W domu zrobił ziemniaki jak ogniska, posypuje ciasto czekoladowe solą. Zna patent, jak poprawić humor gotowaniem
Chrupiąca, popękana skórka z ziemniaków, a na nich twarożek. Sól srogo posypana na aksamitne brownie. To tylko dwa przykłady, które pokazują, jak Jakub Przeździecki, czyli Coocharz, łamie stereotypy w kuchni. Zdradził mi przepisy, a ja zapytałam go też o to, czy sztuczna inteligencja będzie za moment za nas gotować.
Jakub Przeździecki, szerzej znany jako Coocharz, to twórca internetowy, który szturmem zdobył kulinarną scenę social mediów, a ostatnio wydał książkę kucharską. Opowiada o autentyczności, nostalgii, eksperymentach w kuchni i… chrupiącej soli Maldon.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Naleśniki jak lody rożki – deserowy hit dla dzieci i dorosłych!
Magdalena Pomorska, szefowa redakcji Pyszności.pl: Co dla ciebie właściwie znaczy pojęcie "comfort food"?
Jakub Przeździecki, Coocharz: Comfort food można zrozumieć na wiele sposobów. Dla mnie są to dania, które momentalnie potrafią poprawić humor, a jeśli ma się dobry humor, to potrafią go wznieść na wyżyny. Są to dania nostalgiczne, takie, które przypominają mi o czasach dzieciństwa. Chociażby w książce znajduje się kilka przepisów od mojej mamy, a nawet jeden — taki jeden do jednego — który napisała mi moja mama. To coś, co przenosi mnie do tamtych czasów.
To pojęcie w Polsce dopiero się przyjmuje, prawda?
Dokładnie. "Jedzenie komfortowe" po polsku brzmi dość dziwnie i myślę, że pewnych wyrazów nie powinno się tłumaczyć. Brzmi po prostu lepiej po angielsku. Kiedy ogłosiłem premierę książki, część osób nie wiedziała, o co chodzi z tym tytułem.
Sięgasz też do starszych odbiorców? Czujesz, że twoje przepisy mogą ich poruszyć?
Myślę, że moją główną grupą odbiorców są osoby młodsze, mniej więcej w moim wieku lub trochę starsze. Ale staram się też dogodzić starszym czytelnikom, którzy mogą cofnąć się do smaków dzieciństwa. I takim przykładem jest przepis na ziemniaki jak z ogniska. Podany trochę po poznańsku jak pyry z gzikiem połączy pokolenia.
Twoje materiały mają ogromny zasięg. Jak wpadasz na pomysły, jak komponujesz smaki?
To metoda prób i błędów. Moje jedzenie na początku wyglądało miernie. Uczyłem się, pracowałem w gastronomii, odbywałem staże kulinarne. Oglądam też bardzo dużo treści związanych z jedzeniem. To ciągła nauka. Mam też głowę pełną pomysłów — często nie mogę spać w nocy, bo myślę, co mogę ugotować i co z czym mogłoby pasować.
Co sądzisz o zdjęciach potraw generowanych przez AI? Social media zalewane są sztucznymi pancakes i innymi daniami.
W stu procentach się zgadzam, że to problem. Jest wysyp takich treści i jestem ich ogromnym przeciwnikiem. Nie korzystam z AI do tworzenia moich treści — wszystko robię sam. Odbiorcy często nie odróżniają tych zdjęć, ale jak raz się dowiesz, że to wygenerowane, to potem rozpoznajesz każde. Filmów jeszcze nie ma, ale wszystko przed nami.
I to jest ten klucz do sukcesu, i mimo rozwoju AI, być może za moment kulinarnego wideo, "wygra" naturalność?
Ludzie zżywają się z twórcą. Lubią tych, których śledzą, za to, jakimi są osobami. Nie interesują ich sztuczne awatary, tylko prawdziwe historie. Chcą czasem posłuchać kogoś na żywo. Kluczem jest autentyczność.
Coraz więcej młodych ludzi gotuje. Z czego to wynika?
Chciałbym powiedzieć, że to potrzeba wyrażenia siebie na talerzu… Ale prawda jest też taka, że restauracje są drogie. Uwielbiam do nich chodzić, ale nie jest to tanie hobby. Dlatego uważam, że nie każdy musi lubić gotować, ale każdy powinien mieć kilka dań w swoim repertuarze. Sam zaczynałem od kurczaka z ryżem na tysiąc sposobów.
Jakie masz nietypowe produkty, które zawsze musisz mieć w kuchni?
Na pewno chrupiące chili w oleju - gotowy produkt lub do zrobienia samodzielnego, a przepis na to znajdziecie w mojej książce. Parmezan, dobry polski twaróg, jajka i sól Maldon. To jest zupełnie inny poziom soli.
Jak jej używasz?
Przede wszystkim do wykańczania dań. Na przykład kanapka: dobre pieczywo, masło lub serek, świeży pomidor i sól Maldon — wynosi to smak na wyżyny. Albo wykończenie brownie. Ta sól przełamuje smak, dodaje chrupkości, daje to "coś".
Książka Coocharza to nie tylko zbiór przepisów — to zaproszenie do świata smaków, wspomnień i kulinarnej szczerości. Jeśli jeszcze jej nie masz, warto nadrobić, bo jak mówi sam autor:
"Gotowanie to nie musi być sztuka, ale powinno być radością."