innych skręca na samą myśl
Dodaj do zupy dyniowej. Wesprze odporność i pomoże zbić cholesterol
Dodaj do zupy dyniowej. Wesprze odporność i pomoże zbić cholesterol
O tej babcinej zupie już mało kto pamięta. Jedz miska za miską, a jelita będą chodzić jak w zegarku
O tej babcinej zupie już mało kto pamięta. Jedz miska za miską, a jelita będą chodzić jak w zegarku