Nad Bałtykiem są hitem i kosztują grosze. Sprawdziłam, jak naprawdę smakują
Urlop nad morzem to idealny moment, by dać się skusić na lokalne przysmaki, które królują w nadmorskich budkach i smażalniach. Postanowiłam sprawdzić, czy legendy o "najlepszych szprotkach pod słońcem" mają coś wspólnego z rzeczywistością. Pachnące olejem, chrupiące rybki z widokiem na fale – brzmi kusząco, ale czy smak faktycznie dorównuje popularności?
O smażonych szprotkach słyszałam sporo. Chwalili je moim znajomi, czytałam o nich w internecie. Wiele osób uważa je za prawdziwy hit wśród nadmorskich przekąsek. A ponieważ lubię samodzielnie weryfikować kulinarne mity, postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście warto zaryzykować podrażnioną wątrobę w imię tej chrupiącej przyjemności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dorsz mrożony z Atlantyku czy czarniak? Właściciele smażalni odpowiadają na aferę
Dlaczego smażone szprotki są tak popularne nad Bałtykiem?
Przyciągają turystów nie tylko smakiem, ale też ceną – za porcję zapłacimy zaledwie 15-28 zł, podczas gdy za klasycznego dorsza trzeba wysupłać co najmniej dwa razy więcej. To sprawia, że szprotki są przysmakiem dostępnym praktycznie dla każdego, niezależnie od grubości portfela.
Dodatkowo zyskują sympatię urlopowiczów swoją formą – są lekkie, chrupiące i idealnie nadają się do jedzenia bez sztućców, co czyni je wygodną przekąską na plażę. Ich poręczność i prostota serwowania sprawiają, że można się nimi delektować nawet podczas spaceru brzegiem morza czy w trakcie przerwy między kąpielami słonecznymi.
Czy szprotki faktycznie są takie smaczne?
Pierwszy kęs i od razu wiadomo, skąd wzięła się ich popularność. Smażone szprotki są przyjemnie chrupiące z zewnątrz, a w środku delikatne, choć wyraźnie tłuste. Ich smak jest prosty – słony, z charakterystycznym posmakiem smażonej ryby i oleju. W wersji, którą zamówiłam, nie było żadnych dodatków – ani cytryny, ani sosów – tylko ryba i sól. Zdecydowałam się na małe pudełeczko w cenie 16 złotych, kupione w jednej z budek, z której aromat smażonych ryb czuć było już na odległość.
Co ciekawe, przez cały mój pobyt w Gdańsku co chwilę widywałam ludzi zajadających się tymi rybkami – na ławkach, na kocach, w drodze na plażę. Niestety warto mieć na uwadze, że zjedzone wieczorem skutecznie potrafią dać się we znaki. Zdecydowanie nie jest to przekąska dla osób z wrażliwym układem trawiennym. Mimo że wygląda niepozornie, może zostawić po sobie ciężkostrawne wspomnienie i nieprzespaną noc.
Choć smażone szprotki bez wątpienia wpisały się na stałe w kulinarny krajobraz polskiego wybrzeża, nie każdemu przypadną do gustu. Ich urok tkwi w prostocie i niskiej cenie, ale za tę przyjemność niektórzy mogą przypłacić złym samopoczuciem – zwłaszcza jeśli zje się je wieczorem i na pusty żołądek. Dla jednych będą nostalgicznym smakiem wakacji, dla innych jednorazową przygodą, której raczej nie powtórzą. Jedno jest pewne: jeśli ktoś chce poczuć prawdziwy, lokalny klimat Bałtyku, chrupiące szprotki z budki przy plaży są doświadczeniem, którego trudno uniknąć.
Aleksandra Szymczycha, wydawczyni Pyszności.pl