Turyści specjalnie przyjeżdżają na te bułki. Nie odstrasza nawet cena
Chociaż cynamonowe bułeczki kojarzą się głównie z jesienią, to w Szwecji zajadają się nimi przez cały rok. Po te drożdżowe giganty nieustannie ustawiają się kolejki. Ta cynamonka może zaoferować nie tylko imponujący rozmiar, ale i niezapomniane doznania smakowe, które sprawiają, że zarówno turyści, jak i sami Szwedzi z chęcią otwierają portfele.
Szwedzkie cukiernie pachną cynamonem przez cały rok. To jeden z symboli tego kraju, który szybko stał się nie tylko smaczną przekąską, ale również turystyczną atrakcją. Kanelbullar dostać można na każdym rogu, nawet w osiedlowych sklepikach. Są dla Szwedów tak ważne, jak dla nas jagodzianki czy pączki. Stanowią integralną część szwedzkiej kultury "fika", czyli celebrowanej przerwy na kawę i ciastko, która jest czymś więcej niż tylko posiłkiem – to moment na relaks, spotkanie z bliskimi i delektowanie się chwilą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwrócone cynamonki piekę na okrągło. W całym domu unosi się piękny zapach
Göteborg to drugie co do wielkości miasto w Szwecji, ale cynamonka z kultowej cukierni Cafe Husaren konkurencji już nie ma. Lokal szczyci się tym, że sprzedaje cynamonki w wydaniu XXL. Pierwsze z nich z pieca wyszły w 1985 roku i do dziś cieszą się ogromną popularnością. Ich sława rozprzestrzeniła się daleko poza granice Szwecji, sprawiając, że są one magnesem na turystów.
To turystyczna atrakcja i obowiązkowy punkt wypadu do Göteborgu, ale nie brakuje tutaj również lokalsów. Fakt, że cynamonki przyciągają zarówno zagranicznych gości, jak i rdzennych mieszkańców, którzy są przecież obeznani z ich cenami i dostępnością, najlepiej świadczy o ich wyjątkowości.
Gigantyczne cynamonki spoglądają już zza szyby, wyeksponowane są również na tortowych stojakach. W niedzielne poranki sprzedawane są również zza rozstawionej przed lokalem lady, w opcji na wynos. Nieustannie słychać otwierające się i zamykające drzwi oraz szelest papieru, w które pakowane są drożdżówki. Nie mogłam odmówić sobie wizyty w tym miejscu, wszak Szwecja to nie tylko klopsiki i śledzie.
Największa cynamonka na świecie
W cukierni pojawiam się z przyjaciółkami niedługo po otwarciu i po krótkiej rozmowie ze sprzedającą tam kobietą wiem, że zrobiłyśmy bardzo dobrze — cynamonki potrafią znikać w ekspresowym tempie. Lepiej uwzględnić je w swoich śniadaniowych planach niż liczyć, że zje się je do popołudniowej kawy. Bułki te, znane jako Hagabullen, swoją nazwę zawdzięczają urokliwej dzielnicy Haga, w której mieści się ta kultowa knajpka.
Cynamonkę zamawiam wraz z cappuccino oraz kanapką z tuńczykiem i to właśnie bułeczka widnieje jako najdroższa pozycja na paragonie. Szybkie przeliczenie koron na złotówki i już wiem, że z mojego konta zniknie 108 złotych, z czego ponad 45 zł poszło na samą bułkę. Czy to sporo jak za śniadanie na mieście? Porównując do polskich realiów tak, ale nie można zapomnieć, że to przecież Szwecja.
Po chwili odbieram całe zamówienie. Chociaż wiedziałam, że cynamonka będzie spora, to i tak zaskakuje mnie jej rozmiar. Zajmuje znaczącą część stolika, pięknie pachnie cynamonem, oprószona jest grubym cukrem. Podchodzę trochę z dystansem, obawiając się, że to tylko turystyczna ciekawostka i to, co w niej najlepsze, to rozmiar. Zdarza się przecież, że takie drożdżówki są wysuszone i stają w gardle. Bez kawy lub herbaty nie ma co nawet zabierać się za jedzenie.
Tym razem jest zupełnie inaczej. Kanelbullar w wersji XXL jest po prostu pyszne, chociaż nie sam cynamon tutaj gra główną rolę, bije się o to z kardamonem. Ciasto jest mięciutkie, odpowiednio wilgotne i tak smaczne, że nasze polskie, samozwańcze jury orzeka, że jest to jedna z lepszych cynamonek, jakie jadłyśmy.
Cena to nie wszystko
Chociaż ponad 45 złotych za bułkę może razić, to w rzeczywistości cena jest naprawdę atrakcyjna. Cynamonką śmiało można podzielić się z drugą osobą, a jeśli ma być dodatkiem do śniadania, to i cztery osoby będą zadowolone ze swojej części. Biorąc pod uwagę jej rozmiar i jakość, jest to inwestycja w prawdziwie szwedzkie doświadczenie.
Kreatywność w Cafe Husaren wykracza poza sam wypiek. Lokal sprytnie wykorzystuje motyw cynamonki. Zamawiając latte, można usłyszeć propozycję dodania syropu o tym smaku, w witrynie wiszą materiałowe torby z motywem tej bułeczki, idealne na pamiątkę lub jako praktyczny gadżet dla prawdziwego fana. Co więcej, cynamonka sama w sobie jest także bazą do... torciku. Oczywiście z wetkniętą w niego obowiązkowo flagą Szwecji.
Cafe Husaren staje się obowiązkowym punktem na mapie dla gastroturystów poszukujących autentycznych smaków i niepowtarzalnych pamiątek, udowadniając, że nawet prosta drożdżówka może stać się atrakcją i symbolem narodowej dumy. Może pora, by któraś z polskich cukierni pokusiła się o całoroczną sprzedaż pączka z różą w wersji XXL?
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski