Uważała, że są lepszymi kucharzami niż ci z telewizji. Prosto to tłumaczyła
Mawiała, że woli salceson od kawioru, a zamiast występów w telewizji, pełne rozmów, smaków i zapachów spotkania z członkiniami kół gospodyń wiejskich. Uważała je za najlepsze kucharki. W tym roku minie 10 lat od śmierci Hanny Szymanderskiej. Przypomnijmy więc sylwetkę kobiety, która legendą stała się jeszcze za życia.
03.03.2024 | aktual.: 13.06.2024 10:21
Pierwsza kucharka Rzeczypospolitej, Wielka Polska Matka Karmiąca, guru polskiej kuchni regionalnej, erudytka, jurorka konkursów kulinarnych, autorka licznych książek kucharskich wydanych w kilku milionach egzemplarzy, laureatka kulinarnego Oscara, skarbnica anegdot. O Hannie Szymanderskiej, o jej wkładzie w rozpowszechnianie polskiej sztuki kulinarnej, o jej wiedzy i wielu wyróżnieniach można pisać w nieskończoność. Sama o sobie mówiła, że jest... piszącą kucharką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie gryzła się w język
Hanna Szymanderska zaczęła zgłębiać świat kulinariów w latach 60. ubiegłego wieku, tuż po ślubie. To peerelowskie realia, puste półki w sklepach zmusiły ją do eksperymentowania i sprawiły, że kucharka zaczęła przelewać wiedzę na papier. Publikacja "200 potraw z warzyw" (już samym tytuł mówi nam wiele na temat zacięcia Szymanderskiej) przeszła przez gęste sito cenzury, a finalnie została wydana po pięciu latach od powstania. Mimo że odstręczyło to autorkę od pisania na pewien czas, wkrótce znów musiała usiąść przed białą kartką. W stanie wojennym straciła pracę, zaczęła więc zarabiać pisaniem felietonów kulinarnych.
Dla Szymanderskiej jedzenie było punktem wyjścia do długich i pasjonujących dyskusji. Nie skupiała się na samych przepisach, a rozwijała historie danych potraw, związaną z nimi tradycję, kulturę. Jej rękaw był pełen anegdot, ona sama do dzisiaj wspominana jest jako kobieta dowcipna (znana była z powiedzonka, że ze słodyczy najbardziej lubi śledzie), ale też niegryząca się w język. Śmieszyły ją poematy na temat dań umieszczane w restauracyjnych menu, z których – jak powiedziała w jednym z wywiadów – biła historyczna niewiedza. Kłaniała się prostocie, ubolewała nad bezmyślnym podążaniem za modą.
– Kuchnia zawsze była związana z miejscem. Uważam, że najlepiej nam służy dieta zapisana w naszych genach, czyli jedzenie produktów i potraw przygotowanych ze składników pochodzących z miejsca, w którym się urodziliśmy – powiedziała przed wieloma laty w wywiadzie z krytykiem kulinarnym Arturem Michną.
Zobacz także
Wyznawczyni lokalności i dobrego produktu
Dosłownie studiowała kuchnię. Wiedzę na temat historii i przepisów czerpała, przesiadując w polskich i zagranicznych bibliotekach. Wertowała zapisy pamiętników, archiwalnych dokumentów, starych książek czy mało dostępnych, nawet zapomnianych źródeł. A później gotowała, eksperymentowała, testowała receptury w zaciszu własnej kuchni. Pierwszymi degustatorami byli mąż i córka.
Kuchnię regionów poznała od podszewki. Była jurorką konkursu "Nasze Kulinarne Dziedzictwo" i stałą bywalczynią festiwali kulinarnych w nawet najmniejszych miejscowościach. Szukała inspiracji i wiedzy tam, gdzie nikt nie zaglądał, później ubolewała nad tym, że zachwycamy się zagranicą, a nie doceniamy skarbów na własnym podwórku. Mawiała, że media, telewizja mają zły wpływ na polską kuchnię (choć miała swoich ulubieńców ze szklanego ekranu, chwaliła Karola Okrasę, Andrzeja Polana, Gosię Molską).
– [Telewizyjne programy kulinarne – przyp. red.] wypaczają gust i nie pokazują dobrego gotowania. Niczego dobrego nie uczą – przekonywała Szymanderska w rozmowie z Michną.
Poza tym zawsze powtarzała, że w Polsce nie ma lepszych kucharzy niż baby z kół gospodyń wiejskich. Ich wiedza i pasja były inspiracją dla Szymanderskiej. Dzięki temu doświadczeniu stworzyła istne kompendia wiedzy na temat polskiej kuchni regionalnej.
Kulinarne dziedzictwo
Jej publikacje nie przeszły bez echa. Ba! Były wielokrotnie nagradzane, a dzisiaj należą do kanonu. Początek nowego tysiąclecia przyniósł autorce pasmo sukcesów. Doceniono ją za pracę literacką w 2003 roku, kiedy otrzymała nagrodę Grand Prix od Ministra Rolnictwa za pozycję "Encyklopedia polskiej sztuki kulinarnej". Trzy lata później uhonorowano ją za książkę "Kuchnia polska potrawy regionalne" nagrodą wicepremiera i Ministra Rolnictwa, natomiast w 2007 roku w jej nieskromnym dorobku znalazło się najwyższe odznaczenie przyznawane w branży gastronomicznej – Oskar Kulinarny za książkę "Dania z Anegdotą".
Publikacje, które wyszły spod jej pióra, uczyły i nadal uczą Polaków szacunku do dziedzictwa kulinarnego i tradycji.
– Dziś ludzie nie zamówią krupniku, który lubią, tylko zupę z topinambura, chociaż im nie smakuje, ale jest modna. To błąd. Tak nie powinno być. Chodzi o to, żeby ten świadomy konsument wiedział, co jest rzeczywiście dobre i warte kupienia i nie wstydził się tego – powiedziała w rozmowie z Arturem Michną. – Jeśli nie lubi kawioru, niech go nie je i nie boi się powiedzieć, że woli śledzia. Ja sama wolę salceson od kawioru i w ogóle się tego nie wstydzę!
Hanna Szymanderska zginęła w wypadku samochodowym, wraz z kucharzem Grzegorzem Komendarkiem, na drodze ekspresowej S7 w Skarżysku-Kamiennej w 2014 roku. W styczniu skończyłaby 80 lat.
Karina Czernik, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła:
- krytykkulinarny.pl;
- magazyn-kuchnia.pl.